Forum www.maravillas.fora.pl Strona Główna
 
 FAQFAQ   FAQSzukaj   FAQUżytkownicy   FAQGrupy  GalerieGalerie   FAQRejestracja   FAQProfil   FAQZaloguj 
FAQZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   
Wizyta artystów
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.maravillas.fora.pl Strona Główna -> Eventy zakończone
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nerezza




Dołączył: 25 Lut 2016
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzym

PostWysłany: Śro 0:10, 31 Sie 2016    Temat postu:

- Nie musisz po niego iść. Sama znajdę większy kamień i walnę cię nim prosto w łeb. - powiedziała wyraźnie niezadowolona z kpin mężczyzny. Na potwierdzenie swoich słów rozejrzała się po podłożu, ale nie znalazła nic ciekawego, więc z powrotem przeniosła wzrok na Carneya.
- Taa, a oprócz tego, że dowcipna, to jeszcze piękna, inteligentna... a przede wszystkim skromna. Chodzący ze mnie ideał. - rzekła głosem wręcz ociekającym ironią.
Uniosła brew, słysząc, jak mężczyzna prychnął. Po jego słowach przechyliła głowę na bok.
- A ja nadal nie wiem, o co ci chodzi. - rzekła. Jednak po chwili na jej twarzy pojawił się kpiący uśmiech, a w oczach błysnęły iskierki rozbawienia. - Ty chyba nie myślisz, że ja się w tobie... zakochałam?
O ile dwoma pierwszymi uderzeniami trafiła w wilkołaka, to ten ostatni, najmocniejszy, został przez niego odbity. Niewielka strata, ale jeśli nadal będzie się tak zachowywał, to Rez to nadrobi. Może i wyglądała drobnie i niepozornie, ale gdy ktoś ją zdenerwuje, to potrafi porządnie przyłożyć. A Carney ją zdenerwował.
Z niemałą satysfakcją patrzyła na kulącego się z bólu mężczyznę. Nieważne, czy człowiek, elf, czy wilkołak - każdy jest tak samo zbudowany i tak samo reaguje na porządny cios między nogi. Jednak po chwili ten z powrotem się uśmiechnął takim uśmiechem, którego zdecydowanie u niego nie lubiła. Nie spodziewała się z jego strony ataku, ale położyła dłoń na rękojeści sztyletu przypiętego do pasa. Ten ruch zawsze działał na nią uspokajająco.
Kto by pokochał taką dziewuchę? powtórzyła w myślach. Nie zamierzała odpowiadać na to pytanie, ponieważ nie widziała w tym sensu. Zamiast tego delikatnie się uśmiechnęła.
- Na pewno więcej osób niż ciebie. Ja przynajmniej nie muszę zaczepiać przypadkowych dziewczyn. - powiedziała. To przypadkowe dziewczyny zaczepiają mnie chciała dodać, ale w porę ugryzła się w język. Tego typu tekstów używa, gdy już naprawdę chce się pozbyć nachalnego faceta. A Rez jeszcze nie chciała się pozbyć Carneya - dobry humor wrócił jej tak samo szybko jak ją opuścił. Wróciła jej również ochota na pyskówki i złośliwości.
Wyprostowała się i powoli podeszła do mężczyzny, po czym posłała mu długie, pełne wyższości spojrzenie.
- Taka dziewucha? Czyli jaka?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vasey




Dołączył: 14 Paź 2015
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 13:42, 31 Sie 2016    Temat postu:

– Przypuszczam, iż nieźle nastraszyliście ludzi przy Zakątka Artystów radosnymi okrzykami, galopami po ulicy i wymachiwaniem czapkami. – Wytłumaczyła Vasey, rumieniąc się na czerwono. Wiedziała że Kozacy się nie obrażą się po usłuszeniu jej słów chociaż ciężko było jej oskarżać ich o nieprzyzwoite zachowanie. – Mogli was wziąć za pijanych rozbójników. –
Trudno było oprzeć się urodzie Sary i Vas dobrze o tym wiedziała. Podziękowała za komplement i postanowiła nieco uchylić rąbka swojej tajemnicy.
– Masz rację. Nie jestem tłumaczem z zawodu. Od urodzenia zajmuję się końmi. Hodowla, zajażdżka, opieka.
Nagle zdała sobie sprawę z tego co powiedziała. Mietek, ciekawski z kozaczej natury, mógł zapytać ją o stajnię, w której pracuje czy podobne sprawy. A Vas nie chciała chwalić się nieciekawą przeszłością. Musiała gładko wybrnąć z tej sytuacji.
– Wyrwałam się z kraju by poznać nieco zagranicznych zwyczajów i technik pracy z końmi. Oraz uciec przed codzinnością.


Ostatnio zmieniony przez Vasey dnia Śro 13:43, 31 Sie 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carney




Dołączył: 09 Lis 2015
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: Czw 10:58, 01 Wrz 2016    Temat postu:

Ależ ona była drażliwa. Gdy tylko coś się jej nie podobało, od razu zachowywała się gwałtownie. Carney zdążył to już zauważyć, więc nie zareagował ze złością.
- Nie walniesz, bo nie będziesz mogła dalej ze mną rozmawiać. A to byłaby przecież ogromna strata, nieprawdaż? - Puścił jej oczko.
Mężczyzna wysłuchał z rozbawieniem wyliczanych cech, zdając sobie sprawę, że wilkołaczka tylko ironizuje. Postanowił jednak udawać, że wziął to na serio.
- No popatrz, ty ideał, ja ideał; świetnie się dobraliśmy - stwierdził z szerokim uśmiechem.
Szkot zignorował kpiący uśmiech i rozbawienie w oczach Ataraxii, skupił się tylko na jej słowach.
- Ja tego nie powiedziałem, ale skoro tak twierdzisz... - Oparł ręce na pasku, spoglądając na nią z czającym się w kącikach ust uśmiechem.
Paskudny ból nie zmniejszał się, mało tego, oprócz krocza zaczął mu pulsować obity policzek. Wilcza regeneracja była oczywiście szybsza od ludzkiej, jednak nawet ona nie działała aż tak prędko. Carney wiedział przynajmniej, że dzięki niej nic poważnego nie ma prawa mu się stać. Było to zawsze jakieś pocieszenie. Niemniej, dużo by dał, aby zjawiła się tu teraz ta białowłosa elfka, której imię wyleciało mu z głowy. Skoro tak pomogła tamtej Rudowłosej, to jego ból też pewnie by uśmierzyła.
Tymczasem kobieta nie przejęła się jego słowami, wręcz przeciwnie, znowu postanowiła mu dopiec. Jak zwykle zresztą. Tym razem mężczyzna nie mógł się oprzeć fali wspomnień, jaka wbrew jego woli przypłynęła. Mama, tata, Aileen - tak niewiele osób, ale dla niego znaczyły wszystko. Zacisnął zęby, przypominając sobie o ich utracie. Po chwili przypomniał sobie jak Ataraxia reagowała na wspominanie o rodzinie i na tym postanowił się oprzeć. Wyprostował się sycząc, bo nadal bolało go jak diabli. Nie mógł jednak pozwolić wilkołaczce, aby nad nim górowała.
- Mnie przynajmniej rodzice kochali. -- Spojrzenie pełne wyższości zmieniło się w pogardliwe. Jaka szkoda, że twoi ciebie mieli w dupie, co?
Zignorował uwagę o zaczepianiu przypadkowych dziewczyn. Niby jak inaczej ktokolwiek miałby poznać przyszłego partnera?
Carney zastanowił się chwilę, gdy kobieta zadała mu kolejne pytanie. Bez trudu wytrzymał jej spojrzenie, po czym powiedział:
- Arogancka, drażliwa, pyskata. To twoje największe zalety? Czy masz jeszcze jakieś w zanadrzu?
Cały czas zachowywał czujność i bezpieczny dystans, gotowy na ewentualny atak.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nerezza




Dołączył: 25 Lut 2016
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzym

PostWysłany: Sob 1:11, 03 Wrz 2016    Temat postu:

- Taa. Naprawdę duża strata. - odpowiedziała, chociaż ton jej głosu wskazywał na coś zupełnie innego.
Puściła mimo uszu jego uwagę o tym, że świetnie się dobrali. Domyśliła się, że mężczyzna z tym żartował - tak samo jak ona. Jednak nie mogła się powstrzymać przed rzuceniem mu spojrzenia mówiącego nochybaraczejnie.
Potarła dłonią czoło, słysząc kolejne słowa Carneya. Powoli ta rozmowa zaczynała ją męczyć.
- Gościu, ja naprawdę nie wiem, o co ci chodzi. Pewnie ubzdurałeś coś sobie w tej twojej pustej główce i myślisz, że to prawda. - stwierdziła, nawet nie starając się być miła.
Z lekkim uśmiechem patrzyła, jak Carney się prostuje, sycząc przy tym z bólu. Na jego słowa odruchowo zacisnęła ręce w pięści w przypływie złości, ale szybko się uspokoiła. Nie chciała ponownie przestać panować nad emocjami, jak to było przed chwilą. Wkładając w to większość swojej energii, przybrała pełen wyniosłości wyraz twarzy, a jej wzrok stał się zimniejszy niż temperatura na Antarktydzie w środku nocy polarnej.
- Masz rację, to wielka szkoda. A ciebie tak bardzo obchodzą relacje między mną a moją matką, prawda? - spytała przesłodzonym głosem. - I pewnie twoi bez wątpienia kochający cię rodzice byliby z ciebie niezwykle dumni, gdyby się dowiedzieli, że tak chamsko wyśmiewasz się z nieszczęścia innej osoby.
Lekko drgnął jej kącik ust. Skrzyżowała ręce na piersi.
- Mam więcej zalet. Jestem również uparta, silna i niezależna. I zdążyłam zauważyć, że wam, facetom, rzadko się to podoba.
Nie umknęło jej uwadze to, że mężczyzna zdawał się cały czas gotowy na jakiś atak z jej strony. Postanowiła go więc zaskoczyć. Spojrzała mu głęboko w oczy i korzystając ze swojej magicznej zdolności, posłała do niego niewielką wiązkę bólu. Niewielką, bo na razie było to tylko ostrzeżenie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mistrz Gry.




Dołączył: 17 Paź 2015
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:12, 03 Wrz 2016    Temat postu:

- Pijanymi rozbójnikami czasem bywamy, ale to dopiero po występie – wtrącił Nasko i zaczął rżeć z własnego żartu.
- Rzadko kiedy mam do czynienia z kobietami, które zajmują się końmi – przyznał Mietek. – Niemniej życzę powodzenia.
W końcu cała gromadka zbliżyła się do Zakątka Artystów. Przed wejściem głównym było pustko, ale stali tam strażnicy, natomiast przed wejściem dla występujących była kolejka. Duża.
- Pamiętaj, że nie płacimy Ci za godziny – powiedział Zbyszek i posłał jej szelmowski uśmiech.
I co teraz? Vasey mogła spróbować jakoś wcisnąć się w kolejkę i dowiedzieć o co chodzi, albo zostać z kozakami, porozmawiać, dowiedzieć się o nowych sposobach tresury… Ewentualnie zrobić tym niedowiarkom mały pokaz swoich umiejętności.

***

by Florence
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carney




Dołączył: 09 Lis 2015
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: Nie 15:56, 04 Wrz 2016    Temat postu:

Wątpiące spojrzenie i potarcie czoła, sugerujące znużenie, nie były dobrym znakiem. Podobnie jej słowa zasiały w mężczyźnie nasiono niepokoju. Ataraxia nie wygladała na głupią, raczej więc domyśliłaby się o co chodzi. A przynajmniej tak mu się wydawało. Czy Carney wyrażał się nie dość jasno? Wątpił w to. Wtedy przyszło mu do głowy, że może kobieta wcale go nie pragnie. Ale przecież wcześniej całowała go z takim zaangażowaniem - nic to nie znaczyło? To tylko chwila zapomnienia? Niestety, najwidoczniej tak. Rozmowa, która do tej pory jeszcze jakoś się trzymała zaczynała się już rozpadać. Chyba oboje to wyczuwali.
- Rzeczywiście sobie coś ubzdurałem. Że da się z tobą normalnie porozmawiać - rzucił chłodno, lecz bez cienia zarzutu. Nie pierwszy raz źle ocenił sytuację i swoje szanse.
Duma i charakterystyczne spojrzenie były zdecydowanie ulubionymi sposobami wilkołaczki na radzenie sobie z zaczepkami czy obelgami. Zupełnie jakby była ponad to wszystko.
- Poskarżysz się im? - rzucił lekceważacym tonem. - Życzę powodzenia.
Fakt, Carney nie przepadał za cechami wymienionymi przez kobietę. Po co jednak miałby się do tego przyznawać?
- Faceci wolą raczej takie, które ich nie biją - rzekł, spoglądając na Ataraxię znacząco.
Nagle coś go zakłuło. Szkot wzdrygnął się, jakby chciał się pozbyć nieprzyjemnego uczucia, które zresztą szybko minęło. Chciał potrzeć miejsce po ukłuciu, ale tak naprawdę nie zabolało go jakieś konkretne miejsce. Pochwycił za to spojrzenie wilkołaczki, która patrzyła mu głęboko w oczy. Odniósł nieprzyjemne wrażenie, że jakoś maczała w tym palce. Odsunął się od niej, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Nie chciał spędzić z nią ani minuty dłużej.
- Czyli nie stać cię nawet na to, żeby porządnie mi przyłożyć. Wolisz się wysługiwać jakimiś marnymi czarami - rzekł pogardliwie. - Do nie-zobaczenia - rzucił na odchodnym, a następnie odwrócił się na pięcie i odszedł.
/zt
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vasey




Dołączył: 14 Paź 2015
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:56, 04 Wrz 2016    Temat postu:

Humor Kozaków średnio przypadł Vasey do gustu, lecz i ona uśmiechnęła się delikatnie po usłyszeniu pijackiego żartu. Postanowiła zostawić go bez komentarza. Kozacy również zignorowali towarzysza.
- Owszem. Niewiele kobiet ma chęci i możliwości. To ciężka, brudna i niebezpieczna robota - powtórzyła zasłyszane niegdyś zdanie. Zastanowiły ją kolejne słowa wypowiedziane przez Mietka. Czyżby dowódca sympatycznych Kozaków naigrywał się z niej? W końcu uznała, że nie. A nawet jeśli, to nie dał tego po sobie poznać. - Dziękuję uprzejmie.
Nawet nie zauważyła, kiedy doszli do Zakątka Artystów. Zastanowiło ją, dlaczego artyści nie mogą wejść głównym wejściem. Zignorowała Zbyszka, myśląc teraz intensywnie.
- Słuchajcie, przez chwilę macie za dużo nie gadać. Rozglądajcie się trochę i udawajcie, że komentujecie zabytkową zabudowę.
Nie zrażając się, Vas podeszła do strażników miejskich, pilnujących porządku na ulicy.
- Czy to tutaj można przejść do Zakątka Artystów? - Uśmiechnęła się czarująco.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mistrz Gry.




Dołączył: 17 Paź 2015
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 12:49, 08 Wrz 2016    Temat postu:

Strażnicy spojrzeli na Vasey i Sarę ciekawskim wzrokiem.
- Niestety, ze zwierzętami to tamtym przejściem… Ale żeby pani tyle nie czekała, to proszę z nami.
Wyjątkowo mili mężczyźni podprowadzili Vasey do strażnika pilnującego drugiego wejścia.
- Dobrze… Następny… - rzekł strażnik, a raczej westchnął, bo miał taki głos jakby wszystko mu było obojętnie, oprócz tego zabawnie nosowy.
- Czeczuch, ta pani chciałaby przejść! – odezwał się strażnik towarzyszący półelfce.
- To na koniec kolejki, co to ma być! – piekliła się jakaś panna, której teraz powinna być kolej, prowadząca małą żyrafę na smyczy.
- Proszę… Cierpliwości… Mości pani… - westchnął Czeczuch i spojrzał na Vasey i jej wierzchowca. – Coś do sprzątania po koniu… Pani ma…?
Tymczasem kozacy spoglądali na Vasey, oczekując jakiegoś sygnału. Od czasu do czasu wskazywali gdzieś paluchem z okrzykiem zachwytu niczym bardzo rozentuzjazmowani turyści.

***

Gdy Carney w końcu sobie poszedł nagle z Domu Luster zaczęli wybiegać z krzykiem ludzie. Czyżby Suku coś nabroiła? Wtem dziewczyna mogła usłyszeć ryk swojej pantery, pełen bólu.
Już od wejścia Rez mogła poczuć lekki niepokój z powodu wszechobecnego srebra, z którego zbudowane były lustra. I co teraz? Gdyby ktoś przypadkiem zamknął tam wilkołaczkę, znalazłaby się w niezłym potrzasku. Ale pantera… Co robić?

***

by Florence
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nerezza




Dołączył: 25 Lut 2016
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzym

PostWysłany: Sob 15:00, 10 Wrz 2016    Temat postu:

- Też będę tęsknić. - rzuciła ironicznym tonem patrząc, jak Carney odwraca się do niej plecami z zamiarem odejścia. Wbiła palące spojrzenie gdzieś poniżej jego łopatek i z lekkim uśmiechem patrzyła, jak się oddala. Chyba nigdy nie zrozumie mężczyzn. Przychodzi taki, próbuje zbajerować, a jak się nie uda, to od razu sobie idzie.
Jednak Rez nie chciała więcej zaprzątać sobie głowy Carneyem, więc gdy tylko ten był w pewnej odległości od niej, pokazała mu środkowy palec, przy okazji demonstrując, co myśli o tej całej sytuacji. Nie mogła powstrzymać aroganckiego uśmiechu. Niby mała rzecz, a cieszy.
Gwałtownie odwróciła się w stronę wejścia do Domu Luster, gdy zaczęli wybiegać z niego z krzykiem ludzie. Suku... zdążyła pomyśleć, zanim usłyszała pełen bólu ryk pantery. Sztylety, przypięte do pasa, chwyciła w obie ręce. Jeśli ktoś, ktokolwiek, zrobił krzywdę jej kotkowi, lub chociaż ją dotknął, to biada mu. Odetnie ręce i nogi z rzyci powyrywa.
Szybko zbliżyła się do wejścia do Domu Luster, gdy nagle odrzuciło ją do tyłu i zaczęła czuć nieuzasadniony niepokój. No tak, srebro. Jednak troska o Suku była silniejsza i nie wahając się ani chwilę, przepchnęła się między ludźmi do środka.
- Suku! - zawołała, rozglądając się uważnie na boki. Kompletnie ignorując srebrno, zrobiła kilka kroków do przodu. Mocniej złapała rękojeści broni. - Kici, kici, chodź do mnie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mistrz Gry.




Dołączył: 17 Paź 2015
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:03, 17 Wrz 2016    Temat postu:

Ludzie pospiesznie mijali Nerezzę, zmierzając ku wyjściu. Jakaś panna pisnęła, widząc jej broń. Kilku odważnych zostało i patrzyło w jedną stronę. Za jedną ścianą luster w końcu ukazała się Rez scena budząca tyle emocji. Suku z podkulonym ogonem i krwawym śladem na krzyżu syczała w stronę swojego przeciwnika, którym była różowa pantera. Ta miała czerwone od krwi kły oraz parę zadrapań od pazurów na pysku.
Najbliżej zbiegowiska stał wysoki blondyn w bladoróżowym stroju i patrzył z przerażeniem na walkę dwóch kotów. Suku wystawiła ucho w stronę Rez, słysząc jej głos i okrążyła przeciwnika tak, żeby dziewczyna była za nią, jakby chciała ją chronić.
Blondyn spojrzał na wilkołaczkę. Pewnie słyszał jej nawoływania.
- To… To twoja pantera? – zapytał lękliwie, jednak zaraz zebrał się w sobie. – Proszę zabrać tę bestię! Zaatakowała mojego Fistaszka!

* * *

by Florence
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vasey




Dołączył: 14 Paź 2015
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 6:54, 22 Wrz 2016    Temat postu:

Zadowolona z siebie Vasey podążyła za strażnikami. Jeden jej przewodników przedstawił problem mężczyźnie o sennym głosie, pilnującemu przejścia. Nie zważając na zdenerwonane okrzyki uśmiechnęła się jeszcze bardziej promiennie, przy okazji przyjmując skromną postawę.
– To jest świetnie wyszkolony koń. Nie będzie z nim żadnych problemów – zapewniła strażnika. – W razie czego moi towarzysze z dalekiej Rzczplitej pomogą – wskazała eleganckim gestem na udających turystów Kozaków. – A powiem ja wam w tajemnicy, iż jest to zacna kompania. Przybyli na zaproszenie jednego z arystokratów – szepnęła konspiracyjnie, nachylając się i teatralnie załaniając usta dłonią.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mistrz Gry.




Dołączył: 17 Paź 2015
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:04, 26 Wrz 2016    Temat postu:

Kozacy, gdy tylko dostrzegli gest Vasey, uznali to za sygnał i zaczęli iść w stronę półelfki. Strażnicy przyglądali im się ciekawie.
- Specjalni goście? – zapytał jeden z nich w zdziwieniu.
- Zakładam, że zaprosił ich pan Gaccuzio, on ma słabość do takich… Ekstrawagancji.
Ludzie z kolejki patrzyli na kozaków podejrzliwie, ale gdy ci zatrzymali się przed wejściem, rozpętała się prawdziwa burza. „Na konie kolejki, jełopy!”, „Co to ma bać?!”, „ Straż, straż!”, „Stoję tu od godziny”…
Mężczyźni w czerwonych marynarkach stali zadowoleni, nie rozumiejąc ani słowa.
Ochroniarz przy bramie jakby się trochę obudził, widząc co się dzieje. Nie mógł wygonić tak znamienitych artystów, ale i dłużej przetrzymywać ich także nie sposób… W końcu, po wzrokowej konsultacji z dwójką strażników powiedział:
- Pięć srebra od zwierzęcia i możecie wchodzić!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nerezza




Dołączył: 25 Lut 2016
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzym

PostWysłany: Nie 1:46, 02 Paź 2016    Temat postu:

W końcu znalazła swoją panterę. Suku stała naprzeciwko różowego kociaka, również pantery. Pierwszym, co dziewczyna poczuła, była krew. Schowała oba sztylety i natychmiast pobiegła do swojego pupila, kucając przy nim i delikatnie dotykając czarnej sierści posklejanej czerwoną posoką. W jej oczach czaił się lęk - nie to, że bała się krwi. Po prostu zupełnie nie znała się na leczeniu i opatrywaniu ran. Do tego nie potrafiła rozpoznać poważnego zranienia od tego mniej groźnego. Nie zastanawiając się długo, oderwała spory kawał materiału od swojej, i tak skąpej bluzki, po czym przycisnęła go do rany na ciele pantery, mając nadzieję, że to jakimś cudem pomoże.
- Już spokojnie, jestem przy tobie. - powiedziała cicho, najbardziej łagodnym głosem, jaki potrafiła wydobyć. Chciała uspokoić i siebie, i panterę, którą drapała za uchem.
Postanowiła zainteresować się powodem tego zamieszania. Spojrzała na różową kicię. Cóż, niezwykle interesujący kolor sierści jak na groźnego, dzikiego kota. Postanowiła to jednak pozostawić bez komentarza. Przeniosła wzrok na mężczyznę. Nie wstała ani nie wyjęła z powrotem broni, bo wątpiła, żeby ten stanowił dla niej lub dla Suku zagrożenie. Oczywiście nie bardzo ją obchodziło, kto jak się ubiera, ale nie sądziła, żeby facet w ubraniach w kolorze majtkowego różu stanowił jakieś wielkie zagrożenie.
- To ty zabierz tego swojego... Fistaszka, pókim jeszcze jestem miła. - rzekła groźnie. Mimo tego, że była niżej, to patrzyła na niego z wyższością.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vasey




Dołączył: 14 Paź 2015
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:48, 07 Paź 2016    Temat postu:

Słysząc zastanawiających się strażników, Vasey wstrzymała oddech. Dopiero kiedy jeden z nich wspomniał o ekstrawagancji jednego z tutejszych arystokratów, rozluźniła spięte mięśnie. Kimkolwiek był pan Gaccuzio, nieźle im się przysłużył.
Nikt nie zwracał teraz uwagi na kłębiący się motłoch. Vasey poświęciła im jedno, bardzo krótkie i wyniosłe spojrzenie. W tym momencie rzeczywiście wyglądała jak dumna szlachcianka. Okrzyki dobiegające z tłumu nie przystoiły porządnym obywatelom. Taki motłoch nie zasługiwał na wstęp przed nimi, goścmi z zagranicy. Nic dziwnego, że w Zakątku Artystów pojawili się strażnicy.
Po chwili dziewczyna zreflektowała się. Odwracając się do strażników przywdziała swój uroczy uśmiech.
– Dziękujemy za propozycję – odpowiedziała na wzmiankę o srebrze. Jej wewnętrzny sknerus zawsze buntował się na absurdalne wydatki ale z drugiej strony Kozacy też nie wyglądali na biednych.
– Zaraz przekażę moim towarzyszom – skinęła głową aby grupa artystów podeszła bliżej. W takim hałasie trzeba było niemal krzyczeć.
– Możecie przejść, jeśli zapłacicie po pięć srebra od konia – przetłumaczyła na język polski.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mistrz Gry.




Dołączył: 17 Paź 2015
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:59, 16 Paź 2016    Temat postu:

Mężczyzna próbował zapanować nad swoim zwierzęciem, ale nie dawał rady. Fistaszek nieco zaniepokoił się widząc obcą osobę przy jego przeciwniku. Kręcił się niespokojnie. Wtem jednak przystanął, opierając ciężar pewnie na łapach. Nachylił się złowrogo, poruszając łopatkami i szykując do skoku. Zaatakował Rez od tyłu.
Suku wydała krótkie, ostrzegawcze syknięcie, i wyskoczyła do przodu, chcąc obronić swoją panią. Koty przypadły do siebie, gryząc się i drapiąc pazurami. Słychać było miauknięcia pełne bólu. Stanęły na tylnych łapach, szczerząc kły. W końcu Suku zaatakowała i powaliła Fistaszka, który znalazł się na plecach. Z tej pozycji miała łatwy dostęp do jego gardła.

***

- Tyle zachodu i wszystko przez pieniądze... – mruknął Zdzisiek.
- Dużo – stwierdził Wach. – Oby nam się to opłaciło.
Każdy z mężczyzn zajrzał do swojej kieszeni i wyciągnął po pięć srebra, które podali strażnikowi z niemrawymi minami. Mietek wybrał jeszcze kilka monet i podał je Vasey. Zapłata nie była wygórowana, ale z pewnością uczciwa.
- Rozwiązanie prostsze, niż by się wydawało – uśmiechnął się do niej. – Dziękuję, panno Vasey.
Skłonił się jej uprzejmie.
Reszta kozaków również pożegnała się z Vasey, całując po rękach. Jedynie Zdzisiek próbował cmoknąć ją w policzek.
Przeszli pospiesznie przez bramę, by nie wstrzymywać kolejki. Już po drugiej stronie, Dobroch obrócił się jeszcze do Vasey, ściągnął czapkę i pomachał jej na pożegnanie z uśmiechem.

***

/Dziękuję Vasey za wzięcie udziału w Evencie! Wiem, nie było perfekcyjnie, ale jeszcze nigdy nie miałam okazji mistrzować na forum. Pierwsze koty za płoty ;)
/Przepraszam, że na ten wpis czekałyście tak długo. Powrót na uczelnie po tylu miesiącach laby nieźle dał mi w kość.
/Od razu zaznaczam, że Event wkrótce dobiega końca i nie przyjmuję już nowych osób. Szkoda, że część z tych, którzy się zgłosili nie wzięła udziału, ale pewnie będą i kolejne Eventy.

by Florence
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.maravillas.fora.pl Strona Główna -> Eventy zakończone Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 4 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Style edur created by spleen & Programy.
Regulamin