Forum www.maravillas.fora.pl Strona Główna
 
 FAQFAQ   FAQSzukaj   FAQUżytkownicy   FAQGrupy  GalerieGalerie   FAQRejestracja   FAQProfil   FAQZaloguj 
FAQZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   
Wizyta artystów
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.maravillas.fora.pl Strona Główna -> Eventy zakończone
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mistrz Gry.




Dołączył: 17 Paź 2015
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 23:29, 24 Cze 2016    Temat postu: Wizyta artystów

Na rynek wjechał ogromny, kolorowy wóz, wymalowany w kwiaty, ptaszki i wijące się gałązki. Dzwoneczki pozawieszane na półkolistym daszku pobrzękiwały wesoło w rytm turkotu kół. Powóz był całkiem zakryty, w oknach wisiały grube firany, uniemożliwiające ciekawskim gapiom zajrzenie do środka. Z kozła zeskoczył średniego wzrostu mężczyzna, ubrany w długi, fioletowy surdut i czarny kapelusz.
- Jak zdobyć bogactwo? Któż jest Ci przeznaczony? Czy chcesz wiedzieć, kiedy pożegnasz się z ziemskim życiem? – zawołał donośnym głosem. – Panie i Panowie, teraz możecie znaleźć odpowiedzi na te wszystkie pytania! Wróżka Cassandra prawdę Ci powie!
Zapowiedź brzmiała co najmniej interesująco. Po poruszeniu, jakie przebiegło przez zgromadzenie można się było domyśleć, że niedługo przed wejściem ustawi się spora kolejna. Lepiej więc było się pospieszyć.

Jednak jeżeli kogoś nie interesowały wróżby, były i inne atrakcje. Nieopodal można było zauważyć właśnie rozkładany, olbrzymi namiot, zapewne cyrk, który powinien być niedługo gotowy. Klauni na szczudłach już zachęcali do kupowania biletów, może warto byłoby je nabyć?

Były i pomniejsze budki opatrzone napisami takimi jak Dom Luster, Sklep z upominkami i , co ciekawe, Prawdziwy Jednorożec! Dla lubiących wyzwania była i Strzelnica, gdzie za trafienie z łuku można było otrzymać ciekawą nagrodę, a także Łowienie Rybek, również z niespodzianką dla zwycięzcy. Wszędzie jednak trzeba było wydać pieniądze, tu więcej, tu mniej, każdy mógł coś wybrać, według zawartości swej sakiewki. Jednak jest i paru artystów występujących otwarcie i liczących na szczodrość widzów. Tancerze, śpiewacy, muzycy, mały teatrzyk lalek. Beczka Śmierci… Chłopczyna siedział nad beczką pełną wody, podczas gdy inni próbowali trafić w czerwoną zapadkę, która sprawi, że do niej wpadnie. Nie było to takie proste, nie wystarczyło samo uderzenie w zapadkę, trzeba było to też zrobić z odpowiednią siłą. Najczęściej udawało się dopiero, gdy dwie osoby uderzyły w nią jednocześnie.
W każdym razie wystarczyło zbliżyć się, zobaczyć, obejrzeć i bawić wyśmienicie!

* * *

Kolejność dowolna. Wszelkie pytania i wątpliwości kierować na PW.

by Florence
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vasey




Dołączył: 14 Paź 2015
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:36, 27 Cze 2016    Temat postu:

Przechadzka przez rynek główny w Maravillas tego dnia była dobrym pomysłem. Vasey uwielbiała, gdy działo sie coś nietypowego - czy był to występ, przemarsz ulicami miasta, czy bójka w tawernie. Tym razem trafiła na trupę artystów i akrobatów, rozstawiających swój barwny namiot w centrum.
Wtem usłyszała krzykacza, namawiającego na wizytę u tajemnizej wróżki Cassandry. Skrzywiła się na słowo 'wróżka'. Uczono ją, że pzesądy, wróżby i pzepowiednie to sposób na wyciągnięcie pięniędzy lub, co gorsza, działanie szatana. Rzuciła jeszcze pogardliwe spojrzenie w kierunku zbierających się pod wozem gapiów. Odwrociła się tyłem do naiwnych mieszczan, chcących poznać swoje przeznaczenie.
O ile dziewczyna trzymała się od takowych z daleka, o tyle inne występy przyciągały jej uwagę. Szlachcianka, przyglądając się popisom kozaków i ich koni sama wiele razy chciałaby wystąpić na ich miejscu. Zwłaszcza za pieniądze, a teraz potrzebowała ich bardziej niż kiedykolwiek.
Zmierzając w kierunku namiotu, przeszła obok wielu innych, mniejszych budek. Zatrzymała się nawet przy szyldzie głoszącym, iż wewnątrz można zobaczyć prawdziwego jednorożca. Sara za jej plecami prychnęła pogardliwie. Już ci nie wystarczam? Vas machnęła ręką, spodziewając się jakiehoś egzotycznego zwierzęcia, a nie prawdziwego jednorożca. Jak gdyby kiedykolwiek coś podobnego miało prawo istnieć.
Vas poczuła pokusę wejścia do cyrkowego namiotu, lecz szybko się rozmyśliła, widząc klaunów sprzedających bilety. Aż tak szlachciance na pewno nie zależało. W jej głowie pojawił się pewien pomysł. Uprzednio każąc Sarze poczekać kilka kroków dalej, podeszła do jednego z mężczyzn, uwijających się przy rozbijaniu namiotu.
- Witajcie! - zagadnęła dziarsko, starając się od samego początku zaskarbić sobie sympatię tego człowieka. - Piękny dzień na występ. Czy przyjechali z wami konni akrobaci?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carney




Dołączył: 09 Lis 2015
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: Czw 19:00, 30 Cze 2016    Temat postu:

W drugiej części rynku zapanowało niemałe poruszenie. Ludzie zaczęli się tam zbierać, co wzbudziło zainteresowanie Carneya. Usłyszał jakiś głos, zachęcający do poznania swojej przyszłości. Podszedł bliżej, bynajmniej niezainteresowany wróżkami lub innymi naciągaczami. Chciał zobaczyć czy jest tam coś wartego uwagi, co nie wymagało wydawania pieniędzy. Nie żeby ich żałował; po prostu wolał wydać je na coś ciekawszego.
Obok Szkot przemknęło coś wysokiego. Zadarł głowę i zobaczył wymalowanego w jaskrawe kolory klauna, namawiającego do kupna biletów. Czyli musiały tu być także jakieś występy. Rzeczywiście, zauważył jak kilkoro ludzi rozstawia spory namiot. Zaciekawiło go to na tyle, iż podszedł bliżej. Przy jednym z mężczyzn zauważył znajomą postać. Vasey rozmawiała z jakimś człowiekiem, a obok niej cierpliwie czekała jej klacz. Carney chciał do niej podejść, lecz pomyślał, że zbytnia nachalność pewnie jej się nie spodoba. Postanowił pokręcić się w pobliżu. Jeśli elfka będzie chciała do niego podejść, niech tak zrobi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mistrz Gry.




Dołączył: 17 Paź 2015
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:57, 01 Lip 2016    Temat postu:

Pięciu mężczyzn, wszyscy z wąsami, włosami zaplecionymi w warkocz, w wysokich, białych czapkach i czerwonych marynarkach galopowało właśnie w dość ciasnym kółeczku na swoich gniadych wierzchowcach. Konie prezentowały się pięknie, smukłe sylwetki, wąskie nóżki, pięknie wygięta szyja, tworząca idealny łuk. Wtem jeźdźcy rozpierzchli się, jadąc slalomem pomiędzy sobą. Wszystko działo się tak szybko, zdawało się, że jedynie cudem nie wpadają jeden na drugiego.
To oni przykuli uwagę Vasey. Półelfka musiała usiąść na Sarze, by cośkolwiek zobaczyć.
Wtem kozacy powrócili do jazdy w kółku, tym razem nieco większym. Konie wyciągały nogi daleko przed siebie, pędząc niczym wiatr. Wtem jeden z mężczyzn zawołał „Hej!” i wszyscy przewiesili się na szyi konia, i… Okręcili wokół niej! Gdy znów siedzieli na grzbietach, rozległy się oklaski, całkowicie zasłużone. Trudno było spamiętać wszystkie triki, które zaprezentowali młodzianie. Stawali na grzbiecie, przeskakiwali z jednego konia, na drugiego, wisieli na boku konia, pod koniem, w czasie jazdy odbijali się od ziemi i przeskakiwali na drugą stronę…
Gdy w końcu pierwsza część występu się skończyła, mężczyźni ściągnęli czapki z głów i zaczęli jeździć wśród tłumów, zbierając pieniądze. Mało kto był na tyle skąpy, by nic im nie dać.

* * *

Mężczyzna ubrany był w szare ogrodniczki i miał znudzony wyraz twarzy. Gdy Vasey się do niego zwróciła, otaksował ją niezbyt dyskretnie wzrokiem i wypluł kawałek trawy, którą żuł do tej pory. Zaśmiał się brzydko.
- Co to, panienka nie słyszała o Cyrku Dziwów szanownego pana Pulmiere? – zapytał i zarechotał znów. – Koniki to se może panna w Dziale Artyjstów, czy jakoś tak, obaczyć. U nas tylko największe cuda! Najnowszym nabytkiem, jest chłopiec, który…
- Zamknij ryj, Ciersza! – zgromił go drugi mężczyzna, również robotnik. – Wszystko byś każdemu chciał zaraz wypaplać…
Wtem mężczyźni zamilkli i powrócili do swoich zajęć, wyglądając na trochę spiętych. Powodem tego był zapewne jegomość, który właśnie do nich podszedł, wysoki, chudy, w dobrze dopasowanej, fioletowej kamizelce i w tegoż samego koloru kapeluszu. Miał zimne, stalowe oczy otoczone długimi rzęsami, co nadawało mu nieco zniewieściały wygląd. Gdy dostrzegł Vasey, jego cienkie, wiśniowe wargi rozciągnęły się w uśmiechu.
- Widzę, że panią bardzo ciekawi mój Cyrk Dziwów, niestety jeszcze trzeba poczekać. Jak wam idzie? – zwrócił się do pracujących mężczyzn.
- Dobrze, panie Pulmiere, za dwadzieścia minut namiot będzie gotowy i można wprowadzać Okazy. Grubo przed dwunastą wszystko będzie gotowe, więc można i wcześniej otworzyć.
- Nie – zadecydował pan Pulmiere. - Zaczekamy do dwunastej, niech ludzie mają czas na kupienie biletów.
Jego oczy znów utkwiły w Vasey.
- Może i pani się skusi? Jak dla pani… Dziewięć srebrnych monet. – To mówiąc, wyciągnął z kieszeni kilka długich, czarnych biletów. Od razu rzucał się w oczy złoty napis Cyrk Dziwów.

* * *

Carney mógł wyczuć, że ktoś się do niego zbliża.
- Tu nie znajdzie pan nic ciekawego – rzekł doń człowiek, przebrany za klauna. – U nas w Kolorowym Cyrku to i akrobaci, i zwierzęta, a u tego Pulmiere same nudy! Jedynie piętnaście srebra za bilet, dwa mogę panu dać za dwadzieścia osiem. To jak będzie?
Widać było, że konkurencja nie śpi i do tego dość bezczelnie zabiera widzów spod samego namiotu. A może to jakiś zwykły naciągacz?

* * *

A cóż się działo w zakątku artystów? Bez wątpienia główną atrakcją był wielki, tęczowy cyrk, z którego dobiegały odgłosy lwów, psów, słoni i kto wie, czego jeszcze. Oczy bawił widok kolorowych artystów, baloników i dekoracji. Do nozdrzy docierał zapach waty cukrowej. Mimo wszystko, było tu bardziej spokojnie, niż w rynku. Mniejsze zagęszczenie ludności pozwalało w spokoju spacerować i cieszyć się widokami. Tam para artystów siedziała pod drzewem, rysując portrety za pieniądze, tam jakiś bard zabawiał dzieci opowiastkami. Ach, a tu tabliczka głosząca "Zapisy na lot balonem"!
W niejakim oddaleniu można było dojrzeć tłoczącą się młodzież, czego powodem był Dom Strachów. Spokojne życie Maravillas nie dawało zbyt wielu okazji do wykazania się odwagą, więc takie atrakcje miały wzięcie wśród młodych mieszczan, chcących pokazać swoim wybrankom, że żadni z nich tchórze.

* * *

by Florence
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vasey




Dołączył: 14 Paź 2015
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:18, 06 Lip 2016    Temat postu:

Niezbyt przyjemna odpowiedź zupełnie nie pasowała Vasey do mężczyzny rzekomo pracującego z artystami. Tacy ludzie wydawali się być mili z natury. Szlachcianka poczuła się, jakby wylano na nią kubeł zimnej wody. W innej sytuacji już by się zraziła, jednak tu chodziło o zdobycie pieniędzy na osiedlenie się. Nie ułatwiał też fakt, że człowiek w szarych ogrodniczkach zaczął opowiadać jaki to ich cyrk jest wspaniały. Vas naprawdę niewiele to w tym momencie obchodziło. Jak przystało na panienkę z bogatego domu, zdarzało jej się przejawiać trochę egoizmu.
Wyglądało na to, że robotnik rzeczywiście zbytnio się rozgadał. Jego towarzysz zwócił mu uwagę, wrzeszcząc na mężczyznę. Zrezygnowana Vas już chciała się oddalić, gdy zatrzymał ją nowy głos, należący do właściciela cyrku. Robotnicy ucichli, w obawie przed przełożonym. Chudy jegomość w idiotycznym jak na gust szlachcianki kapeluszu, zaoferował jej bilety za sumę, na którą dziewczyna nie mogła sobie pozwolić. Oszczędzała każdy grosz. Zwłaszcza, że jeśli sprytny sprzedawca oferował bilety w tej cenie każdej napotkanej kobiecie.
- Och, to bardzo miła propozycja, jednak nie mam tyle pieniędzy. - Zamrugała uroczo rzęsami. - Prawdę mówiąc, ja właśnie szukam pracy. Piękne sztuczki - wskazała na Kozaków, właśnie wykonujących bardzo zaawansowaną akrobację. - Zastanawiam się, czy ich konie też coś potrafią - rzuciła niby od niechcenia.
Oparła się przy tym ostentacyjnie o szyję Sary.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carney




Dołączył: 09 Lis 2015
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: Czw 9:06, 07 Lip 2016    Temat postu:

Pokaz kozaków, którzy wyjeżdżali najróżniejsze figury, był całkiem ciekawy. Carney oglądał go z większej odległości, dzięki czemu nie musiał wysupływać pieniędzy z sakiewki. Usłyszał za to czyjeś kroki a zaraz potem głos zapraszający do kupna biletów. Uśmiechnął się uprzejmie do stojącego obok klauna.
- Wie pan co, na razie się wstrzymam. Ale spokojnie, skoro u tego Pulmiere same nudy, to na pewno się nie wybiorę.
Szkot skinął mu nieznacznie głową, po czym oddalił się. Nie chciał, żeby tamten za nim poszedł.
MacLean pokręcił się trochę po rynku, oglądając przeróżne atrakcje. Tłumy przed każdą budką znacznie go zniechęcały. Z resztą, pewnie i tak by nigdzie nie poszedł. Musiałby spotkać jakąś miłą panią, którą mógłby gdzieś zaprosić.
Oczywiście była jeszcze Vasey. Wilkołak rzucił okiem tam, gdzie ostatnio stała. Rozmawiała teraz z jakimś specyficznie ubranym mężczyzną, może jednym z jakichś artystów. Wtedy wpadł na pewien pomysł. Przeszedł obok niej tak, żeby go dojrzała. Jednocześnie wyglądało to tak, jakby po prostu spacerował i jej nie zauważył.
Jeśli teraz sama go nie zaczepi, ciężko będzie wymyślić coś, co pomogłoby mu ciągnąć tę znajomość.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mistrz Gry.




Dołączył: 17 Paź 2015
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 0:43, 12 Lip 2016    Temat postu:

Pulmiere nie wyglądał na zadowolonego z odpowiedzi Vasey. Z pewnością ciężko byłoby po stroju kobiety uznać ją za szlachciankę, lecz mimo wszystko nie spodziewał się tak dobitnej odpowiedzi. Skoro nie była w stanie zapłacić, stracił nią zainteresowanie. Nie pomogły nawet słodkie oczka Vasey. Dziwny typ.
- Nie mam pojęcie – odparł na uwagę o koniach, nie spoglądając nawet w kierunku kozaków – ale wiem jedno, nie wolno tutaj pani przebywać.
To powiedziawszy, po prostu się odwrócił i odszedł.
Dobrze, że Vasey nie musiała marnować na niego i jego Cyrk więcej czasu. Ale co teraz? Opcji było sporo. Można pokręcić się jeszcze po rynku albo… Porozmawiać ze znajomym, który stoi nieopodal.

* * *

- Pana strata – odparł mężczyzna ze wzruszeniem ramion. Otworzył usta, by jeszcze coś dodać, ale wilkołak oddalił się, widocznie nie chcąc z nim rozmawiać. Klaun ponownie wzruszył ramionami, choć Carney nie mógł tego widzieć i zaczął się rozglądać za kolejną ofiarą.
W pewnym momencie uwagę Carney’a mógł przykuć chichot. Z namiotu wychyliły się dwie dziewczęce główki, obie jasnowłose i niemalże identyczne. Przyglądały mu się z ciekawością dwukolorowymi oczkami – jednym niebieskim, drugim zielonym. Były całkiem ładne, choć wilkołak widział tylko ich twarze… Zaraz, czyżby były w stroju nieodpowiednim do publicznego pokazu, dlatego się tak kryły? A może i bez stroju… Niemniej, gdy tylko napotkały spojrzenie Szkota, zarumieniły się i zniknęły za połą namiotu.

* * *

by Florence
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nerezza




Dołączył: 25 Lut 2016
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzym

PostWysłany: Czw 18:33, 14 Lip 2016    Temat postu:

Nerezza wybrała się na rynek, żeby coś zarobić - a tak właściwie coś ukraść, bo powoli kończyły jej się oszczędności. Z lekkim zdziwieniem zauważyła kolorowe namioty, wozy i różnego typu budki z napisami, które Rez nie potrafiła odczytać. To wszystko przywołało jej niemiłe wspomnienia, w których z podobnej placówki uratowała Suku z rąk znęcającego się nad nią mężczyzny.
- Nie bądź przez chwilę na rynku, a już ci jakieś tałatajstwo przyjedzie. - burknęła niezadowolona do pantery, która jak cień podążała za nią. Dzika kotka w odpowiedzi wydała bliżej nieokreślony dźwięk, bo bardziej zajęta była dostrzeżeniem czegoś. Skakała przy tym i chodziła na tylnych łapach, żeby sięgnąć łbem ponad tłum, co sprawiało wręcz komiczne wrażenie. Rez z politowaniem spojrzała na swojego pupila i pogłaskała ją po łbie, przy okazji drapiąc ją za uchem. Rozglądając się wokoło, doszła do oczywistego wniosku - skoro przyjechała ta cała banda cyrkowców, klaunów, wróżbitów i cholera wie czego jeszcze, to przyjdzie dużo ludzi, żeby to zobaczyć. A im więcej osób, tym więcej sakiewek z pieniędzmi. Od razu przestała postrzegać cyrk tylko w negatywnych barwach.
Nawet nie zauważyła, gdy pantera chwyciła w pysk jej rękę i zaprowadziła ją w okolicę jednej z kolorowych budek. Zwierzak zaczął merdać ogonem, uważnie patrząc na dziewczynę. Ta zerknęła na budkę i ciężko westchnęła.
- Lustra? Serio, Suku? Chcesz się podziwiać, czy co? - spytała ironicznie. Jednak, gdy zobaczyła zacięty wyraz łba pantery, zaczęła rozglądać się za kimś, kto może wpuścić ją do Domu Luster.
- Ej, ty tam! Ile kosztuje wstęp dla pantery? - spytała, nie kierując pytania do nikogo określonego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vasey




Dołączył: 14 Paź 2015
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:11, 15 Lip 2016    Temat postu:

Właściciel cyrku, pan Pulmiere okazał się być typowym naciągaczem i najwyraźniej nie szukał nowych artystów. Zależało mu na łatwych pieniądzach. W końcu ci biedni, naiwni ludzie nie mają pojęcia, czy pokaz będzie wart choć połowę tego, co zapłacą. Prawdę powiedziawszy, Vas też tego nie wiedziała.
Emocje wzięły górę, dziewczyna miała ochotę wystawić język w ślad odchodzącego właściciela cyrku. Zaraz potem cieszyła się w duchu, że się powstrzymała. W tłumie, całkiem blisko niej, ujrzała Carneya. Ten człowiek za każdym razem przyciągał jej uwagę. Zupełnie jakby chciał zostać zauważonym, ale wolał poczekać, aż sama zwróci na niego uwagę. Taki z niego cwaniak.
Szlachcianka miała ważniejsze sprawy na głowie niż bieganie za Carneyem lecz pokusa zwrócenia na siebie uwagi mężczyzny okazała się być silniejsza.
- Znów się spotykamy, Carney. Nie wyglądasz mi na takiego, coby się za linoskoczkami i innym cudactwem oglądał.
Jednak Vas miała swoje plany. Wskoczyła na grzbiet Sary, posyłając czarujący uśmiech Carneyowi. Jeśli kozacy na koniach rzeczywiście są prawdziwymi Kozakami, powinna się z nimi jakoś dogadać. W końcu ten dziki lud zamieszkiwał w pobliżu krańców jej rodzinnego kraju. Ich językami obił się dziewczynie o uszy, dało się go zrozumieć. Co więcej, skoro ci zawędrowali aż tutaj, mogli posługiwać się też innymi językami.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mistrz Gry.




Dołączył: 17 Paź 2015
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:40, 17 Lip 2016    Temat postu:

Do Nerezzy podszedł mężczyzna w średnim wieku. Spojrzał to na panterę, to na dziewczynę z niezmienionym wyrazem twarzy. Sprawiał wrażenie osoby, która wiele w życiu widziała i dziki kot nie mógł zrobić na nim większego wrażenia.
- Za panterę zapłacisz normalną cenę – odparł grobowym tonem – czyli razem sześć złotych monet.
Zaglądająca do środka budki Suku wydała z siebie przeciągłe mruknięcie. Gdy wzrok Nerezzy poszedł za jej śladem, wilkołaczka przez chwilę mogła dojrzeć koci ogon znikający za ścianą luster.

* * *

Rez, wiem, że nie dałam Ci zbyt wiele miejsca do popisu, ale muszę wiedzieć, czy Nerezza w ogóle zgodzi się na cenę, zanim opiszę Ci, co jest w środku.

by Florence
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carney




Dołączył: 09 Lis 2015
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: Nie 15:27, 17 Lip 2016    Temat postu:

Vasey oczywiście zwróciła na Carneya uwagę. Przecież nie mogła tego nie zrobić. Mężczyzna odwrócił głowę, słysząc swoje imię, jakby wcześniej nie zauważył kobiety.
- Witaj, moja droga - przywitał się. Zaintrygowały go jej słowa. - Na jakiego w takim razie wyglądam? - spytał, przyglądając się jej z zaciekawieniem. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
Nagle Szkot usłyszał cichy cichot. Bezbłędnie odgadł skąd dochodzi dźwięk i odwrócił się w tamtą stronę. Przechodzący ciągle ludzie nieco utrudniali dojrzenie czegokolwiek, lecz w końcu Carney dostrzegł dwie blondynki. Zdziwił się widząc różnokolorowe oczy na tyle, że chętnie podszedłby bliżej. Wtedy jednak uderzył go nowy zapach. Wilkołak. A raczej wilkołaczka. Nie tak daleko. Zmysły mężczyzny wyostrzyły się, mięśnie napięły. Drugiej szanst już nie przepuści. Teraz zależało mu tylko na jednym - znaleźć ją jak najszybciej.
Nie słuchał zbyt uważnie odpowiedzi Vasey, a gdy ta skończyła oznajmił z grzecznościowym uśmiechem:
- Zaraz wrócę.
Albo i nie, pomyślał, przepychając się przez tłumy. Węch prowadził go do budek rozstawionych nieco dalej. W drodze Szkotowi przemknęło przez myśl co pomyśli elfka. Trudno, na razie ona się nie liczyła. Jej strata, skoro go odrzucała. Głęboko wierzył, że u przedstawicielki własnej rasy będzie mieć większe szanse.
W końcu ją znalazł. Stała tyłem, akurat kogoś o coś pytała. Obok stało pokaźnych rozmiarów zwierzę o czarnym futrze. Wilkołak podszedł bliżej, zatrzymując się na wyciągnięcie ręki od kobiety.
- Nie polecam, same badziewia - rzekł, mając na myśli powyginane lustra. Udawał nonszalancję, lecz czuł jak krew w nim wrzeje. Nie mógł się doczekać odpowiedzi. Carney dawno nie spotkał osoby z wilczym wirusem, a już tym bardziej kobiety. Już prawie zapomniał jaką przyjemnością było obcowanie z jedną z nich.
Tymczasem pantera zniknęła w budce z lustrami. Mężczyzna miał nadzieję, że nie będzie się musiał zbytnio starać, aby zatrzymać kobietę przy sobie.


Ostatnio zmieniony przez Carney dnia Nie 15:39, 17 Lip 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nerezza




Dołączył: 25 Lut 2016
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzym

PostWysłany: Pon 0:40, 18 Lip 2016    Temat postu:

Nerezza spojrzała na jak dla niej starego mężczyznę, który jej odpowiedział. Zdziwił ją jego ton głosu, mało pasujący do tego całego cyrkowego motłochu. Oprócz tego, zdziwiła się, że ów mężczyzna nie miał nic przeciwko wpuszczeniu dzikiego kota między lustra - spodziewała się raczej mniej lub bardziej kulturalnej odmowy.
- Czekaj pan, zaraz zapłacę. - mruknęła i zaczęła sprawdzać swoje kieszenie w poszukiwaniu monet. Gdy udało się jej znaleźć tyle pieniędzy, by zapłacić za wejście dla pantery, wcisnęła je w rękę sprzedawcy.
- Wchodź, Suku. Ja tu na ciebie poczekam. Tylko bądź grzeczna, niczego nie niszcz i nie rzucaj się na przypadkowych ludzi. - zwróciła się do pantery, która pokiwała łbem, że zrozumiała. Dziki kot skierował się do środka Domu Luster, machając przy tym ogonem.
Rez, dotąd zajęta czymś innym, dopiero teraz poczuła ten zapach. Gdzieś tu był wilkołak, do tego całkiem blisko. Tęsknym wzrokiem spojrzała na wejście do budki. Jeśli w pobliżu był przedstawiciel jej rasy, wolała mieć panterę przy sobie. Nigdy nie wiadomo, co takiemu wilczkowi odwali.
Gdy usłyszała za sobą męski głos, od razu odwróciła się przodem do jego właściciela. Zwróciła spojrzenie lodowatych, szarych oczu na mężczyznę stojącym przed nią i będący właśnie tym wilkołakiem. Zmierzyła go wzrokiem z góry na dół i wzięła głęboki oddech.
- Być może jest to badziewie i być może tego nie polecasz, ale moja kicia chciała tam pójść. I jakoś nie przypominam sobie, bym pytała ciebie o zdanie. - powiedziała po usłyszeniu jego komentarza. - Czego chcesz? - spytała prosto z mostu. Dostrzegła, że obcy wilkołak starał się być nonszalancki, więc postanowiła też taka być.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carney




Dołączył: 09 Lis 2015
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: Śro 0:37, 20 Lip 2016    Temat postu:

O dziwo, do Domu Luster nie weszła wilkołaczka, lecz jej pantera. Dla Carneya było to co najmniej dziwne. Ludziom się w dupach przewraca, pomyślał. Nie przeszkadzało mu to jednak. Przynajmniej będzie miał okazję z nią porozmawiać.
Tykczasem kobieta odwróciła się, pewnie słysząc jego głos. Jej chłodne spojrzenie wcale się Szkotowi nie spodobało. Podobnie jak jej słowa i całe zachowanie. Skonsternowało go to. Przecież była wilkołaczką. On wilkołakiem. Na pewno to wyczuwała, a skoro tak, to... jakim cudem pozostawała obojętna?! Czy insynkt nic jej nie szeptał? Do tej pory znakomita większość przedstawicielek ich rasy była chętna do wspólnej nocy lub dwóch. O co więc chodziło tej tutaj? Czy po prostu już się kiedyś spotkali?... Nie, raczej by ją pamiętał, a jeśli nie ją, to przynajmniej jej pupilka. Nie próbując nawet zgadnąć o co chodzi wilkołaczce, Carney postanowił zacząć zwykłą rozmowę.
- I weź tu chciej pomóc... - wymruczał cicho, lecz wyostrzone zmysły na pewno pozwolą jej to usłyszeć.
Mężczyzna wzruszył ramionami, słysząc jej pytanie.
- Porozmawiać - odrzekł. Na dowód tego zbliżył się do wilkołaczki tak, że żaden przechodzień by już się między nimi nie przecisnął. Przechylił lekko głowę, przelotnie spoglądając jej w oczy.
- Jak się nazywasz?
Szkot zaczął się zastanawiać jak by zareagowała, gdyby użył magnetyzmu. Cóż, spróbować chyba nie zaszkodzi. Skupił się na umięjętności, na razie tylko lekko. Ciekawe jak się sprawy potoczą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nerezza




Dołączył: 25 Lut 2016
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzym

PostWysłany: Pią 1:04, 22 Lip 2016    Temat postu:

- I o pomoc też cię nie prosiłam. - stwierdziła, słysząc cichy komentarz wilkołaka. Skrzyżowała ręce na piersi, lekko przechyliła głowę na bok i ponownie przyjrzała się obcemu mężczyźnie. Nie przejmowała się tym, że takie nieskrywane i ostentacyjne gapienie się może zostać uznane za niegrzeczne. Na dłuższą chwilę zawiesiła wzrok na jego twarzy, po czym zsunęła wzrok niżej. Zastanawiała się, czy dałaby radę go powalić, gdyby w jakiś sposób doszłoby do bójki. Mało prawdopodobne, ale wolała być przygotowana na każdą ewentualność.
- Teraz rozmawiamy. Czujesz się przez to lepiej? - spytała. Nie oczekiwała odpowiedzi na to pytanie, więc szybko dodała - Nie wiem, o czym chcesz rozmawiać, bo nie lubię konwersacji o pogodzie, a na polityce i tego typu różnych rzeczach się nie znam.
Uniosła brwi, kiedy mężczyzna się zbliżył, ale nie odsunęła się. Po dłuższej chwili to ona zrobiła krok do przodu. Zadarła głowę do góry i spojrzała mu prosto w oczy. Poprawiła włosy na twarzy, by dokładniej zakryły bliznę i uśmiechnęła się z arogancją.
- Rozumiem, że mój urok osobisty i olśniewająca uroda przyciągają wszystkich wokół, ale naprawdę nie musisz się tak zbliżać. Z daleka też mnie widać. - powiedziała, nie zastanawiając się nad tym, co mówi. - A tak na marginesie, nie uważasz, że co najmniej dziwne jest to, że taki stary facet jak ty zagaduje taką młodą dziewczynę jak ja? - palnęła, nadal bezczelnie się uśmiechając. Tak naprawdę nie przeszkadzało jej to, ale nie mogła się powstrzymać, żeby tego nie powiedzieć.
- Wątpię, żeby moje imię było ci do czegoś potrzebne. - stwierdziła. Na razie wolała nie ryzykować. Już nie raz się zdarzyło, że musiała uciekać przed strażnikami, bo ktoś skojarzył jej imię z pewną złodziejką. A Rez nie miała pewności, czy stojący przed nią mężczyzna nie jest takim, co może donieść.
Nie poczuła, gdy wilkołak użył na niej swojego magnetyzmu, ale łatwo można było zauważyć tego skutki. Jej lodowate spojrzenie trochę się ociepliło, a arogancki uśmiech stał się nieco przyjaźniejszy. Ręce, dotąd skrzyżowane, mimowolnie spuściła wzdłuż ciała.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carney




Dołączył: 09 Lis 2015
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: Pon 15:28, 25 Lip 2016    Temat postu:

Wilkołaczka uważnie się przyglądała się Carneyowi, więc on nie zamierzał pozostać jej dłużny. Nie przeszkadzały mu jej czarne, męskie ubrania, podobnie jak wyrazisty makijaż. Zwrócił za to uwagę na jej bliznę. Zdecydowanie nie wyglądała ona jak ugryzienie. Być może kobieta miała nieprzyjemne spotkanie z jakimiś idiotami, w końcu takich nigdzie nie brakowało. Mężczyzna przeniósł spojrzenie na jej krągłości i tam zawiesił wzrok na dłużej. Po chwili stracił nimi zainteresowanie by skupić się na jej słowach. Zignorował ukrytą uwagę o braku temtów do rozmowy, odniósł się za to do jej następnych słów.
- Popatrz, a myślałem, że masz lepszy wzrok. Widać nie, skoro musisz podejść bliżej.
Parsknął śmiechem, słysząc jej uwagę o wieku. Jakby to się liczyło.
- Młoda dziewczyna, powiadasz? - spojrzał jej głęboko w oczy. - Na pewno?
Ufał, iż wilkołaczka zorientuje się w nawiązaniu do ich rasy. Nie wyglądała bowiem na starą, lecz przecież mogła mieć zarówno siedemnaście jak i siedemdziesiąt lat. Uroki wilkołactwa.
Szkota rozczarowało to, że nie chciała zdradzić mu swojego imienia. Nie pojmował lęków wszystkich kobiet związanych z bliższymi kontaktami z płcią przeciwną. Może gdyby zadał sobie tyle trudu i chwilę się nad tym zastanowił, zrozumiałby ich obawy. Nie przypuszczał, że w tej sytuacji chodzi o coś innego.
- Cóż, ja nazywam się Carney - rzekł, wyciągając do niej rękę. Chyba nie pozostanie obojętna wobec tak otwrtego gestu. Wtedy Szkot zauważył zmianę w zachowaniu kobiety, jakby się rozluźniła. Odczytał to jako reakcję na użycie magnetyzmu. Widząc takie efekty, postanowił trochę mocniej się na nim skupić. Miał tylko nadzieję, że wilkołaczka się nie zorientuje. Z resztą, nawet gdyby, co mogłaby mu zrobić?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.maravillas.fora.pl Strona Główna -> Eventy zakończone Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Style edur created by spleen & Programy.
Regulamin