Forum www.maravillas.fora.pl Strona Główna
 
 FAQFAQ   FAQSzukaj   FAQUżytkownicy   FAQGrupy  GalerieGalerie   FAQRejestracja   FAQProfil   FAQZaloguj 
FAQZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   
Teatr
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.maravillas.fora.pl Strona Główna -> Północne dzielnice
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Carney




Dołączył: 09 Lis 2015
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: Sob 0:13, 02 Kwi 2016    Temat postu:

Odpowiedź Vasey brzmiała stanowczo. Jakby chciała zupełnie odciąć się od wszelkich nadnaturalnych istot. Dziwne, zważywszy na to, że sama była elfem. Carney już miał to powiedzieć, gdy w ostatniej chwili ugryzł się w język. Przecież kobieta nie potwierdziła tego, wilkołak sam to "wyczuł". Jeśli teraz by się z tym zdradził, na pewno by się zdemaskował. I tak był w niezbyt korzystnej sytuacji. Podejrzliwe spojrzenie Vasey i ciągłe pytania zaczynały już trochę mężczyznę niepokoić. Przykrył ten strach irytacją, nie chcąc przyznać się przed sobą do lęku.
- Wszystkich tak zawsze wypytujesz? - westchnął. - Mam po prostu, nie chwaląc się, dobry refleks. Lata praktyki - dodał po chwili.
Uwadze Szkota nie umknęło to, że elfka zignorowała jego ostatnie pytanie. Nie chciała się do czegoś przyznać? Obiecująca perspektywa.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. - Carney skrzyżował ręce na piersi z zawadiackim uśmiechem. Bardzo był ciekaw zdania Vasey na ten temat. Kto wie, może cała ta sytuacja nie okaże się taka beznadziejna?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vasey




Dołączył: 14 Paź 2015
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 23:35, 04 Kwi 2016    Temat postu:

- To musiały być naprawdę długie lata - Vasey zauważyła z przekąsem. Skoro nawet ona, po dwudziestu latach ćwiczeń nie osiągnęła takiej sprawności, to jak długo musiał ćwiczyć Carney?
- Jakie pytanie? Kto tu kogo wypytuje? - zirytowana oparła ręce na biodrach. Nie zdołała powstrzymać delikatnego uśmiechu. Prawdę mówiąc może Carney rzeczywiście nie miał złych zamiarów? W takim razie nie rozumiała, czego mógł od niej chcieć.
- Możemy wyjść razem - zaproponowała. - Florence pewnie już się niepokoi. Jesteśmy w trakcie występu - przypomniała sobie. Musi jeszcze odebrać swoją część monet z występu. Jeśli trochę tego będzie, pozwoli sobie na porządną kolację i worek jabłek dla Sary. A właśnie, mając przy sobie Sarę, będzie się czuła dużo bezpieczniej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carney




Dołączył: 09 Lis 2015
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: Wto 6:33, 05 Kwi 2016    Temat postu:

Carney uśmiechnął się na słowa Vasey. Gdyby tylko wiedziała jak długie lata ćwiczył. Gdy o tym pomyślał, przyszła mu do głowy inna rzecz. Skoro kobieta była elfem, to przecież mogła mieć zarówno dwadzieścia jak i sto lat, a wygląd pozostałby ten sam. Czy była od niego starsza, czy młodsza? Czy różnica była duża? Przyjrzał się jej, jakby próbując zgadnąć w jakim naprawdę jest wieku. Po chwili stwierdził, że to bezsensowne. I tak nie uda mu się tego określić.
Kiedy Vasey uśmiechnęła się lekko w przekornej pozie, Szkot znowu pomyślał jak uroczo wygląda. Ona naprawdę była ładna. Mężczyzna dopiero teraz zaczął to w pełni zauważać, a ten, z początku ślepy wybór, okazywał się coraz lepszy.
Na jej następne słowa mina trochę mu zrzedła. Nie chciał opuszczać tego miejsca. Nikt im tu nie przeszkadzał ani nie musiał płacić za pobyt, jak w przypadku wszelkich gospód czy innych tego typu miejsc. Musiał ją jakoś przekonać do zostania w teatrze. Zmarszczył brwi słysząc nieznane sobie imię, lecz szybko zorientował się, że to pewnie ta artystka w kolorowej sukni. Zapewne nie miałaby nic przeciwko gdyby jej towarzyszka oddaliła się na jakiś czas. Dłuższy czas.
Carney postanowił znowu spróbować "zaczarować" elfkę. Podszedł do niej blisko, skupiając się mocno na magnetyźmie.
- Chce ci się stąd ruszać? - spytał niewinnie. - Na zewnątrz jest gorąco, a tu przyjemniej. A co do waszego występu, myślałem, że już skończyłyście.
Wyciągnął dłoń, aby dotknąć jej ręki, ale zatrzymał ją w powietrzu. Jego oczy pytały o pozwolenie. Nie chciał powtórki z ostatniej próby bezpośredniego kontaktu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vasey




Dołączył: 14 Paź 2015
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:02, 10 Kwi 2016    Temat postu:

Znowu do niej podchodził, tym razem wolniej i ostrożniej, jak wydawało się Vasey. Zatrzymał się bardzo blisko, patrząc na nią tymi hipnotyzującymi oczami. Chociaż Vas nie była dobra w rozpoznawaniu po oczach zamiarów ich właścicieli, w tych czarnych diamentach nie było widać złych zamiarów. Odnosiła wrażenie, iż patrzenie na nią jest dla niego nielada przyjemnością. Nie mogła odegnać od siebie myśli, że spoglądanie na swojego rozmówcę również jej sprawiało radość.
Zniecierpliwienie dziewczyny nie było udawane. Naprawdę nie chciała zostawić Flo samej w pierwszym dniu ich współpracy. Chociaż... Artystka nie wyglądała na taką, która przejmowała się nieco przedłużającą się nieobecnością szlachcianki. Luźno trzymała się umówionych godzin i żyła chwilą. Vasey czasami zazdrościła takim ludziom pogody ducha. Szczęśliwi czasu nie liczą.
- Nie skończyłyśmy. Ale też nie uzgodniliśmy długości przerwy - dodała po chwili namysłu, złoszcząc się w duchu za swoją lekkomyślność. Nie powinna zostawać sam na sam z tym nieobliczalnym i, być może, niebezpiecznym typem. Ale ta silna chęć pozostania w towarzystwie intrygującego mężczyzny wzięła górę. Nie widząc w tym nic złego, a będąc zżeraną przez ciekawość, przesunęła rękę minimalnie bliżej dłoni Carney'a.

/przepraszam za tą nieobecność! Tyle spraw na głowie. Tyle rzeczy do załatwienia. Obiecuję, że ponadrabiam zaległe pogaduszki! Może jeszcze dzisiaj...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carney




Dołączył: 09 Lis 2015
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: Pon 21:52, 11 Kwi 2016    Temat postu:

Vasey zdecydowanie można było nazwać intrygującą. Carney sądził, że po ostatnich incydentach będzie raczej unikać takiej bliskości, tymczasem elfka nawet się nie odsunęła. Wyglądało to jakby nie mogła się zdecydować co tak naprawdę chce zrobić. Sama zbliżyła swoją dłoń, lecz z pewną nutą niepewności. Mężczyzna ujął ją z przesadną nawet delikatnością i sięgnął po drugą rękę. Przeniósł wzrok znowu na jej twarz, patrząc na nią z lekkim uśmiechem. Wierzył, że to mu pomoże.
- No widzisz - rzekł miękko. - Skoro nic nie ustalałyście, to Florence nie powinna się martwić. Poza tym, chyba mnie tu nie zostawisz, prawda?
Kolejny raz spróbował sprowokować ją do odpowiedzi na niekoniecznie wygodne pytanie. Chciał usłyszeć jej odpowiedź, jak przyznaje się do swoich uczuć. Był pewien, że jest w nim zakochana i nie dopuszczał do siebie innej możliwości.[/b]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vasey




Dołączył: 14 Paź 2015
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:34, 16 Kwi 2016    Temat postu:

Zrobił to, dotknął jej ręki. Na tyle delikatnie, by w każdej chwili mogła wyrwać dłoń z jego uścisku. Jeśli okaże się wystarczająco szybka.
Vasey nie była zachwycona, kiedy Carney sięgnął do drugiej ręki. Poczucie bezpieczeństwa Vas ponownie zostało zachwiane. Nie chciała jednak ukazać swojego zwątpienia. Minimalnie zacisnęła palce na silnych dłoniach Carney'a. Znalazła się w zupełnie nowej sytuacji i mimo strachu i niepewności zaczynało jej się to podobać.
Dziewczyna stwierdziła, iż zadawanie upierdliwych pytań było specjalnością Szkota.
- Próbujesz obudzić we mnie uczucie litości? - odpowiedziała mu pytaniem na pytanie, uśmiechając się przy tym w sposób, który mógł się wydać Carney'owi wręcz prowokacyjny. Sama szlachcianka nie miała o tym zbyt wielkiego pojęcia, ale młoda dziewczyna naprawdę nie wiedziała dużo o mężczyznach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carney




Dołączył: 09 Lis 2015
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: Sob 17:32, 16 Kwi 2016    Temat postu:

Carney widział, że Vasey podobało się to, co robił. Odwzajemniony uścisk dłoni sam już dużo mówił, a jeszcze ta przekorna odpowiedź. No i uśmiech, przede wszystkim on. Był inny niż wszystkie do tej pory, z nutą kokieterii, a nawet prowokacji. Ta pewnego rodzaju odwaga zdziwiła mężczyznę. Nie posądziłby elfki o wykonanie kolejnego kroku, tymaczasem ona sama wysyłała mu takie sygnały.
On też zdecydował pójść dalej. Na początku chciał ją pocałować, ale stwierdził, że to mogłoby być jeszcze za dużo. Wolał poczekać na dalsze znaki z jej strony, aby uniknąć kolejnej zbyt gwałtownej reakcji. Zamiast tego puścił jej ręce i objął kobietę w talii, przyciągając nieznacznie do siebie. Drobny gest był nieco sugestywny, lecz jednocześnie nie wydawał mu się jakąś wielką rzeczą. Vasey nie powinna się temu sprzeciwić.
- Jaka litość? - Szkot uśmiechnął się, ale zaraz spoważniał. - Nie chcę, żebyś odchodziła.
Te ostatnie słowa powiedział ściszonym, niskim głosem, nie odrywając od niej wzroku. Pragnął jej uwagi, skupienia się wyłącznie na nim. Gdy tak się stanie, już niewiele zabraknie, aby była jego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vasey




Dołączył: 14 Paź 2015
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:51, 21 Kwi 2016    Temat postu:

Czyżby Carney znowu zaczynał? To był jednak dzikus. Vasey, z najwyższym trudem utrzymując spokój, położyła swoje dłonie na palcach Szkota, delikatnie lecz stanowczo zdejmując je ze swojej talii. Obawiając się kolejnych prób nie puszczała jego rąk. Trzymanie ich było czymś nowym i bardzo przyjemnym, dlatego nie przeszkadzało jej to. Chcąc nieco uspokoić mężczyznę pogładziła wierzch jego dłoni kciukiem.
- Widzisz, kiedyś będę musiała stąd wyjść - powiedziała stanowczo. Nie znaczyło to jednak, że musi iść koniecznie teraz. - Dlaczego tak bardzo zależy ci na tym, żebym została? - zapytała zupełnie poważnie. - Przecież to, że się sobie podobamy jeszcze nic nie znaczy - wypaliła.
Ależ była ciekawa, co Carney na to odpowie. Czerpała jakąś dziwną przyjemność z zadawania mu trudnych pytań. Wydawał się jej inteligentny, co bardzo się szlachciance podobało. Nie lubiła nieciekawych ludzi. Niechęć ta była uwarunkowana wychowaniem, kiedy rodzice kazali jej się dużo uczyć i na każdym kroku przypominali o tym, aby rozważnie dobierała sobie towarzystwo.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carney




Dołączył: 09 Lis 2015
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: Pią 15:14, 22 Kwi 2016    Temat postu:

Tej kobiety za nic nie dało się zrozumieć. Zdjęła jego dłonie ze swojej talii, ale nie puściła ich. Mało tego, zaczęła je delikatnie gładzić. O co chodziło? Chciała jego bliskości czy nie? A może chodziło jej o trzymanie wszystkiego pod kontrolą? Widać nie lubiła spontaniczności, okazywania uczuć. Sama była raczej powściągliwa, wyraźnie to pokazywała. I w tym tkwił problem. Carney zdecydowanie wolał bardzie... otwarte kobiety, takie które same wykazywały trochę inicjatywy. Vasey za to wyglądała na zakochaną w nim, ale nie robiła nic poza tym. Szkot nie potrafił tego zrozumieć. Jeżeli jakaś kobieta mu się podobała, chciał ją lepiej poznać. O wiele lepiej. Uważał to za naturalne i do tej pory sądził, że inni myślą tak samo. Tymczasem elfka jakby się przed tym broniła. Tylko dlaczego? Przecież nie chciał jej pobić ani skrzywdzić w żaden inny sposób, wydawało mu się, że to pokazywał. Co było więc na rzeczy? Carney nie miał pojęcia i nie sądził, żeby się dowiedział.
Wiedział za to, co już od dawna on sam chciał zrobić i od czego nie mógł się powstrzymać. Nachylił się do niej, aby wyszeptać jej prosto do ucha:
- Naprawdę sądzisz, że to nic nie znaczy? I nie wiesz, czemu nie chcę, żebyś odchodziła?
Następnie przesunął nieco głowę, całując ją delikatnie w usta.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vasey




Dołączył: 14 Paź 2015
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:45, 22 Kwi 2016    Temat postu:

Być może to, że nawzajem się sobie podobali, miało jakieś znaczenie. Na pewno nie takie, żeby Vasey miała pokochać Carney'a wielką miłością. Zbyt mało go znała, zbyt mało czasu spędzili razem.
Dziewczyna nie miała nawet czasu na przemyślenie tego wszystkiego, gdy wyczuła, co się święci. Poczuła ukłucie strachu, ale zanim zdążyła cokolwiek zrobić, Carney nachylił się nieznacznie i przyłożył swe wargi do jej ust. Spanikowana, stała sztywno, nie odwzajemniając pocałunku. Szlachcianka, pod wpływem dworskich opowieści uwierzyła, że jej pierwszy pocałunek będzie jakimś niezwykłym, przełomowym wydarzeniem. Krótko mówiąc Vasey spodziewała się niewiadomo czego. Tymczasem okazało się, że krótkie dotknięcie ust drugiego człowieka było czymś... zwyczajnym. Nie pojawiły się żadne emocje. Dziewczyna tkwiła wyprostowana i napięta jak struna, z szeroko otwartymi oczyma, nie wiedząc, co z sobą zrobić.
Dopiero po chwili, gdy Carney skończył ją całować, przypomniała sobie, że przecież nie wypada. Odsunęła się na pół kroku, jednocześnie odpychając Szkota rękoma, trzymając w uścisku jego dłonie.
- A ja w dalszym ciągu uważam, że za bardzo się spieszysz - rzekła, dając mu to do zrozumienia nieco chłodniejszym głosem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carney




Dołączył: 09 Lis 2015
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: Sob 8:39, 23 Kwi 2016    Temat postu:

Ku zdziwieniu Carney'a, Vasey nie dała mu twarz, nie kopnęła go ani nie uszkodziła w żaden inny sposób. Nie odwzajemniła też pocałunku, lecz, szczerze mówiąc, mężczyzna nie liczył na to jakoś szczególnie. To byłoby dla niej za dużo, zdawał sobie z tego sprawę. Z drugiej strony, elfka nie przerwała sama z siebie, tylko czekała aż on skończy. Dopiero wtedy go odepchnęła, jakby przypomniała sobie, że nie powinna się z nim całować. Nadal jednak nie puściła jego dłoni. Takiej kobiety Szkot jeszcze nie poznał. Spotykał już bojowo nastawione, reagujące bardzo gwałtownie na sam dotyk; spotykał takie, które chciały tylko tego samego co on i niczego więcej; spotykał kapryśne i wybredne, lecz nigdy nie widział kogoś takiego jak ona. Kogoś jednocześnie chcącego i nie. Ciężko mu było pojąć jej zachowania, niewpisujące się w dotychczasowo poznane ramy.
Chłodny ton głosu elfki nie zrobił na wilkołaku większego znaczenia, za to słowa nieco wyklarowały sytuację. Czyli jej zdaniem wszystko działo się za szybko. Pff. Gdyby tylko wiedziała ile czasu spędzał z niektórymi dziewkami. W porównaniu z nimi jego znajomość z Vasey była naprawdę długa. Widać ta liczyła na poważny związek zakończony pewnie ślubem. Gdy Carney sobie to uświadomił, dopadły go wątpliwości. Nie był pewien czy chciało mu się tyle czekać i zabiegać o jej względy, a już z pewnością wolał uniknąć zaciągnięcia przed ołtarz. Te wszystkie rzeczy - wierność, wiara, związki - nie były dla niego. A miłość? Wymysł jakichś głupców. Za dużo widział cierpienia, za dużo sam przeżył by wierzyć w jej istnienie.
Może jednak kobiecie chodziło o coś innego? Przecież zrozumienie jej graniczyło z cudem. Chcąc uniknąć niejasności spytał:
- A po co czekać? Na co?
Po chwili zaś dodał:
- Skoro nie chcesz mojej bliskości, to dlaczego mnie nie puszczasz?
Wskazał na swoje ręce. Ciekaw był jak na to zareaguje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vasey




Dołączył: 14 Paź 2015
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 6:18, 29 Kwi 2016    Temat postu:

Typowi faceci, myślą tylko o jednym. Vasey z przykrością stwierdziła, że mądrość rozpowiadana przez kobiety z rodzinnej wsi ma jakieś uzasadnienie. Szkot wcale się w niej nie zakochał, może odrobinę mu się podobała. Mimo całej swojej uprzejmości i delikatności, mimo tego, że na razie traktował ją jak równego sobie, nie słabszą kobietę, Vas czuła, że to się może zmienić. Zaszła za daleko.
- Rzeczywiście, chyba nie ma na co czekać. Muszę wracać - starała się mówić stanowczo i pewnie. Co do efektu szlachcianka nie była pewna. Postanowiła za to zdobyć się na odpowiedź do drugiego pytania. Spojrzała mu prosto w oczy i rzekła: - Nie wiem, czy chcę twojej bliskości. Postawiłeś mnie w kłopotliwej sytuacji, przyznaję. Coś mnie do ciebie ciągnie, ale nie sądzę, żeby wynikło z tego coś dobrego. Przynajmniej dla mnie - dodała, zdając sobie sprawę z tego, że mogło to zabrzmieć nieco egoistycznie. Trudno, taka była prawda. Nie miała obowiązku bycia miłym dla każdego mężczyzny, któremu się spodobała. Powoli wysunęła dłonie z rąk Carney'a i postąpiła kilka kroków w stronę drzwi. Przed wyjściem przystanęła, odwróciła głowę i posłała mężczyźnie zagadkowe spojrzenie.
- Może się jeszcze kiedyś spotkamy - rzuciła, nie żywiąc wielkich nadziei na zbudowanie jakiejś relacji z niezależnym i wolnym niczym wiatr Carney'em.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carney




Dołączył: 09 Lis 2015
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: Pią 6:41, 29 Kwi 2016    Temat postu:

Nie o takie czekanie mu chodziło i wiedział, że Vasey zdawała sobie z tego sprawę. Jej głos brzmiał tak, jakby chciała mówić pewnie, lecz nie miała w tym dużego doświadczenia. Krótko mówiąc, słabo jej to wyszło. Jednak nawet mimo tego, Carney wiedział, że kobieta pragnęła stąd wyjść. I to wywołało u niego wątpliwości. Nie był pewien czy powinien dalej starać się ją zdobyć czy raczej odpuścić. Z jednej strony zależało mu na niej - oczywiście w takim sensie żeby ją zdobyć - ale z drugiej wątpił w swoje szanse przy takim oporze z jej strony. Obie opcje wydawały się w tej sytuacji złe.
Dlaczego musiał wybrać akurat ją, tę najbardziej... problematyczną? To pytanie zaczęło coraz śmielej dobijać się do jego podświadomości. Czy to przez jej wygląd? Była ładna, fakt, ale uroda nie grała dla niego aż tak olbrzymiej roli. Charakter? Zdecydowanie wolał bardziej chętne i mniej nieśmiałe dziewki. Oryginalność? Mało kobiet nosiło spodnie, może to go tak zainteresowało. Trochę naciągane było to wtłumaczenie, doskonale o tym wiedział. Pozostawał więc zwyczajny kaprys. Najwidoczniej uparł się na nią bez żadnego konkretnego powodu i nie umiał powiedzieć czemu.
Mężczyzna wrócił myślami do teatru, bo odpowiedź na drugie pytanie trochę bardziej podniosła go na duchu. Czyli nie tylko on czegoś nie wiedział. Poza tym, elfkę coś do niego ciągnęło, a więc nie był jej obojętny. To już pewien sukces - mały, ale zawsze.
Na jej kolejne słowa Szkot postanowił zareagować z charakterystyczną dla siebie przekorą.
- Nic dobrego? W moim towarzystwie dzieją się same najlepsze rzeczy - zapewnił gorliwie. Przecież dzieci to największy skarb. A przynajmniej większość osób tak uważało.
Nieoczekiwanie Vasey puściła jego dłonie. MacLean postąpił za nią. Zatrzymał się nie za blisko, kiedy odwróciła głowę i coś powiedziała. Nie wykluczała możliwości spotkania. Słysząc to, wilkołak postanowił kuć dalej żelazo, póki było przynajmniej ciepłe. Może zabierze to więcej czasu i zachodu, lecz dało się jeszcze coś z tego wszystkiego uformować.
- Dokąd chcesz iść? - zadał niewinne pytanie, mając zamiar jeszcze zatrzymać elfkę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vasey




Dołączył: 14 Paź 2015
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:12, 04 Maj 2016    Temat postu:

Znowu za nią szedł, wciąż chciał być blisko niej. Dziewczyna była mu wdzięczna za trzymanie tego i tak małego dystansu. Uśmiechnęła się nawet, gdy zaproponował jej wspólny spacer. Powrót na rynek wcale nie musiał być samotny.
Z tego wszystkiego prawie zapomniała o Sarze. Vas zaczęła sobie wyobrażać zdegustowane parsknięcia złotej klaczy. Otrząsnęła się i odpowiedziała Carney'owi.
- To miło z twojej strony, że nadal chcesz mi towarzyszyć. Jak już wspomniałam, wracam na rynek, dokończyć występ.
Ruszyła żwawym krokiem, nie oglądając się za siebie. Wstrzymała oddech, chcąc słyszeć, czy Szkot podąża za nią. Wyszła na zewnątrz, gdzie natychmiast dopadła ją zaniepokojona Sara.
- Jestem przecież - mruknęła do wielkiego zwierzęcia, głośno wydmuchującego powietrze przez rozedrgane chrapy. Uspokoiwszy się nieco, złota klacz spojrzała na właścicielkę z wyrzutem. Gdzieś ty była tak długo? Zostawiłaś mnie na środku ulicy, a sama weszłaś za tym typem w jakiś ciemny otwór.
- Przepraszam, kochana - Vas pogładziła ją po czole. Nie mogąc się powstrzymać, burknęła pod nosem - Panikarz.
Wiedziała, że ruganie klaczy było nieuzasadnione, ale czasem płochliwa natura koni zwyczajnie ją irytowała. Zawdzięczała Sarze bardzo wiele i gdyby nie ona, młoda szlachcianka nie zaszłaby daleko.
/zt


Ostatnio zmieniony przez Vasey dnia Nie 1:11, 15 Maj 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carney




Dołączył: 09 Lis 2015
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: Czw 16:56, 05 Maj 2016    Temat postu:

Vasey znowu zaskoczyła go swoimi słowami. Czy on wspomniał coś o tym, że chce z nią gdzieś iść? Po prostu zapytał, mając w zamiarze udawanie zaangażowanego. Otworzył usta aby coś powiedzieć, lecz przecież ona wcale nie musiała wszystkiego wiedzieć. Pozostał więc cicho.
Carney nie zdążył zatrzymać elfki, gdy ta zdążyła już wyjść z budynku. Miał za to czas na zastanowienie się czy chce dalej ciągnąć tę znajomość. W sumie, co mu szkodziło? Nigdzie się nie spieszył, pieniędzy też miał na razie wystarczająco dużo. Poza tym, łatwiej było zaciągnąć się do jakiejś armii w większym mieście, takim jak to, niż w mniejszym. Postanowił więc jeszcze raz spróbować z Vasey. Przecież zawsze mógł odpuścić i się wycofać, gdyby sytuacja przestała mu odpowiadać. Podążył bezszelstnie za kobietą, która właśnie rozmawiała ze swoim wierzchowcem. Mężczyzna przyglądał się temu z ukrywanym rozbawieniem. Gadać do zwierzęcia. Co za bezsens. Nie mógł jednak nie zauważyć, że klacz była oczkiem w głowie właścicielki. Lśniąca sierść, wyczesana grzywa, zadbane kopyta - to, i wiele innych, wyraźnie wskazywały na dużą wartość wierzchowca dla kobiety.
- Piękny koń - przyznał. - Gdzie ją kupiłaś?
Chciał podejść do zwierzęcia bliżej, lecz ze swoich wcześniejszych doświadczeń wiedział, że niektóre reagowały dość gwałtownie. Chyba po prostu jakoś wyczuwały zagrożenie spowodowane jego wilkołactwem. Miał nadzieję, że nie zdemaskuje się tym przed elfką. To było ostatnim, na co by liczył.

/pisze to osoba, która potrafi siedzieć na pastwisku parę godzin, opowiadając koniowi o takich czy innych pierdołach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.maravillas.fora.pl Strona Główna -> Północne dzielnice Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Style edur created by spleen & Programy.
Regulamin