Forum www.maravillas.fora.pl Strona Główna
 
 FAQFAQ   FAQSzukaj   FAQUżytkownicy   FAQGrupy  GalerieGalerie   FAQRejestracja   FAQProfil   FAQZaloguj 
FAQZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   
Wizyta artystów
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.maravillas.fora.pl Strona Główna -> Eventy zakończone
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Carney




Dołączył: 09 Lis 2015
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: Nie 18:41, 07 Sie 2016    Temat postu:

Ataraxia najwyraźniej usilnie chciała, aby uznał ją za równą sobie, albo nawet za kogoś lepszego. Wolne żarty. Aż tak jeszcze na głowę nie upadł. Nie znaczyło to jednak, że nie miałby specjalnie udawać.
Odpowiedź kobiety go rozczarowała. A więc chodziło tylko o zwierzę. Ale czy na pewno? Szkot nie chciał w to wierzyć. Te słowa uświadomiły mu też, że prawdopodobnie pantera jest dla wilkołaczki ważna. Kolejna z bzikiem na punkcie swojego pupila.
Carney niemal modlił się, aby jego towarzyszka nie odsunęła się i na szczęście tak się nie stało. Ba, nawet sama się przysunęła, aż mógł poczuć ciepło jej ciała. Gdyby tylko nie wczepiała się tak mocno w jego plecy. Poruszył się nieznacznie, choć nie przeszkadzało mu to aż tak bardzo. Sam uległ pokusie i przesunął delikatnie dłonią po jej talii. Nagle, zdecydowanie za szybko, Ataraxia odsunęła się z rumieńcami i spuszczonym wzrokiem. Wyglądała zupełnie jakby... jakby się zawstydziła. Ona?! Taka niezaleźna, niepokorna, zdawałoby się, kobieta speszyła się zwykłym pocałunkiem? Wilkołak nie wierzył własnym oczom. Im dłużej na nią patrzył, nabierał jednak większej pewności. Zdecydowanie musiał coś z tym zrobić, bo inaczej ona, tak jak Vasey, również mu ucieknie. Musnął jej ramię, po czym przesunął rękę niżej, aby złapać jej dłoń. Następnie ugiął kolana i spróbował złapać jej wzrok. Uśmiechnął się, unosząc brew.
- Hej, co się stało? - spytał łagodnie. - Przecież nie robisz nic złego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nerezza




Dołączył: 25 Lut 2016
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzym

PostWysłany: Wto 0:06, 09 Sie 2016    Temat postu:

Była trochę zła na siebie, że tak zareagowała. Potarła lewy policzek - ten bez blizny - jakby chciała zetrzeć z niego rumieńce. Jednak po chwili opuściła rękę.
Bardziej się zdenerwowała, gdy zaczęła czuć na sobie natarczywy wzrok mężczyzny. Mając spuszczoną głowę, doskonale widziała podłoże i szybko zauważyła obok siebie niewielki kamyk. Kopnęła go, niby przed przypadek celując nim w Carneya. Nie włożyła w to dużo siły, ale była pewna, że ten poczuje uderzenie.
- Co się tak gapisz? - burknęła. - Wiem, że jestem ładna, no ale bez przesady.
Nie minęło dużo czasu, a poczuła, że mężczyzna łapie ją za dłoń. Nie namyślając się, ścisnęła jego rękę, przy okazji przesuwając po nim kciukiem. Z niemałą satysfakcją zauważyła, że to teraz on szuka jej wzroku. Nie mogąc się powstrzymać, spojrzała mu głęboko w oczy.
- Może i jest we mnie trochę arystokratycznej krwi, ale to nie oznacza, żebyś się przede mną kłaniał. - powiedziała, a na jej twarzy z powrotem pojawił się bezczelny uśmiech.
- Nic się nie dzieje. - odpowiedziała na jego pytanie. - I wiem, że to nic złego. Ale nie wiem, co ty mi zrobiłeś, czy rzuciłeś na mnie jakiś urok lub zaklęcie. W sumie nieważne, co to było, ale radzę ci to cofnąć, bo się pogniewamy. - dodała ostrzejszym tonem.


Ostatnio zmieniony przez Nerezza dnia Wto 0:06, 09 Sie 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carney




Dołączył: 09 Lis 2015
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: Wto 19:16, 09 Sie 2016    Temat postu:

Uwagę Carneya, skupioną prawie całkowicie na kobiecie, rozproszyło szturchnięcie w nogę. Wątpił, żeby kamyk sam ku niemu pospieszył, skierował więc podejrzliwy wzrok ku rozmówczyni. Czyżby chciała go od siebie odstraszyć? Jeśli tak, to będzie musiała się bardziej postarać.
- No widzisz, taka jesteś ładna, że się napatrzeć nie mogę - odrzekł z zawadiackim uśmiechem.
Szkota ucieszyło, że Ataraxia nie odtrąciła jego dłoni i pogładziła ją kciukiem. Przyjemne uczucie.
Wspomnienie wilkołaczki o arystokratycznej krwi przypomniało mężczyźnie jego pochodzeniu. Może i nie był krewnym samego króla, lecz naczelnik klanu stał dosyć wysoko w szkockiej hierarchii. Fala wspomnień, która sama do niego przypłynęła, została od razu odrzucona. Carney nie zamierzał tracić czasu na rozmyślanie o czymś, co dawno było już nieprawdą. Aby odciągnąć myśli od swojej przeszłość skupił się na słowach kobiety. Z jej słow wynikało, iż pochodziła z jakiegoś dostojnego rodu. Stąd ta jej duma i arogancja. Może też dlatego trzymała go na dystans - zapewne uznawała go poniekąd za "niegodnego" samej siebie. Do całego obrazka nie pasowała tylko jedna rzecz - uprawiane przez nią złodziejstwo. Z tego co wiedział, panienki z dobrych domów raczej się tego nie uczą. Gdzie więc Ataraxia poznała tajniki tego niezbyt chlubnego zajęcia? Jej akcent wskazywał odmienne pochodzenie, co mogło wskazywać na ucieczkę z rodzinnego domu i, prawdopodobnie, życie na ulicy. Najwyraźniej nie utrzymywała dobrych kontaktów z krewnymi. Ciekawe tylko co było powodem czego - czy uciekła a potem nauczyła się kraść, czy to z tego powodu musiała opuścić miejsce zamieszkania.
- Jesteś arytokratką? - spytał, aby się upewnić. - Czyli jednak mamy coś wspólnego.
Nie nazwałby siebie jakimś wielmożą, ale kto mu zabroni nieco nagiąć swój status? Wątpił, żeby wilkołaczka kiedykolwiek była w Szkocji, więc jeśli tylko odpowiednio przedstawi fakty, nie miałaby powodów by mu nie uwierzyć.
Zabawne, że kobieta wspomniała o magii akurat gdy nie używał magnetyzmu tak intensywnie jak zwykle. Nie widząc bowiem powalających efektów od samego początku, nie chciał skupiać się na nim bez sensu. Magnetyzm oczywiście cały czas "działał", ale w nieduży sposób. Dlatego też mężczyzna nie przejął się ostrzejszym tonem i rzekł:
- Oj, przepraszam, nie sądziłem, że mój urok osobisty aż tak na ciebie działa. Niestety, nie potrafię się go pozbyć, ani tym bardziej "cofnąć". - Wzruszył ramionami z szelmowskim uśmiechem. Następnie przyciągnął znienacka Ataraxię do siebie objął ją w talii i powiedział, patrząc jej w oczy:
- Możesz mnie okłamać, udawać przede mną obojętność, ale samej siebie nigdy nie oszukasz.
Od razu po tych słowach puścił rozmówczynię, tworząc między nimi mały dystans. Bardziej niż słowa obchodziła go jej reakcja, obserwował ją zatem jednocześnie dyskretnie jak i uważnie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nerezza




Dołączył: 25 Lut 2016
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzym

PostWysłany: Pią 0:01, 12 Sie 2016    Temat postu:

Gdy Carney spojrzał na nią podejrzliwym wzrokiem, uniosła kąciki ust w niewinnym uśmiechu. Nogą znalazła i przygotowała sobie kolejny kamyk, tak na wszelki wypadek.
- Skoro nie możesz się na mnie napatrzeć, to załatw sobie mój portret, opraw w ramkę i powieś w pokoju. Wtedy będziesz się mógł gapić tyle, ile chcesz. – powiedziała to takim tonem, jakby udzielała jakiejś ważnej rady.
Lekko przechyliła głowę na bok, słysząc pytanie mężczyzny.
- Oczywiście, że jestem arystokratką. Nie widać? – to mówiąc, oparła ręce na biodrach i uważne zmierzyła go wzrokiem szarych, zimnych oczu. – Za to ty na takiego nie wyglądasz.
Uniosła brew i prychnęła, co ponownie można było skojarzyć z panterą. Rez nie wiedziała, czy jej rozmówca żartuje, czy mówi na poważnie, więc postanowiła odpyskować.
- Twój urok osobisty? Że niby co? Ja jakoś go nie zauważyłam. – odparła, lekko mrużąc oczy i po raz kolejny uważnie przyjrzała się Carneyowi. – Nie, nadal nic nie widzę. I nie udawaj głupiego, bo coś musiałeś zrobić, żebyś mi się spodobał.
Odruchowo oparła ręce na jego torsie, gdy przyciągnął ją do siebie. Wysłuchała jego słów z wyrazem twarzy, który można było uznać za nieodgadniony. Gdy tylko ją puścił, najpierw się uśmiechnęła, a potem roześmiała. Zakryła usta dłonią.
- Patrzcie, filozof się znalazł. Znasz jeszcze jakieś stwierdzenia rodem z tandetnego romansidła?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carney




Dołączył: 09 Lis 2015
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: Pon 20:00, 15 Sie 2016    Temat postu:

Carney nie wierzył ani trochę w niewinny uśmieszek, jaki pojawił się na twarzy wilkołaczki. Postanowił zachować czujność.
- Zdecydowanie wolę cię oglądać na żywo - zapewnił mężczyzna w odpowiedzi na radę, która, szczerze mówiąc, niezbyt mu odpowiadała. Jakby po coś miał przydać mu się jej portret.
Na kolejną uwagę kobiety, Szkot uniósł brew, krzyżując ręce na torsie. Nie omieszkał zauważyć jak uważnie i, przede wszystkim, jak często tamta mierzy go wzrokiem.
- Na kogo w takim razie wyglądam? - spytał z przekornie. Wiedział, że nie nosił się tak, jak na naczelnika klanu przystało, lecz przecież nie miał już szans nim być.
Kolejna uwaga bynajmniej go nie dotknęła, pomyślał jednak, że Ataraxia pozwala sobie na zbyt wiele. Poprzednie komentarze jeszcze był w stanie przełknąć, ale kolejne to już nieco za dużo.
- Może gdybyś zwracała uwagę na coś poza czubkiem własnego nosa byłoby ci łatwiej - poradził jej z ledwo słyszalną w głosie wyższością. Nie zamierzał zdradzać się z magnetyzmem, bo i po co? Na pewno by to my nie pomogło, a nawet mogłoby wilkołaczkę zniechęcić. Z resztą, ją nietrudno było zrazić. Czymkolwiek.
Oparcie przez kobietę rąk na jego klatce piersiowej obudziło w Szkocie iskierkę nadziei, która zgasła po braku jakiejkolwiek reakcji. Jej śmiech nieco go zmieszał, jednak późniejsze słowa wyjaśniły jego powód. Mimo to, kolejna docinka nie wytrąciła go z pantałyku.
- Widzę, że sporo ich czytasz, skoro tak się znasz - rzekł, opierając wyprostowaną rękę o ścianę Domu Luster tuż nad ramieniem wilkołaczki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vasey




Dołączył: 14 Paź 2015
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 6:48, 16 Sie 2016    Temat postu:

Polska mowa musiała zaskoczyć Kozaków o wiele mocniej niż jej akrobacje. Vasey usiadła z powrotem na grzbiecie Sary i oddała czapkę właścicielowi. Nawet on roześmiał się z niezręcznej sytuacji.
Po chwili namysłu na pytanie Vasey odpowiedział przyglądający jej się uważnie Kozak. Wszystko wskazywało na to, iż jest on ich przywódcą. Jego słowa przypadły szlachciance do gustu. Zaiste, był to mężczyzna światowy a nie dzikus ze stepu. Dziewczyna wysłuchała do końca dowódcy konnych akrobatów i bez dłuższych przemyśleń przystała na ich propozycję.
– Pomogę wam się dostać do Zakątka Artystów i chyba nawet wiem, dlaczego was nie wpuścili. Mnie też jest niezmiernie miło. – Słysząc imiona Kozaków odpowiedziała – Jestem Vasey.
Na pytanie o to, dlaczego przybyła do Maravillas, odbyła błyskawiczną naradę w myślach. Nie znalazła powodów, dla których nie miałaby powiedzieć im prawdy. Częściowo.
– Jakiś czas temu przeprowadziłam się tu w poszukiwaniu miejsca dla siebie i mojego konia – poklepała Sarę po złotej szyi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nerezza




Dołączył: 25 Lut 2016
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzym

PostWysłany: Pią 0:48, 19 Sie 2016    Temat postu:

- Na żywo to sobie możesz oglądać kwiatki na łące, a nie mnie. - burknęła, nie mogąc powstrzymać się od komentarza.
Chwilę zastanowiła się nad pytaniem mężczyzny. Lekko przechyliła głowę na bok, po raz kolejny otaksowując go wzrokiem. Gapienie się na niego jak sroka w gnat sprawiało jej przyjemność, jednak nie chciała się do tego przed sobą przyznać. Tym bardziej nie chciała, żeby Carney tak pomyślał, więc czym prędzej skierowała wzrok na bliżej nieokreślony punkt.
- Wyglądasz jak ktoś, komu się nudzi, więc zaczepia młode, niewinne i bezbronne dziewczyny. - odpowiedziała z nieco kokieteryjnym uśmiechem. Sądząc po jej tonie, nie przeszkadzało jej to, że jest zaczepiana.
Jego kolejne słowa niezbyt jej się spodobały. Że niby ona patrzy tylko na czubek swojego nosa? Taka zniewaga nie ujdzie mu płazem, już ona tego dopilnuje. Jednak teraz nie miała pomysłu na żadną pyskówkę, więc nie odniosła się do jego słów. Uniosła tylko hardo głowę do góry, dając do zrozumienia, że usłyszała jego komentarz i jej się on nie spodobał.
Nie chciała się przyznać, że nie potrafi czytać, więc wolała skłamać.
- Rzadko czytam romanse. Jeśli już, to w przerwie między dziełami...tego, jak on miał? A, Horacego. - powiedziała gładko, mówiąc pierwsze imię które przyszło jej do głowy, a kojarzyło jej się z jakimiś utworami do czytania. Chciała również wyjść na inteligentną.
Dopiero teraz zauważyła, że Carney oparł rękę nad jej ramieniem. Sama nie wiedziała czemu, ale jej się to nie spodobało. Być może dlatego, że raczej nie przepadała za takim gestem ze strony mężczyzn, czuła się wtedy trochę przygniatana. Nie namyślając się długo, z zaskakującą szybkością uderzyła go otwartą dłonią w policzek. Niech sobie nie myśli, że może bezkarnie nad nią wisieć i ją urażać, nawet jeśli nie kwalifikowało się to do wielkich zbrodni.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carney




Dołączył: 09 Lis 2015
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: Pią 23:49, 19 Sie 2016    Temat postu:

- A ja mimo wszystko wolę patrzeć na ciebie niż na jakieś zielska - rzekł Carney z zachęcającym uśmiechem. Ataraxia zachowywała się zupełnie jakby nie lubiła jak się na nią patrzyło, lecz jednocześnie jakby pragnęła jego uwagi - przecież gdyby było inaczej, nie trzymałaby się tak blisko.
I znowu mierzyła go bardzo uważnie wzrokiem. Mężczyzna nie mógł tego nie skomentować.
- Aż tak ci się podobam? - zapytał, przekrzywiając głowę, aby poszukać jej wzroku. Jednocześnie odpiął niby mimochodem koszulę, odsłaniając ciut bardziej muskularny tors.
- Nie, nie, nie, zaczepiam tylko te ładne - zapewnił, w odpowiedzi na jej uwagę. Chociaż miała trochę racji, najczęściej zagadywał do młodych, niewinnych i przede wszystkim naiwnych dziewek. Szkoda, że tutaj jeszcze na taką nie trafił.
Horacy, ciekawe. Szkot nie przepadał za starożytnymi poetami, z resztą nie czytał ostatnio zbyt wiele. Za bardzo irytowało go moralizowanie obecne w większości utworów. Nie miał zbytniej ochoty na pogawędkę o literaturze, z resztą nie wiedział czy wilkołaczka kłamała z tą umiejętnością czytania czy nie. Uważała się za arystokratkę, więc przypuszczalnie mówiła prawdę. Równie dobrze mogła jednak wszystko tylko zmyślić. Cóż, Carney nie miał pomysłu jak to sprawdzić, bo nie chciał podpuszczać rozmówczyni. Jeszcze w jakiś pokręcony sposób uznałaby, że ma ją za głupią. To byłoby samobójstwo.
Niewinny gest, czyli oparcie się o ścianę obok okazało się nie takie niewinne. Ataraxia zaatakowała go zbyt szybko, nie miał szans zareagować. Uderzony policzek zabolał, podobnie jak obite już wcześniej ego. Może powinien już dawno się nauczyć, że do kobiet potrzeba delikatności i cierpliwości. Może wtedy przestałby się dziwić. Niestety, przecież nie mógłby znieśc takiej obrazy. Chwycił błyskawicznie kobietę za nadgarstek, przyciągnął do siebie i wysyczał jej do ucha:
- Nie mam pojęcia czym sobie zasłużyłem na takie traktowanie, ale skoro tak bardzo ci nie odpowiadam, to już mnie nie ma.
Puścił ją, po czym odwrócił się, żeby odejść. Miał jednak cichą nadzieję, iż Ataraxia nie pozwoli mu zbytnio się oddalić.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nerezza




Dołączył: 25 Lut 2016
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzym

PostWysłany: Nie 1:05, 21 Sie 2016    Temat postu:

- Tak naprawdę, to podobasz mi się tylko trochę, bo rzuciłeś na mnie jakiś urok czy cholera wie co. Zwykle gustuję w... ech, nieważne. - odpowiedziała. Już miała powiedzieć, że zazwyczaj podobają jej się dziewczyny, ale zdążyła ugryźć się w język. Zdążyła się przyzwyczaić, że o czymś takim lepiej nie wspominać.
Nie mogła powstrzymać się od gapienia i lekkiego uśmiechu, gdy mężczyzna odpiął swoją koszulę. Cicho zagwizdała.
- Już się rozbierasz? Tak przy wszystkich? Widzę, że ci się spieszy. - rzekła, przesuwając wzrokiem po jego torsie. Teraz to ona się popatrzy.
Zwróciła spojrzenie szarych oczu na jego twarz, gdy usłyszała jego kolejne słowa.
- Czyli niby sugerujesz, że jestem ładna? Dzięki. - odparła beznamiętnym tonem. Wątpiła, że mężczyzna uważa ją za ładną z tymi wszystkimi kolczykami i makijażem na pandę. Wyglądała raczej na zbuntowaną nastolatkę, która urwała się z jakiejś podejrzanej imprezy niż na typową piękność, ale Rez nie chciała się o to wykłócać.
Ucieszyła się w duchu, że Carney nie ciągnął dalej tematu czytania i literatury, bo na pewno palnęłaby jakieś głupstwo i się skompromitowała. I wyszłaby na kłamczuchę. Sama nie wiedziała, co by było gorsze.
Gdy uderzyła mężczyznę, ten chwycił ją za nadgarstek - ponownie trochę za mocno - i przyciągnął ją do siebie. Mimowolnie zrobiła krok do przodu i z bliżej nieokreślonym wyrazem twarzy wysłuchała jego słów. Nie spodobały jej się one, tak samo jak nie spodobało jej się to, że Carney odwrócił się tyłem do niej, najwidoczniej mając zamiar odejść. Chciała go jakoś zatrzymać. Również nie chciała, żeby ten pomyślał, że jej zależy na tym by nie odszedł. To by było poniżej jej godności, prosić kogoś, żeby został. Więc Rez zaczęła gorączkowo myśleć, co by tu powiedzieć, żeby nie wyjść na desperatkę. Rozwiązanie szybko przyszło jej do głowy i sama się zdziwiła, że od razu o tym nie pomyślała.
Oparła ręce na biodrach i uniosła głowę do góry, patrząc z wyższością na plecy mężczyzny, wręcz wwiercając się w nie wzrokiem. Na jej twarzy znowu pojawił się bezczelny uśmiech.
- Baba go uderzyła i od razu ucieka. Cienias, nie mężczyzna. - powiedziała może odrobinę za głośno. Może jeszcze mamusi się poskarżysz?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carney




Dołączył: 09 Lis 2015
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: Nie 11:27, 21 Sie 2016    Temat postu:

Ataraxia najwyraźniej uparła się na jakieś czary czy uroki i za nic nie chciała uwierzyć w niewinność Carneya. Przecież nie umiał całkowicie "wyłączyć" magnetyzmu; nawet gdy on sam tego nie chciał, ten cały czas działał w małym stopniu na wszystkie kobiety. Gdyby jednak mężczyzna chciał się na nim skupić, wilkołaczka na pewno by to odczuła. Tymczasem, ona chyba nie potrafiła się do czegoś przed sobą przyznać. Czyżby się zakochała?
- Podobam ci się tylko trochę? - powtórzył jej słowa. - Całkiem nieźle kłamiesz, muszę przyznać. - Uśmiechnął się szelmowsko.
- Mam nadzieję, że przystojni Szkoci pozostają w sferze twoich zainteresowań - dodał zaraz, nawiązując do dalszego ciągu jej wypowiedzi. Mógłby podrążyć trochę ten temat, lecz nie chciał wyjść na wścibskiego.
Kobieta najwyraźniej nie mogła oderwać wzroku od torsu Carneya. Podobało mu się to.
- A ja widzę, że nie możesz się napatrzeć - odpowiedział takim tonem, jakby się czymś chwalił.
Reakcja wilkołaczki na komplement zasugerowała, że ta albo w niego nie wierzyła, albo się z nim nie zgadzała. Cóż, nie była olśniewająco piękna, lecz brzydką też by jej nie nazwał. Z resztą, uroda nie grała dla niego największej roli. Liczyły się inne rzeczy. Wilczy wirus też znajdował się gdzieś na liście.
Ataraxia nie wyrywała mu się, co odczytał jako dobry znak. Może i mała rzecz, ale przecież od czegoś trzeba zacząć.
Jej słowa obudziły w Szkocie mieszankę negatywnych uczuć. Nie dość, że go uderzyła, to jeszcze umniejsza jego męskość. I na dodatek to wspomnienie o matce. Zacisnął zęby, gdy zauważył jak paru przechodniów mierzy go spojrzeniami, w których czaiła się pogarda. Już miał się odwrócić i wyrazić swoją złość, w porę jednak zrozumiał jaki jest cel kobiety. Najwyraźniej, nie chcąc otwarcie się do tego przyznać, pragnęła, aby został. Poza tym, wcale nie szydziła z jego rodziny, chciała go tylko sprowokować. O nie, popełni znowu tego samego błędu. Nie bez pewnego trudu poskromił złość. Zatrzymał się i odwrócił nieznacznie głowę, spoglądając na nią kątem oka.
- Taka jesteś zdesperowana, żeby mnie zatrzymać? Wybacz, nie działają na mnie jakieś marne prowokacje - rzekł i postąpił kolejny krok naprzód. Oby znowu coś powiedziała. Może i na to nie wyglądało, ale naprawdę nie chciał stąd jeszcze iśc.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nerezza




Dołączył: 25 Lut 2016
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzym

PostWysłany: Pon 0:39, 22 Sie 2016    Temat postu:

- Przecież nie kłamię. - zaprotestowała. I jeszcze ten jego uśmiech. Rez postanowiła po raz drugi zrobić użytek z kamieni. Dotknęła nogą ten, który przygotowała sobie wcześniej, i posłała go w stronę mężczyzny. Może i zachowywała się w ten sposób jak dziecko, ale jej kompletnie to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, nawet ją to bawiło.
- Jeszcze nigdy nie spotkałam przystojnego Szkota, przynajmniej mi się tak wydaje. Ale myślę, że mogłabym się takim zainteresować. - odparła. Dobrze, że nie musiała dalej ciągnąć tego tematu.
Kolejne słowa mężczyzny i ton, jakim je wypowiedział sprawiły, że spojrzała na niego z rozbawieniem.
- Chyba ktoś ma tu o sobie zbyt duże zdanie. - rzekła, nawiązując do całego zachowania i wszystkich wypowiedzi Carneya.
Rez była pewna, że po takiej prowokacji wilkołak zatrzyma się i co najmniej się zdenerwuje. A ten zamiast tego przejrzał ją i wyglądał, jakby naprawdę chciał sobie odejść. Zastanowiła się, czy ona naprawdę jest taka przewidywalna i nudna? Być może, ale to nie oznacza, że zamierza to tak zostawić. W jej głowie szybko pojawiły się pomysły, co by tu jeszcze powiedzieć. Stanęła pewniej na nogach, jej uśmiech stał się bardziej bezczelny, a spojrzenie bardziej dumne.
- Tak, tak sobie wmawiaj. - kontynuowała nawet bez mrugnięcia okiem. Była pewna siebie i wydawało się, że nic tej pewności nie może zachwiać - Po prostu się przyznaj, że boisz się, że znowu cię uderzę. I że będzie to boleć, i może nawet będziesz miał siniaka na tej twojej przystojnej twarzyczce. A to by była dla ciebie katastrofa, prawda?
Nagle postanowiła zmienić taktykę. Lekko przechyliła głowę na bok.
- Albo uciekaj, skoro chcesz. Biegnij do swojej mamy popłakać w spódnicę, że nawet dziewczyny nie potrafisz porządnie poderwać.
Domyślała się, że tymi słowami mogła przesadzić, i to porządnie. Jednak na razie nie przejmowała się tym, bo była w swoim żywiole. Lubiła prowokować, a jej arogancja i skłonność do pyskówek tylko jej w tym pomagały. Zapomniała nawet o tym, po co chciała zatrzymać przy sobie mężczyznę. Teraz liczyła się dla niej tylko jego reakcja.


Ostatnio zmieniony przez Nerezza dnia Pon 0:41, 22 Sie 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carney




Dołączył: 09 Lis 2015
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: Śro 23:12, 24 Sie 2016    Temat postu:

Carney był tak przekonany o zauroczeniu Ataraxii, że nawet największe zaklinanie by go nie przekonało.
- Jakoś ci nie wierzę. Ale rozumiem, przecież nie mogę się zorientować, że to gapienie się na mnie nie jest bez powodu. - Może i powinien był powiedzieć to tylko w myślach, lecz nie mógł już dłużej zgrywać głupiego.
Zachowanie czujności okazało się mieć swoje korzyści. Mężczyzna w ostatniej chwili zauważył mknący ku niemu kamyk i zatrzymał go butem. Chwilę zastanawiał się co z nim zrobić, bo nie chciał kontynuować dziecinnej gierki w tanie zaczepki. Po chwili schylił się, aby podnieść przedmiot.
- Chyba już nie masz pomysłu jak zwrócić moją uwagę, co? - zasugerował, po czym odrzucił kamyk, który upadł z cichy stuknięciem kawałek dalej.
Szkot zmieszał się, słysząc kolejną wypowiedź kobiety. Wątpił, żeby nie zrozumiała aluzji do jego narodowości. Musiała zatem tylko udawać
- Jak to nie? - spytał. Rozłożył ręce jakby się prezentował. - A ja?
Rozbawienie Ataraxii udzieliło się i jemu - uśmiechnął się na jej słowa.
- Popatrz, pomyślałem dokładnie to samo. Bo mówisz o sobie, prawda? - Może i był w stosunku do niej chamski, lecz ona przecież też nie zostawiała na nim suchej nitki. Carney nie zamierzał pozwolić wilkołaczce pomyśleć, że będzie grzecznie znosił wszystkie jej docinki.
Wojownik uśmiechnął się, gdy jego rozmówczyni znowu się odezwała. Czyli jednak nie potrafiła dać mu odejść. Wiedział, że była to prowokacja i gdyby nie to, nie darowałby takich słów. Tu jednak sytuacja wyglądała inaczej. Znając ewentualne przyszłe konsekwencje, mężczyzna potrafił się opanować. Jednakże, nie mógł też pokazać, że w ogóle go to nie dotknęło. Odwrócił się więc i podszedł powoli do kobiety, ponownie zmniejszając dystans między nimi. Wbił w nią zdecydowane spojrzenie.
- Z nas dwojga, to nie ja jestem tym, który musi coś sobie wmawiać i oboje to wiemy. - Zbliżył się jeszcze bardziej, dotykając ją swoim ciałem, po czym rzekł kpiąco i tak cicho, że nikt poza nią by tego nie usłyszał: - A mały siniaczek to żadna katastrofa, szczególnie dla wilkołaka. Co innego przyznać się do czegoś przed kimś, nieprawdaż? To dopiero jest ujma.
Carney odsunął się, gdy powiedziała to o płakaniu w spódnicę. Nie miał pojęcia czemu tak uczepiła się jego mamy, lecz na razie nie przeszkadzało mu to aż tak bardzo. Gdyby tylko ją obraziła, skutki byłyby dużo bardziej opłakane. Coś jednak musiało być na rzeczy, skoro kobieta już drugi raz wspomniała o matce. Nie mógł tak tego zostawić.
- Znowu wspominasz o mojej matce. Zupełnie jakbyś miała do swojej o coś żal. - Mężczyzna zrobił pobłażliwą minę. - Zupełnie jakbyś była porzucona. Niekochana.
To było pierwsze, co przyszło mu do głowy i nie wiedział czy miał rację czy nie. Zdawał sobie sprawę, że jeśli się nie mylił, mógł dotknąć czułego punktu. Cóż, jeśli tylko oznaczało to pozostanie tutaj wilkołaczki, mężczyzna nie czuł się winny. Na jego twarzy wykwitł kpiący uśmiech.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nerezza




Dołączył: 25 Lut 2016
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzym

PostWysłany: Pią 0:03, 26 Sie 2016    Temat postu:

- No właśnie, nie możesz się zorientować. - powiedziała, udając, że nie słyszała ukrytej w słowach mężczyzny ironii.
Skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała na Carneya spode łba, kiedy ten złapał i odrzucił na bok kamyk, który kopnęła w jego stronę. Kompletnie zignorowała jego stwierdzenie.
- No i popsułeś zabawę. - burknęła zamiast tego, wyraźnie niezadowolona. Może i była to dziecinna zaczepka, ale Rez przecież była jeszcze prawie dzieckiem. Z wyglądu i charakteru również.
Słysząc jego pytanie, lekko uniosła brew i oparła ręce na biodrach.
- Ty? Przystojny? Być może, ale na pewno nie w moim typie. - stwierdziła krótko. Nie miała zamiaru mówić, jacy mężczyźni jej się podobają, bo po prostu nie widziała w tym sensu.
Po raz drugi roześmiała się, zakrywając usta dłonią. Spojrzała na Carneya z błyskiem w oku. Jednak potrafi się odgryźć pomyślała. Szczerze powiedziawszy, zaczęła w to powoli wątpić.
- Oczywiście, że nie mówię o sobie, tylko o tobie, głuptasku. - odpowiedziała takim tonem, jakby mówiła do dziecka. - Ja, w przeciwieństwie do ciebie, nie mam o sobie wysokiego zdania.
Po kolejnych złośliwościach Rez, wilkołak odwrócił się i z powrotem zbliżył się do niej. Uśmiechnęła się z lekką satysfakcją i spojrzała mu prosto w oczy. Nie przejęła się tym, że zmniejszył dystans między nimi do minimum, tak samo nie przejęła się jego stanowczym spojrzeniem. Na jego słowa zareagowała z charakterystyczną dla siebie wyniosłością.
- Nie wiem, o czym mówisz i co masz na myśli. - rzekła, nie spuszczając z niego wzroku. Skąd niby on mógł wiedzieć, czy Rez sobie coś wmawia i co wmawia, skoro ona sama tego nie wiedziała. Zresztą, nie chciała się w to zagłębiać. Zamiast tego, zupełnie mimowolnie, wzięła głęboki oddech, przy okazji wdychając zapach Carneya. Dawno nie stała tak blisko wilkołaka i zapomniała, że może to być nawet przyjemne.
Jednak jego kolejne słowa jej się nie spodobały. Chociaż określenie "nie spodobały się" to za mało. Dziewczyna pochyliła głowę na bok, jakby mężczyzna uderzył ją w twarz, zamiast krótko skomentować relację między nią a jej matką. Najgorsze było to, że miał całkowitą rację. Zapewne nie wiedząc o tym, właśnie rozdrapał starą ranę, która jeszcze się nie zagoiła.
- Dupek. Wstrętny, okropny, chędożony dupek. - walcząc z emocjami i łzami napływającymi jej do oczu powiedziała to na tyle cicho, że wątpiła, żeby Carney ją usłyszał. Nie chciała się przed nim rozpłakać, ale to było zbyt silne.
Szybkim ruchem ręki otarły łzy z policzków, robiąc miejsce na nowe. Drugą ręką uderzyła wilkołaka w twarz. Nie było to mocne uderzenie, bo jeszcze nie doszła do siebie po tym mentalnym ciosie. Jednak to było dla niej za mało, chciała się jakoś na nim zemścić, sprawić, żeby go również zabolało. Tak, jak boli teraz ją. Zgieła więc nogę w kolanie i uderzyła go nim między nogi. Był to cios silniejszy od poprzedniego, jednak dziewczyna nadal nie włożyła w to całej swojej energii, ponieważ zachowała ją na ostatniego kopniaka. Ustawiła się bokiem do mężczyzny, ponownie zgięła prawą nogę w kolanie, uniosła ją, po czym szybko wyprostowała, celując w jego brzuch. Dopiero po tym odsunęła się. Z powrotem oparła się o ścianę Domu Luster i zamknęła oczy, powoli się uspokajając. Łzy rozmazały jej makijaż, tworząc na policzkach czarne ślady.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carney




Dołączył: 09 Lis 2015
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: Pon 11:33, 29 Sie 2016    Temat postu:

Ataraxia zachowywała się nadspodziewanie dziecinne. Szkot nie pomyślałby, że taka jest, szczególnie patrząc na jej wyzywający makijaż.
- Oj, przepraszam - rzekł ironicznie na stwierdzenie o zepsuciu zabawy. - Mam pójść po niego z powrotem? Czy znajdziesz sobie jakiś inny? - zakpił.
Słowa o nie byciu w jej typie niezbyt pocieszyły mężczyznę. Z drugiej strony, czy miało to jakiekolwiek znaczenie? Przynajmniej nie zaprzeczyła, że jest przystojny. Zawsze coś.
Carney również roześmiał się przy następnej wypowiedzi towarzyszki. Ton jej głosu i samo słowo "głuptasku" uznał za urocze. Nawet jeśli nie pasowało to do obrazka zbuntowanej i sarkastycznej wilkołaczki.
- Dowcipna też jesteś - stwierdził, nie przestając się uśmiechać.
Harde spojrzenie i niewzruszoność niezbyt zdziwiły mężczyznę. Nie, wcale nie była zbyt pewna siebie. Prychnął na jej słowa. Nie dopuszczał do siebie możliwości, że może kobieta rzeczywiście go nie rozumie, a tym bardziej nie czuje tego, co myślał.
- Kłamczuszek z ciebie. - Pogroził jej żartobliwie palcem.
Reakcja na uwagę o matce uświadomiła Szkotowi w jak czuły punkt trafił. Zdawało mu się, że w niewyraźnych słowach, szeptanych przez kobietę usłyszał "dupek". Gdzieś na jego ustach błąkał się złośliwy uśmiech, w myślach formułował już kolejną myśl, mającą jeszcze bardziej jej dopiec. Nie zdążył jednak jej wypowiedzieć, bo zaskoczył go nagły cios w twarz. Mimowolnie obrócił głowę w bok, przez co nie zauważył jak Ataraxia szykuje się do następnego uderzenia. Poczuł kopnięcie, a zaraz potem silny ból, który błyskawicznie zmienił się w taki nie do zniesienia. Zrobił parę kroków w tył, kuląc się i łapiąc za krocze. W ostatniej chwili spostrzegł, że wycelowany jest w niego jeszcze jeden cios. Odbił nogę napastniczki na bok; dzięki temu ta ledwo go musnęła. Upewniwszy się co do braku kolejnych ataków, dopiero teraz odczuł skutki kopnięcia. Na czoło wystąpiły mu kropelki potu, choć wcale nie czuł gorąca; zaczął też szybciej oddychać. Najgorszy był jednak ten ból. Mężczyzna starał się nie zwracać na niego uwagi, lecz on i tak był, wypełniając mu wszystkie myśli. Pragnął teraz tylko tego, aby cierpienie się skończyło. Mimo wszystko zdołał przywołać na usta ten sam kpiący uśmieszek, co wcześniej, może tylko ciut mniej szeroki. Spojrzał na Ataraxię i zauważył jej rozmazany makijaż. Nie myślał, że zranił ją aż tak. Carney nie czuł jednak wyrzutów sumienia. Wręcz przeciwnie - obudziło się w nim pragnienie zemsty za zadany sobie okropny ból. Zdawał sobie sprawę, że ciosy z pewnością nie okażą się tak dotkliwe jak kolejne słowa.
- Prawda boli, co? - Spróbował się wyprostować, lecz zaraz tego pożałował. - Nie dziwię się twojej matce. Kto by pokochał taką dziewuchę?
Powiedział za dużo, doskonale to wiedział. O to jednak chodziło. Niech zaboli ją tak, jak teraz bolało jego.
Mężczyzna przygotował się mentalnie na kolejne ciosy - zarówno te fizyczne jak i słowne. Gdy kobieta znowu go zaatakuje, nie pozostanie taki bierny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mistrz Gry.




Dołączył: 17 Paź 2015
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:06, 29 Sie 2016    Temat postu:

Mietek skinął jej z uśmiechem głową, gdy zgodziła się im pomóc.
- Tak? Dlaczego? – chciał poznać przypuszczenia Vasey.
Przyglądał się wierzchowcowi kobiety, gdy ta mówiła.
- Piękna klacz – stwierdził, bez problemu poznając płeć. – Trudno mi uwierzyć, że ktoś taki jak Ty mógłby być tylko tłumaczem.
Uśmiechnął się. Trzeba było przyznać, że był wyjątkowo ciekawski.

**
Wróciłam w końcu. Znalazłam trochę czasu. Od dziś koniec z tak długim czekaniem. Przepraszam.

by Florence
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.maravillas.fora.pl Strona Główna -> Eventy zakończone Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 3 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Style edur created by spleen & Programy.
Regulamin