Forum www.maravillas.fora.pl Strona Główna
 
 FAQFAQ   FAQSzukaj   FAQUżytkownicy   FAQGrupy  GalerieGalerie   FAQRejestracja   FAQProfil   FAQZaloguj 
FAQZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   
Carney

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.maravillas.fora.pl Strona Główna -> Wilkołaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Carney




Dołączył: 09 Lis 2015
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: Pon 21:55, 09 Lis 2015    Temat postu: Carney

Pełne imię i nazwisko: Carney MacLean

Wiek: 57 lat, wygląda na mężczyznę po trzydziestce

Rasa: Wilkołak

Wygląd: Jest to mężczyzna wysoki i umięśniony. Rysy jego twarzy są wyraźne, cera jest śniada. Ciemne oczy lustrują uważnie otoczenie, nie zdradzając zazwyczaj żadnych emocji. Charakterystycznymi cechami Carney’a są także prosty nos oraz wąskie usta. Jego policzki często pokrywa niedbały, kilkudniowy zarost. Włosy – krótkie i ciemnobrązowe - czasami ma potargane, rzadziej gładko przylizane.
Ubiór nie jest rzeczą, do której przywiązuje dużą wagę. Zazwyczaj ubiera jasną, niedopiętą koszulę i luźne spodnie wpuszczone w skórzane oficerki z miękkiej skóry. W pochwie przy pasie nosi miecz jednoręczny zdobyty podczas jednej z bitew, a pod czarnym płaszczem ma jeszcze nóż. W jednej z wielu kieszeni ukrywa się sakiewka z pieniędzmi.

Ekwipunek: miecz, nóż i sakiewka z pieniędzmi

Historia: W czasach, gdy Szkocją rządzili Stuartowie, a Anglia jeszcze przez jakiś czas miała nie mieszać się w ich sprawy, jeden z członków dumnego rodu MacLean oczekiwał swojego potomka. Bryan - bo tak mu było na imię - który przez dłuższy czas zajmował się wyłącznie polityką i doprowadzał do porządku swoich skorych do konfliktów krewnych, w końcu postanowił znaleźć sobie kobietę i założyć rodzinę. Wkrótce ożenił się z młodą niewiastą o nietypowej, zachodnioeuropejskiej urodzie. Małżeństwu dobrze się wiodło, a do pełni szczęścia brakowało im tylko dziecka. W końcu, po długich dziewięciu miesiącach, na świat przyszedł zdrowy i silny chłopiec, któremu nadano imię Carney. Szybko stał się oczkiem w głowie rodziców. Wychowany na przyszłego spadkobiercę majątku odebrał staranne wykształcenie, nauczył się jeździć konno, a ojciec osobiście dawał mu lekcje szermierki.

Czas mijał szybko. Carney wyrósł na wysokiego młodzieńca za którym oglądało się wiele dziewczyn. On sam nie zwracał na nie większej uwagi, wolał ganiać po lasach na swoim wierzchowcu albo doskonalić umiejętności szermiercze. Umiejętnie wykorzystywał swoje atuty i nigdy nie odpuszczał, zanim nie postawił na swoim. Był gotów bronić ojczyzny do ostatniej kropli krwi, honor nie pozwalał mu także znosić obelg dotyczących jego rodu. W walce stosował wyłącznie sprawiedliwe zagrania, tępił oszustwo i krętactwo. Można go było uznać za wspaniałego kompana, nawet mimo jego kilku wad.

Zanim skończył dwudziesty rok życia ojciec wysłał go na Isle of Mull, do zamku swego kuzyna, tłumacząc, że ma tam podpisać ważne dokumenty. Sam nie mógł pojechać, bo zmogła go choroba. Carney niechętnie opuścił ojca i udał się we wskazane miejsce, nie znając prawdziwego celu wizyty. Na miejscu powitał go wuj i przedstawił mu swoją córkę. Młody MacLean okazał jej należny szacunek, lecz nic poza tym. Następnego dnia ogłoszono mu, że ma to być jego przyszła żona. Oczywiście dano mu możliwość wyboru i dzień na zastanowienie, mężczyzna wiedział jednak, że odmówienie byłoby plamą na honorze rodu. Mimo wszystko, ani myślał żenić się w tak młodym wieku, z resztą były ładniejsze dziewczyny od tej mu przedstawionej. Nie przejmując się konsekwencjami, zdecydował się na ucieczkę. Pod osłoną nocy zakradł się do portu, zebrał kilka osób i odpłynął na małym, ukradzionym statku. Szybko dotarli do rodzinnego miasta Carney'a, który od razu skierował swe kroki do domu. Zastał tam okropny widok. Nie miał pojęcia co się stało, tysiące myśli kłębiło mu się w głowie. Z dostojnego budynku, który stał tu jeszcze kilka dni temu została tylko kupa gruzu. Spod kamieni wystawały nadpalone deski różnych mebli – nie dało się nawet rozpoznać jakich. Mężczyzna patrzył na coś, co tak niedawno było jego domem jak skamieniały, niezdolny do wykonania żadnego ruchu. Po chwili dotarła do niego myśl: co z rodzicami, gdzie są? Nie wierzył, że tkwią gdzieś tam pod gruzami, być może za długo by można ich było uratować. Jak bardzo się mylił. Znalazł ich oboje leżących pod grubą deską oderwaną się od stropu. Na ciele ojca, oprócz otarć zauważył długie rany, jakby zadane mieczem, bądź nożem - dowód, że zanim zginął walczył z tymi, co na nich napadli. Carney opadł na kolana. Wiedział, że stracił wszystko i nie wiedział co ma teraz zrobić. Łzy spływały mu po policzkach, lecz nie dbał o to. Dojmujące uczucie straty i żalu mieszało się z gniewem na nieznanych przestępców, którzy obrócili w pył świat, który tak dobrze znał i kochał.

Nie umiał powiedzieć ile tak siedział samotny i zrozpaczony. W końcu wstał i skierował się na wschód, do najbliższej siedziby swojego klanu. Szybko dotarł na miejsce, gdzie został powitany na tyle serdecznie, na ile stać było surowego zarządcę majątku. Inaczej sprawa się miała z jego córką Aileen. Jako dzieci godzinami biegali po okolicy, bawiąc się z miejscowymi dziećmi. Teraz, kilkanaście lat później, Carney zauważył, że stała się ładną dziewczyną o delikatnej urodzie, jasnych oczach i długich blond włosach. Podobała mu się, lecz na razie głowę zaprzątały mu myśli o zmarłych bliskich i licznych sprawach organizacyjnych. Wkrótce, gdy wszystko było już ustalone, zaczął spędzać z nią coraz więcej czasu. Dużo rozmawiali, spacerując i podziwiając surowe, szkockie krajobrazy, a tematy zamiast się kończyć same przychodziły im do głów. Po kilku spokojnych dniach do uszu gospodarza doszły słuchy o ucieczce mężczyzny z zamku krewniaka. Wysłuchał on długich tłumaczeń młodego, lecz od tej pory okazywał mu coraz jawniej swoją niechęć, a także dyskretnie zaczął ograniczać jego kontakty ze swoją córką. Paradoksalnie, to jeszcze bardziej ich zbliżyło. Szybko zaczęli czuć do siebie coś więcej niż tylko przyjaźń. Spotykali się sam na sam coraz częściej, mimo że ojciec im tego zabronił. Kilka dni później poraziło ich oświadczenie namiestnika – zapowiedział on, że znalazł Aileen idealnego kandydata na męża i że ten wkrótce tu przybędzie. Jej prośby i niechęć na nic się zdały. Również Carney próbował wpłynąć na decyzję krewnego, lecz nie przyniosło to oczekiwanych efektów. Pozostała im ucieczka, którą zaplanowali następnej nocy. Niestety, jedna z służek podsłuchała ich rozmowę i doniosła o planach swojemu panu.

Gdy młody MacLean obudził się rano, dziewczyny już nie było. Okazało się, że nastąpiła zmiana planów i to jednak ona musiała pojechać do przyszłego męża. Oczywiste było, że to tylko wymówka, lecz mężczyzna nie mógł nic na to poradzić. Został pozostawiony bez żadnych informacji, w miejscu, gdzie nie był mile widziany - postanowił więc uciec. Na początku chciał znaleźć ukochaną, lecz, nie wiedząc gdzie jej szukać, wkrótce odpuścił.

Szedł i szedł, szukając miejsca, gdzie mógłby zapomnieć o dziewczynie, aż trafił na większe miasto w centrum kraju. Okazało się, że tamtejszy kowal potrzebuje pomocnika, co było dla mężczyzny idealną okazją. Zgłosił się do pracy, którą wkrótce dostał. Postanowił osiedlić się tu na stałe. Kilka miesięcy później, podczas jednego z wieczorów w gospodzie, jego uwagę zwróciła kelnerka, która musiała przybyć tu niedawno. Zamienili kilka słów, lecz Cath - bo tak się nazywała – musiała wracać do pracy. Od tamtej pory Carney odwiedzał karczmę częściej, by móc się z nią zobaczyć. Wkrótce przestali spotykać się wyłącznie w gospodzie, a niedługo potem niewinny flirt przerodził się w romans. Mężczyzna po raz pierwszy od dawna czuł się w pełni szczęśliwy, mając pracę, dach nad głową i przede wszystkim piękną partnerkę. Jednak nic, a już szczególnie to, co dobre nie trwa wiecznie. Najpierw właściciel kuźni wyrzucił go z pracy za notoryczne spóźnianie się. Tego samego dnia wrócił do domu, w nadziei, że będzie na niego czekać jego ukochana. Nie zastał jej tam. Udał się do karczmy w której pierwszy raz się spotkali, lecz tam też jej nie było. Następnego dnia, zaniepokojony, zaczął pytać sąsiadów i znajomych, czy nie widzieli kobiety. Jeden z kupców boleśnie uświadomił go, co tak naprawdę się stało. Widział on jak wychodziła ukradkiem z domu z licznymi pakunkami i, co ważniejsze, z innym, nieznanym mężczyzną. Poczucie straty i żalu było niczym w porównaniu ze złością, która wypełniała Carney’a. Kochał ją, a ona po prostu odeszła, porzuciła go jak zabawkę, która już się znudziła. Od tamtej pory postanowił nie angażować się w żadne związki – nie chciał znowu cierpieć. Wyprowadził się też z miasta, ponieważ zbyt dużo rzeczy przypominało mu o dawnej ukochanej.

Wędrując po kraju i łapiąc dorywcze prace, MacLean trafił do dużej miejscowości portowej, w której postanowił się na jakiś czas zatrzymać. W tamtejszej tawernie zastał grupę żołnierzy, prawdopodobnie świętującą jakieś zwycięstwo. Towarzyszyło im sporo młodych dziewczyn. Mężczyzna usiadł przy stoliku w najdalszym kącie, jednak nawet tutaj znalazł go jeden z wojaków. Powiedział, że nazywa się Luke i zapytał, czy chciałby się dołączyć do świętowania dużego zwycięstwa. Carney odmówił, cały czas mając w pamięci zdradę Cath a wcześniej wyjazd Aileen. Tamten nie namawiał, rzekł tylko, że gdyby chciał, to może się dołączyć. Kilka dni później, znowu się spotkali, tym razem na targu. Żołnierz, tym razem w towarzystwie innej dziewki, zaproponował spotkanie przy piwie. Szkotowi ciężko było odmówić. Wieczorem nie brakowało im tematów do rozmów. Od tych błahych, przeszli w końcu do tego, którego Carney unikał jak ognia - kobiety. Wymigiwał się od odpowiedzi jak mógł, odpowiadał skrótowo, lecz w końcu Luke wydusił z niego całą prawdę. Słysząc opowieści kompana, podzielił się z nim swoim przepisem na życie - po co odmawiać sobie wiadomych przyjemności ze związków, które przecież nie muszą być trwałe. Czy mało jest kobiet gotowych na noc czy dwie z innym partnerem? To skłoniło mężczyznę do rozmyślań, podobnie jak rzucona przez Luke’a propozycja dołączenia do grupy najemników, do której ten należał. Wyruszali oni do obszarów położonych w dawnym Królestwie Franków, gdzie toczyła się wojna między dwoma imperiami. Stanowiło to dla Carney’a szansę na rozpoczęcie nowego życia, lecz jakie ono by było? Niespokojne, z groźbą śmierci wiecznie zawieszoną nad głową, pełne wyrzeczeń ale także przygód. Ostatecznie, nie mając nic do stracenia, stawił się następnego dnia w porcie, skąd odpływał statek z żołnierzami.

Kilkanaście miesięcy później był już zupełnie innym człowiekiem. Okropieństwa wojny uczyniły go odporniejszym, sprawniejszym i bardziej bezwzględnym. Utracił wszelkie opory moralne i religijne, stał się cynikiem. Kontakty z kobietami zaczął traktować jako ulotną przyjemność, przestał widzieć sens w poważniejszych związkach. Ten, kto znał go wcześniej, nie poznałby w nim dawnego - honorowego i szarmanckiego - Carney’a. Jedynym plusem całej sytuacji była jego przyjaźń z Lukiem. Stała się ona jedyną wartością, którą cenił. Rozumieli się prawie bez słów, razem pracowali i odpoczywali. Mimo tak długiej znajomości, MacLean nie potrafił rozszyfrować kilku rzeczy. Zastanawiał się, dlaczego jego kompan znika bez słowa co miesiąc i jak to możliwe, że zawsze znajdował się obok niego wianuszek pięknych dziewcząt. Lecz najdziwniejszy był fakt, że nigdy nie odnosił ran, a jeśli już, to goiły się one nadzwyczaj szybko. Nie drążył jednak tematu, gdyż druh zawsze unikał odpowiedzi i widać było, że nie chciał wyjawić o co chodzi. Żaden z nich nie chciał z resztą przypadkowo doprowadzić do czegoś, co zniszczyłoby ich przyjaźń.

Podczas jednej, wyjątkowo krwawej bitwy, Szkot został ciężko ranny. Aby uniknąć dostania się do niewoli, z pomocą przyjaciela, udało mu się uciec na tyle daleko od pola bitwy, by uniknąć poszukiwań. Zaszyli się na małej polance w lesie. Luke opatrzył jego rany, a następnie zostawił go na chwilę, żeby zebrać chrust. Chwila przedłużała się, Carney zaczął się niepokoić. Wnet, gdy chciał już zawołać towarzysza, usłyszał mrożący krew w żyłach krzyk. Zaraz potem rozległo się nienaturalnie brzmiące wycie. Mężczyzna zbliżył się do ognia i, wytężając słuch, wziął ostrożnie miecz. Nastąpiła chwila nerwowego oczekiwania. Nagle zza krzaków wyszedł nadzwyczaj duży wilk. Wbił złowrogie spojrzenie w człowieka i... jakby zawahał się. Szkot wykorzystał okazję i wstał chwiejnie, odpędzając zwierza byle jakimi pchnięciami miecza. Ten, warcząc, wycofał się i zniknął w krzakach. Carney przeklął pod nosem - nie widział teraz przeciwnika, mógł go zaatakować z zaskoczenia. Obrócił się, cały czas w gotowości, próbując usłyszeć najmniejszą wskazówkę, jak trzask gałązki. Nic jednak nie nastąpiło. Gdy mężczyźnie przeszło przez myśl, że może to już koniec, wilk wyskoczył znienacka od tyłu i ugryzł go w ramię, niebezpiecznie blisko szyi. Nie zdążył uchylić się przed ciosem, ostrze trafiło go w bok. Rozległ się nieprzyjemny trzask łamanych kości. Zwierz upadł na ziemię bez ruchu, lecz Szkot nie zwrócił na niego uwagi. Miejsce po ugryzieniu zapiekło, a potem przeszył go ból nie do zniesienia. Stłumił krzyk, nie chcąc by ktoś go usłyszał. Krew w jego żyłach zaczęła krążyć jeszcze szybciej, chciał stąd uciec, ale nagle stracił władzę w nogach. Zrobiło mu się ciemno przed oczami i upadł bez przytomności.
MacLean ocknął się następnego dnia rano. Rozejrzał się po polanie, wilka na niej nie było. Jednak nie to zdziwiło go najbardziej. Wszystkie jego rany, zadrapania i blizny zniknęły, poza jedną – ugryzieniem, które wyglądało, jak dawno zabliźnione. Usłyszał jak coś porusza się po drzewach, podniósł głowę i zobaczył rudą kitę wiewiórki. Poczuł woń krwi wsiąkniętej w ziemię i jedzenia, szczelnie zamkniętego w torbie. Zmarszczył brwi myśląc intensywnie. Nagle poczuł nieprzyjemną falę gorąca. Przypomniało mu się, jak czytał kiedyś o wilkołakach - stworach o wyostrzonych zmysłach i zdolności do szybkiej regeneracji. Po jego głowie przemknęła myśl, że może tamten wilk, wcale nie był wilkiem tylko... Wszystko układało się przecież w logiczną całość - dziwne zniknięcie obrażeń, nienaturalna czułość na bodźce i jeszcze fakt, że ostatniej nocy była pełnia. Serce zaczęło bić mu coraz szybciej, stres narastał. Zabrał wszystkie swoje rzeczy i ruszył do najbliższego miasta. W tamtejszej bibliotece znalazł bestiariusz, jednak mało było tam potrzebnych mu informacji. Wędrował tak od miejsca do miejsca, a wraz z każdą odwiedzoną miejscowością znajdywał coraz to bardziej niepokojące wzmianki, świadczące o tym, że może nosić w sobie "wilczy wirus". Oczekiwał kolejnej pełni zarówno z niepokojem jak i z niecierpliwością.

Dzień przed tą nocą, zaszył się w opuszczonej chatce w lesie. Gdy tylko światło Księżyca przeniknęło przez okna, mężczyzna poczuł skurcz w żołądku. Nagle trzasnęły stawy, kości zaczęły się wydłużać przy akompaniamencie krzyku pełnego bólu. Twarz wydłużyła się, tęczówki rozszerzyły się i zmieniły kolor na żółty. Niektóre ścięgna zanikły, inne pojawiły się tam, gdzie ich nie było. Mięśnie kurczyły się i rozszerzały, przystosowując się do nowej formy. MacLean skulił się na podłodze oddychając szybko. Pragnął umrzeć, ból był nie do wytrzymania i nic nie wskazywało na to, że szybko się skończy. Gdy ciało w końcu zmieniło kształt, skóra zapiekła jak poparzona - zaczęło wyrastać gęste, szare futro. Cierpienie trwało jeszcze długo, aż w końcu przemiana się dokonała. Carney przestał być sobą, utracił świadomość i człowieczeństwo. Jedynymi jego uczuciami były wściekłość i żądza krwi - chciał wydostać się z tej dusznej chaty i wyruszyć na polowanie, rozszarpać ofiarę, zanurzyć kły w ciepłej krwi. Całe szczęście, że przed pełnią zamknął dokładnie drzwi - mógł jedynie miotać się po pomieszczeniu i demolować meble. Tuż przed świtem znowu poczuł ten okropny ból, zdający się trwać wieki. Wykończony mężczyzna wciągnął ubrania i zapadł w sen.

Od tej pory nie zagościł nigdzie dłużej niż miesiąc. Długo szukał jakiegoś lekarstwa w najróżniejszych i najdziwniejszych miejscach, a kilka razy cudem uniknął ściągnięcia na siebie poważnych kłopotów. W końcu pogodził się ze swoim przekleństwem i nauczył się z nim żyć. Nie umiał natomiast pogodzić się z utratą jedynego przyjaciela, Luke'a. Ostatni raz widział go tamtej pamiętnej nocy. Dużo o tym rozmyślał i doszedł do wniosku, że to on był wilkołakiem, który go ugryzł. Wskazywało na to między innymi jego znikanie co miesiąc czy przedziwna regeneracja. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego kompan go zostawił. Byłby w stanie wybaczyć mu kłamstwa, a nawet przekazanie wirusa – gdyby tylko udało mu się go znaleźć. Niestety, ten jakby zapadł się pod ziemię. Carney po raz kolejny poczuł się opuszczony, to uczucie miało mu towarzyszyć zawsze - nawet mimo obecności wielu różnych kobiet.

Po latach wędrówek, wielu wojnach, w których walczył jako najemnik trafił na zachodnie wybrzeże Hiszpanii. Maravillas ma być tylko kolejnym przystankiem na trasie jego niekończącej się podróży, ale kto wie, może znajdzie tu coś, co każe mu zostać w tym niezwykłym miejscu na dłużej?...

Charakter: Najbardziej w świecie ceni wolność i niezależność. Im bardziej jest do czegoś przymuszany, tym mocniej się przeciw temu buntuje.
Sprytny i inteligentny – zazwyczaj chłodno kalkuluje zanim coś zrobi i jeśli dana rzecz mu się nie opłaca, bo prostu z niej rezygnuje. Czasami bywa więc pod tym względem dość leniwy. Jeśli jednak mocno coś sobie postanowi, zrobi to, choćby nie wiadomo co. Gdy mu na czymś zależy potrafi być bezwzględny i nie cofnie się dosłownie przed niczym. Mimo tego, bezpodstawne okrucieństwo w każdej formie nie jest w jego stylu, woli nie brudzić sobie rąk i marnować czasu.
Nie istnieją dla niego opory religijne ani moralne, często jest cynicznie nastawiony do świata i wręcz kpi z zachowań niektórych ludzi. Pewność siebie pozwala mu na nieskrępowane wyrażanie swojej opinii i ignorowanie czyjegoś zdania na swój temat.
Wielu ludziom działa na nerwy z czego zdaje sobie sprawę i niekiedy perfidnie to wykorzystuje.

Umiejętności magiczne: Oprócz typowych dla wszystkich wilkołaków cech ma też stosunkowo rzadki dar – zwany przez złośliwych zwierzęcym magnetyzmem. Polega to w skrócie na tym, że wszystkie kobiety czują do niego nieuzasadniony pociąg, często nawet wbrew własnej woli.

Umiejętności niemagiczne:
Pływanie – powszechnie wiadomo, że w Szkocji nie brakuje jezior, toteż Carney szybko nauczył się zarówno pływać jak i nurkować.
Jeździectwo – dawno nie jeździł i pewnie zapomniał to i owo, niemniej dałby radę utrzymać się na grzbiecie nawet brykającego wierzchowca.
Walka wręcz – całkiem sprawnie przewiduje posunięcia przeciwnika i obmyśla następne ruchy. Szybko wyprowadza precyzyjne ciosy, wykorzystując przy tym słabości przeciwnika.
Walka bronią białą – całkiem nieźle wywija wszelakim żelastwem. Dawno temu ojciec nauczył go jak walczyć mieczem, a podczas wielu bitew w których uczestniczył, miał do czynienia także z innym orężem. Obecnie obroni się zarówno toporem jak i sztyletem, choć najchętniej korzysta z miecza jednoręcznego.
Uniki – na pewno ułatwiają mu to wilcza sprawność i refleks, lecz nawet przed przemianą Carney potrafił sprawnie unikać razów. To oraz umiejętności szermiercze czynią z niego świetnego i trudnego do pokonania wojownika.
Ciche poruszanie się – od najmłodszych lat bezszelestnie przemykał między drzewami w lesie i poruszał się po uliczkach. Nie raz, nie dwa wystraszył towarzyszy pojawiając się " znikąd".
Spostrzegawczość – rzadko który detal umknie jego uwadze. Bacznie obserwuje wszystko i wszystkich, co pozwala mu na dokładną ocenę sytuacji i wysnucie cennych wniosków.
Pisanie i czytanie – raz nauczonej czynności nie zapomniał, choć charakter pisma ma okropny.

Informacje dodatkowe:
- Jest leworęczny, jednak często jest zmuszony to ukrywać. Posługuje się więc prawą ręką, lecz idzie mu to gorzej niż lewą.
- Mimo wielu podróży nie utracił swojego szorstkiego, szkockiego akcentu.
- Nienawidzi wampirów, sam nie potrafi powiedzieć dlaczego.
- Brzydzi się homoseksualistami.
- Wilcza regeneracja daje mu znacznie zwiększoną odporność na trucizny, alkohol i wszelkiego rodzaju środki odurzające.
- Jest ateistą, lecz nie rozgłasza tego wszem i wobec.
- Nie wierzy w miłość i jej istnienie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Administrator
Administrator



Dołączył: 12 Paź 2015
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:17, 12 Lis 2015    Temat postu:

Karta zatwierdzona, miłej rozgrywki!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.maravillas.fora.pl Strona Główna -> Wilkołaki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Style edur created by spleen & Programy.
Regulamin