Forum www.maravillas.fora.pl Strona Główna
 
 FAQFAQ   FAQSzukaj   FAQUżytkownicy   FAQGrupy  GalerieGalerie   FAQRejestracja   FAQProfil   FAQZaloguj 
FAQZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   
Rynek
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.maravillas.fora.pl Strona Główna -> Centrum miasta
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nerezza




Dołączył: 25 Lut 2016
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzym

PostWysłany: Pon 22:35, 07 Mar 2016    Temat postu:

Gdy konie zarżały, Suku również wydała z siebie dźwięk - ryk na tyle głośny i groźny, by kilka osób odsunęło się i spojrzało na zwierzę ze strachem. Pantera zamerdała długim ogonem ozdobionym kilkoma różowymi piórkami i zaczęła iść w stronę swojej właścicielki na tyle niepostrzeżenie, na ile pozwalały jej na to gabaryty i sam fakt bycia panterą - czyli wcale. Nerezza lekko pokręciła głową widząc, jak inni odsuwają się na bok. Wygląda na to, że teraz będzie musiała naprawdę się postarać, żeby niepostrzeżenie coś ukraść. Szczególnie, że poczuła na sobie kilka spojrzeń, gdy wielki kot stanął przy niej i trącił ją nosem.
- Przebrzydła menda. - burknęła ni to do siebie, ni do pantery. - Usiedzieć cicho nie potrafi. - chciała dodać coś jeszcze, ale się powstrzymała. Wolała się nie rozpędzać, bo wiedziała, że Suku na złość może zrobić jeszcze więcej hałasu. Z roztargnieniem podrapała ją za uchem i ponownie się rozejrzała, tym razem uważnie lustrując zgromadzonych na rynku. Szukała potencjalnej ofiary, kogoś, kto mógł mieć wypchaną sakiewkę. Gdy usłyszała, że osoby wokół niej klaszczą, również kilka razy zaklaskała, mimo, że nie zwracała uwagi na artystów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Florence




Dołączył: 15 Gru 2015
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paryż

PostWysłany: Wto 0:25, 08 Mar 2016    Temat postu:

Flo od czasu do czasu zerkała na Vasey, przyglądając się jej występowi z podziwem. Półelfka naprawdę była dobra, wręcz za dobra, żeby występować na ulicy.
Przeniosła wzrok na zgromadzonych gapiów. Jej uwagę zwróciła kobieta w czarnej sukni, która stanęła na zadzie równie czarnego konia. Spodobała jej się ta spontaniczność i to, że kobieta najwyraźniej nie przejmowała się tym, co inni mogą pomyśleć. Na dodatek, gdy piosenka się skończyła, nieznajoma ochoczo im zaklaskała. Flo uśmiechnęła się do niej uprzejmie.
Wtem usłyszała jak jakiś koń zarżał i spojrzała na siwego wierzchowca oraz kobietę o długich, białych włosach.
- Vas, spójrz – zwróciła się do półelfki, podchodząc do niej i ciągnąc za skraj bluzki – Czy to nie Mavis?
Elfka wyglądała inaczej w warkoczu, więc Flo dla pewności pomachała ręką w jej stronę.
Kilka monet padło na złotą chustę, a do kapelusza grajków ani jedna. Ci nie wyglądali na zbyt zadowolonych. Flo odwróciła się do nich i już otworzyła usta, by zaproponować kolejną piosenkę, gdy wtem muzycy sami zaczęli grać i śpiewać.
Dobrze, pomyślała Flo i posłała im wyzywające spojrzenie. Odwróciła jeszcze głowę do Vas i wzruszyła ramionami, jakby chciała powiedzieć „cóż na to poradzę”?
Szybko wyczuła rytm. Tego tańca nikt nie mógł wcześniej widzieć i nikt już nie zobaczy, bo wymyślała go tu i teraz, oddając się mu z całą pasją. Kochała to. Bardowie chcąc przyciągnąć widzów zagrali swoją najlepszą piosenkę, która aż prosiła się o taniec. Flo zapomniała się zupełnie.
W pewny momencie skoczyła, robiąc szpagat w locie. Rozległy się okrzyki zdumienia. Flo uśmiechnęła się pod nosem, lecz nagle zrozumiała, że ten zachwyt nie był związany z jej umiejętnościami… Przynajmniej nie tanecznymi. Dookoła niej na bruku leżały kolorowe płatki kwiatów, które przed chwilą wytrysnęły z jej sukni. Cholera, to nie miejsce na takie pokazy, skarciła się w myślach, jednak musiała już coś z tym zrobić. Idealnie maskując niepokój, pstryknęła palcami i klasnęła w dłonie, w których pojawił się niewielki bukiecik. Następnie zamiotła nim po ziemi, a płatki zaczęły znikać, jakby na nowo przyczepiały się do kwiatów. Gdy wszystkie zostały pozbierane, przyłożyła bukiet do sukni, który w nią wsiąknął. Teatralnym gestem otrzepała suknie, jakby właśnie skończyła sprzątać, po czym skłoniła się publiczności, wzdychając nieznacznie z ulgą.
- Wspominałam, że jestem też iluzjonistką? – rzekła, odwracając się do Vasey z uśmiechem.
Na złotej chuście pojawiły się kolejne monety.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jane




Dołączył: 22 Lut 2016
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:04, 08 Mar 2016    Temat postu:

Jane ruszyła pewnym krokiem w stronę straganu pani Mishlope. Co prawda sprzedawana przez nią zwierzyna nie była pierwszej jakości, ale przynajmniej kosztowała niewiele. Dziewczyna zapłaciła, po czym oparła się o ścianę ratusza, by chwilę odpocząć. Miała przed sobą jeszcze cały ciężki dzień pracy, lecz nie potrafiła smucić się w tak cudną pogodę. Uśmiechnęła się do siebie. Chwila spokoju trwała jednak bardzo krótko, a to z powodu jakiegoś niedoświadczonego jeźdźca, który właśnie przemknął na swoim koniu prosto przed jej nosem. Serce podskoczyło jej do gardła, szybko usunęła się z drogi. Nikt już nie myśli tu o bezpieczeństwie, pomyślała.
Postanowiła przyjrzeć się bliżej sprawczyni zamieszania. Na pierwszy rzut oka dziewczyna była od niej niewiele starsza. Zeszła z konia. Gdy Jane usłyszała jej śmiech, westchnęła głośno z dezaprobatą.
Humor poprawił się jej dopiero, gdy rozpoczął się występ. Zachwycona patrzyła na smukłą szatynkę „tańczącą” na złotej klaczy – widocznie to ona była jej właścicielką. Z niechęcią musiała też przyznać, że bardzo podobał jej się śpiew brunetki – tej, która prawie ODEBRAŁA JEJ ŻYCIE. Po zakończeniu występu, zaczęła entuzjastycznie oklaskiwać dziewczyny. Jane nie kojarzyła żadnej z nich.
Wtem muzyka rozbrzmiała na nowo. Dziewczyna znów zapatrzyła się na występ, tym razem tej młodej brunetki. Jej taniec był niesamowity, Jane nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziała. Nieznajoma wykonała piękny szpagat w powietrzu... W tym samym momencie z jej sukni wyleciało mnóstwo kolorowych kwiatów. Jane momentalnie zbladła. Nie lubiła takich sztuczek. Tancerka kontynuowała występ, a publiczność wpatrywała się w nią z zachwytem, ale dla niej to było za wiele. Przerażona cofała się do tyłu, by znaleźć się jak najdalej od zamieszania, aż nagle...potknęła się o własną nogę i, zanim zdążyła zrozumieć, co się dzieje, leżała jak długa na środku Rynku.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vasey




Dołączył: 14 Paź 2015
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 23:03, 08 Mar 2016    Temat postu:

Zanim Vas zdążyła pogładzić Sarę i dać kostkę cukru w nagrodę, klacz napięła mięśnie, po raz kolejny zauważając coś ciekawego. Z gardła zwierzęcia wydobył się głęboki pomruk, rżenie pełne zadowolenia.
Dziewczyna rozejrzała się i odnalazła obiekt westchnień Sary. Był nim kary ogier, stojący spokojnie na skraju rynku. Niby nic nadzwyczajnego, ale coś jeszcze przykuł uwagę Vasey. Na zadzie rumaka stała zgrabna, ubrana na czarno kobieta, przypatrująca się ich występom. Poczuła ukłucie zazdrości, widząc, iż nie tylko ona i Sara tworzą idealnie zgraną parę. Minimalnie zacisnęła usta, ale nie mogła po prostu odwrócić się od nagradzającej ich oklaskami osoby. Naśladując kobietę stanęła na złotym zadzie swojego wierzchowca i ukłoniła się w kierunku nieznajomej.
Na głośne rżenie Sary zareagował jeszcze jeden koń. Tym razem była to siwa klacz, dosiadana przez nikogo innego jak Mavis. Elfka, podobnie jak kobieta w czerni na karym ogierze, była jedną z tych osób, które doceniły występ. Na pytanie Flo wolno skinęła głową.
- Rzeczywiście.
Do Vasey dotarło, że wszyscy czekają na kolejny występ. Florence zaczęła swoje tańce, przy czym nie można było nadążyć za jej niesamowitymi ruchami. Szlachcianka nie mogła nie patrzeć wraz z gapiami na widowisko.
Z odrętwienia wyciągnęła ją Sara, nagle dziko uskakując do tyłu, tym razem naprawdę stając dęba. Aby nie psuć występu, Vas kazała klaczy zrobić parę piruetów, uspokajając ją głaskaniem. Zatrzymała zwierzę i przeczesała tłum wzrokiem. Przedtem gdzieś ze środka rynku rozległ się straszliwy ryk, niepodobny do niczego, co w życiu słyszała. Oniemiała na widok olbrzymiego czarnego kota, spinając się niemal tak mocno, jak jej własny wierzchowiec. Zresztą nie tylko ona. Naraz strach ustąpił miejsca irytacji. To zwierzę przepędzi jej widzów! Skąd ono się tu w ogóle więło?
Florence zadała jej kolejne pytanie. Jego sens dotarł do Vasey dopiero po chwili.
- Hmm? Nie pamiętam - odpowiedziała z roztargnieniem. Intensywnie zaczęła rozmyślać nad kolejnym pokazem. Wtedy jej spojrzenie padło na znajomą twarz. Bardzo przyjemne do patrzenia nań oblicze Carney'a. Vas szerzej otworzyła oczy, zrobiło jej się gorąco. On też musiał ją oglądać. Teraz, gdy o tym wiedziała, chciała pokazać, że stać ją na więcej.
Zsunęła się z Sary, stając tyłem do tłumu, frontem do głowy klaczy. Zamaszystym krokiem ruszyła w stronę zadu, na co Sara zrobiła obrót, kręcąc się wokół przednich nóg. W drugą stronę, dokładnie na odwrót, przestawiała tylko przednie nogi. Na koniec Sara skłoniła się przed dziewczyną, pozwalając jej wsiąść spowrotem na złoty grzbiet.

//To się nas nazbierało...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carney




Dołączył: 09 Lis 2015
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: Czw 7:32, 10 Mar 2016    Temat postu:

Rżenie koni nie wybrzmiało jeszcze do końca gdy rozległ się jakiś ryk. Carney odwrócił się w stronę, skąd dochodził niecodzienny dźwięk. Zobaczył czarną panterę, której widok trochę go zadziwił - w końcu niecodziennie widzi się dzikie zwierzę w środku miasta. Stało ono obok ciemnowłosej kobiety o intrygującej urodzie. Coś uderzyło mężczyznę - podobała mu się aż za bardzo. Poczuł szybsze bicie serca, gdy zorientował się, że to musi być ten wilkołak. Drgnął nerwowo, jakby chciał się poruszyć, ale nie mógł. Odwrócił się znowu w kierunku artystów i napotkał spojrzenie Vasey. Wyglądało na to, że ta kobieta nadal pozostawała pod wpływem jego czaru. Posłał jej ten uśmiech, który - jak zdążył już wiele razy przetestować - szczególnie działał na płeć piękną. W myślach zaczął szybko kalkulować. Chciał podejść do tamtej nieznajomej, chciał ją poznać, zostać z nią sam na sam. Nie wiedział jednak jak tamta zareaguje, a niezbyt miał ochotę na powtórkę sprzed kilku lat, kiedy... Nie, nawet nie chciał tego wspominać.
Zdecydował spróbować jeszcze raz z Vasey, gdy przypomniał sobie o tamtej wampirzycy. Zaklnął w myślach. Rzucił ukradkowe spojrzenie tam, gdzie stała i z niechęcią stwierdził, że jeszcze nie odeszła. Zaraz jednak mężczyźnie przyszło coś do głowy. Przecież nawet ona nie rzuci się na niego tutaj i w środku dnia. Kiedy to sobie uświadomił, doszła do niego pewna niedorzeczność. Co ona tu w ogóle robiła? Z tego, co czytał, wampiry unikały światła słonecznego, było ono dla nich zabójcze. O co więc chodziło? Szkot nie miał zamiaru zaprzątać sobie nią głowy.
Artystka w kolorowej sukni zaczęła kolejny taniec. Nagle, podczas efektownego podskoku, znikąd wyleciały kolorowe kwiaty. Dziewka zaraz wytrzasnęła skądś mały bukiet i zgarnęła nim płatki. Po chwili nie było po nich śladu. Wilkołak myślał, że wiele już widział, a jednak życie ciągle go zaskakiwało. Nie lubił takich sztuczek czy niespodzianek, podobnie jak wykonujących je ludzi. Miał wrażenie, że na każdym kroku go oszukują, manipulują nim. Tego, co sam robił, kłamiąc i używając "zwierzęcego magnetyzmu" oczywiście tak nie traktował. To przecież było zupełnie co innego.
Postanowił podejść bliżej do obu kobiet. Nie przejmując się ewentualnymi przyszłymi konsekwencjami, przepchał się do przodu, grzebiąc w sakiewce z pieniędzmi. Gdy był już dostatecznie blisko, posłał przelotny uśmiech tej dziewce w kolorowej sukni. Następnie odnalazł spojrzenie Vasey i, nie spuszczając z niej wzroku, rzucił na złotą chustę trzy monety, jedna po drugiej. Kiedy skończył, puścił do niej oczko zawadiacko, a następnie odwrócił się i odszedł. Zarzucił haczyk, teraz wystarczyło poczekać i zobaczyć czy rybka się złapała.
/zt


Ostatnio zmieniony przez Carney dnia Nie 15:09, 13 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mavis




Dołączył: 14 Lis 2015
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:19, 10 Mar 2016    Temat postu:

Widząc jak Flo macha do niej ręką, uśmiechnęła się szeroko i odmachała z entuzjazmem, na co Nay parsknęła, jakby chciała rzucić sarkastyczną uwagę. Elfka wywróciła teatralnie oczyma i pogłaskała kila kary delikatną sierść zwierzęcia. Zauważyła, że Vasey patrzy gdzieś w tłum, więc podążyła za jej spojrzeniem. Zobaczyła kobietę stojącą na swoim koniu, górującą nad resztą tłumu. Było w niej coś dziwnego, jednocześnie niepokojącego i pokrzepiającego. Prawdopodobnie entuzjazm, z jakim oklaskiwała występ miał na to duży wpływ. Po plecach przebiegł jej dreszcz niepokoju, ale mimo nieprzyjemnego uczucia, ponownie spojrzała na występ znajomych dziewek. Florance zaczęła tańczyć, było w tym coś urzekającego. Energia, jaka od niej buzowała była zaraźliwa, Mavis przyłapała się na ledwo widocznym kiwaniu głową w rytm muzyki. Entuzjazm, jaki towarzyszył dziewczynie sprawiał, że sama miała ochotę zeskoczyć z grzbietu Nay i do nich dołączyć.
Największym zaskoczeniem były dla niej płatki kwiatów wysypujące się ze spódnicy dziewczyny. Przypomniała sobie dziwny dym, który pojawił się wczoraj znikąd w karczmie, więc to takie buty... Zaklaskała, widząc jak tancerka zbiera bukiecikiem kwiaty, ale teraz wyraźnie Vasey wkroczyła do akcji. Ona i jej złota klacz dały wspaniały wytęp. Obie dziewczyny zasłużyły na parę złotych monet. Prawdopodobnie to samo pomyślała pewna dziewczyna po drugiej stronie rynku. A przynajmniej takie na pierwszy rzut oka robiła wrażenie urocza szatynka, która przewróciła się na kolana. Mavis zmarszczyła brwi widząc bierność ludzi wokół niej. Sama od razu pomogłaby jej wstać, ale najwyraźniej zwykli ludzie nie kwapili się do pomocy, nawet z czystej dobroci serca. To na chwilę popsuło jej humor. To uczucie pogłębiło się, gdy usłyszała przeraźliwy ryk niedaleko niej. Z roztargnieniem spojrzała w stronę, z której dochodził dźwięk i otworzyła lekko usta ze zdziwienia. Tak jak wcześniej rudowłosa kobieta na koniu wywołała u niej mieszane uczucia, tak w tym przypadku zamarła na parę sekund. Całkiem niedaleko niej stała dziewczyna o ciemnych włosach, ubrana na czarno, a przy jej boku stało egzotyczne zwierze. Mavis, w zasadzie bardziej niż samo zwierze, zaskoczyło jego obecność w mieście. To zdecydowanie coś, co rzucało się w oczy, ciężko przejść koło tego obojętnie. Dziki kot wyglądał groźnie i jednocześnie pięknie. Mogła jedynie stwierdzić, że należy do rodziny kotowatych obserwując ruchy zwierzęcia. Zagryzła lekko wargę. Ciekawość ją zżerała, bardzo chciała zobaczyć stworzenie z bliska, ale z jakiegoś powodu czuła, że nie byłoby to ciepło przyjęte. Z cichym westchnieniem odwróciła wzrok i wtedy zauważyła coś, co zdecydowanie poprawiło jej humor.
Na pierwszy rzut oka mogła stwierdzić, kto rzuca monety na chustę. Mimo że stał tyłem, z łatwością mogła rozpoznać go po budowie ciała i sposobie, w jakim się poruszał. Wilkołak był z całą pewnością bardzo czarującym draniem, tyle mogła powiedzieć na jego temat. Nie ważne jednak jak wielkim draniem by był, wciąż wzbudzał u niej sympatię.
Zeskoczyła z Nay i szepnęła jej coś do ucha. Nie musiała się martwić, że klacz zniknie pod jej nieobecność. Cokolwiek zrobiłby potencjalny złodziej, ona nie ruszy się z miejsca. Dlatego zostawiając ją nie czuła wyrzutów sumienia i bez problemu przecisnęła się przez tłum. Miała zamiar podzielić się z gwiazdami dzisiejszego poranka jakimiś drobnymi. Sama miała ich jeszcze pod dostatkiem, a jeśli by jej zabrakło, bez problemu mogła zarobić więcej na sprzedaży ziół. Gdy dotarła do pierwszego rzędu, wyciągnęła z sakiewki dwie monety i dorzuciła je do sterty na chuście. Trzecią monetą poczęstowała grajków. Kątem oka zauważyła, że bardzo blisko niej stoi Carneya, ale nie zagaiła. Z jakiegoś powodu miała wrażenie, że on tego nie chce. Zaczęła się zastanawiać czy to dlatego, że już na samym początku domyśliła się, kim jest. Nawet jeśli, czy to aż taki wielki sekret? Po namyśle stwierdziła, że w takim mieście jak to, faktycznie lepiej nie wspominać o takich rzeczach. Zerknęła na niego jeszcze raz i uśmiechnęła się pod nosem. Czy to możliwe, że czuje się przez to niekomfortowo? Ta myśl ją rozbawiła, przecież nie miała zamiaru nikomu zdradzać jego sekretu, sama przecież nie chciałaby ludzie dowiedzieli się kim jest, zaczęliby jej wtedy unikać, a to nikomu nie jest potrzebne. Wystarczyło jej, że musiała zdradzić się przed Inkwizytorem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alicja Alikwis




Dołączył: 21 Sty 2016
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nie wiadomo

PostWysłany: Sob 19:56, 12 Mar 2016    Temat postu:

Kolejny koń zarżał. Wampirzyca rozejrzała się uważnie i zauważyła siwą klacz, która teraz stukała o bruk kopytem. Nie było to nic ciekawego więc spojrzała znowu na występ. Odwzajemniła uśmiech tancerki, delikatnym uniesieniem kącików ust i skinieniem jej głową. Złota klacz zarżała, a jej olbrzymek wstrząsnął grzywą. Czuła jak jego wyćwiczone mięśnie się napinają.
-Och ty mój Casanovo- szepnęła do Syriusza, a ten zastrzygł uszami. Właścicielka Złocistej (jak nazwała klacz w myślach) zauważyła ją, a potem niespodziewania wskoczyła na zad swojego zwierzaka i ukłoniła się jej.
-Miło- rzuciła obojętnie, nie precyzując myśli. Nie będąc nic dłużna zrobiła w jej stronę ukłon polonezowy. W pierwszej chwili nie zwróciła uwagi na swego karosza, który cały czas przenosił ciężar ciała z lewej naprawą i z prawej na lewą. Coś go niepokoiło. Już miała dać sygnał że rozumie gdy rozległ się ogłuszający ryk. Większość koni na rynku się spłoszyła ale nie jej konik. Rozejrzała się. Jej uwagę zwróciła czarna pantera i stojąca obok niej kobieta, zapewne właścicielka skoro drapała ją po głowie. Jej uwagę przeciągał nie strój ani też zwierzę, widziała w niej charakterystyczne cechy tylko dla wilkołaków. "Kolejny księżycodrażliwy" pomyślała z westchnieniem.
Muzycy zaczęli grać, a artystka ruszyła w tan. W pewnym momencie zrobiła grand jeté i z jej spódnicy wystrzeliły kwiaty. Nie speszona wyciągnęła znikąd bukiet i zaczęła zbierać płatki. Widziała juz takie sztuczki. Czyżby kolorowa tancerka znała się trochę na magii? Piosenka się skończyła a ludzie podchodzili i wrzucali monety. Jej uwagę zwrócił mężczyzna, nie musiała na niego patrzeć by wiedzieć kim jest.
-A niech się puenty rozwiążą- szepnęła taneczne przekleństwo. To był jej nowy znajomy poznany w nocy. "Ciekawe czy mnie widział, pewnie tak" po czym przeklęła własną głupotę. Zeskoczyła z konia ale i tak widziała jak wilkołak tężeje na widok delikatnej jak wiatr kobiety, chyba elfki, która stanęła obok i wrzuciła kilka monet do chusty. Szybko zaczęła się wycofywać, zręcznie lawirując między ludźmi. Syriusz był krok za nią. " Dwa wilkołaki i wampir w jednym miejscu to nie jest dobre połączenie" była pewna że by z nimi wygrała albo uciekła cała ale wolała by się po świecie nie rozniosła wieść że są wampiry, które chodzą w środku dnia jakby były ludźmi.
Nagle potknęła się. Tylko wampirza zręczność pozwoliła się jej utrzymać na nogach. Spojrzała pod nogi na leżącą szatynkę i spytała ostro:
-Dlaczego leżysz tak na ziemi?


Ostatnio zmieniony przez Alicja Alikwis dnia Sob 20:00, 12 Mar 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Florence




Dołączył: 15 Gru 2015
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paryż

PostWysłany: Nie 11:02, 13 Mar 2016    Temat postu:

Nie wszystkim spodobał się jej pokaz. Kilka osób odeszło.
Gdybyście tylko wiedzieli, co naprawdę potrafię…
Flo spojrzała na Vasey, która wyraźnie była zaabsorbowana czymś innym niż jej pytaniem. Zobaczyła nagłą zmianę w twarzy półelfki i spojrzała w stronę tłumu, by wyłapać na co patrzy. Wtem jej wzrok padł na dość sporą lukę pośrodku placu, w której stał wielki, czarny kot. Oczy Flo rozszerzyły się ze zdumienia.
Więc to musiało tak ryknąć, pomyślała. Szczerze mówiąc, uznała, że jej się tylko przesłyszało. Już nie takie rzeczy jej się zdarzały.
- Za chwileczkę wrócę… – wymamrotała, nie odrywając wzroku od zwierzęcia i nawet nie upewniając się, czy Vas ją usłyszała. Flo uznała, że po tej małej wpadce i tak przyda jej się chwila przerwy. Zresztą muzyka wciąż grała i Vasey była zajęta występem.
Sprawnie przecisnęła się przez tłum, aż w końcu stanęła przed dzikim kotem i stojącą do niej tyłem, ciemnowłosą kobietą. Pantera, czy cokolwiek to było, wyglądała na porządnie wytresowaną, skoro łaziła bez uwięzi, więc nie bała się podejść blisko.
- Czy to puma? – zapytała, chcąc jakoś zagaić i uświadomić kobietę o swojej obecności. Zastąpiło jej to powitanie i uznała, że może już bez skrępowania gadać – Jesteście z jakiegoś cyrku, prawda? Gdzie występujecie?
Ale to ma ślepia, pomyślała, wciąż patrząc na panterę. Lubiła takie różne dziwactwa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nerezza




Dołączył: 25 Lut 2016
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzym

PostWysłany: Nie 17:36, 13 Mar 2016    Temat postu:

Akurat wypatrzyła u jakiegoś bogatego szlachcica pełną sakiewkę i już wyciągała rękę z ukrytym ostrzem, by ją sobie wziąć, gdy usłyszała, że ktoś się do niej zbliżył i stanął obok.
- Wciórności. - mruknęła pod nosem, cofając rękę i z powrotem ukrywając sztylet w rękawie kurtki. Dopiero po dłuższej chwili odwróciła się przodem do nieznajomej i uważnie zlustrowała ją wzrokiem z góry na dół. Uświadomiła sobie, że była ona jedną z występujących artystek. Po co ona tu przyszła? Skrzyżowała ręce na piersi, kiedy zorientowała się, że ta gapi się na Suku. Niby wiedziała, że widok dzikiego zwierzęciu w środku miasta może wzbudzać ciekawość, ale nie przepadała, gdy ktoś za bardzo się przygląda.
- To nie puma, tylko pantera. - powiedziała. Cóż, wiedziała, że to jest dosyć ogólne określenie, ale sama nie miała pojęcia, jakim konkretnie gatunkiem jest Suku. Może kształt pyska i uzębienie miała takie, jak jaguar, ale wielkością dorównywała największym tygrysom. Musiała to być mieszanka kilku gatunków, więc dla wygody określała ją mianem pantery.
Cicho prychnęła, kiedy dotarł do niej sens kolejnych pytań.
- Słyszałam już wiele niepochlebnych komentarzy na temat mojego wyglądu, ale żeby od razu sugerować, że pracuję w cyrku? - spytała retorycznie chłodnym tonem. - Nie, nie jesteśmy z żadnego cyrku i nie, nigdzie nie występujemy. - dodała. Spojrzała na panterę, która lekko ugryzła ją w nogę. Cicho westchnęła. - Suku, znaczy się mój kiciuś, kiedyś występowała. - powiedziała już łagodniejszym tonem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jane




Dołączył: 22 Lut 2016
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:05, 13 Mar 2016    Temat postu:

Przez chwilę nie wiedziała co się dzieje – po prostu leżała oszołomiona na środku Rynku. Nagle zdała sobie sprawę, że ktoś coś do niej mówi. Nie zrozumiała. Jej wzrok padł na młodą rudowłosą dziewczynę. To chyba ona. Ilu jeszcze to widziało?, pomyślała. Uklękła szybko i spojrzała w górę. -Przepraszam, mówiła pani coś? Nie usłyszałam, bo...no, sama pani widziała! – powiedziała Jane, cały czas chichocząc nerwowo. Zaczęła szybko zbierać owoce, które powypadały jej z siatek. Chciała wstać, ale podniosła się tak energicznie, że znów zatoczyła się do przodu – gdyby nie stojąca obok ruda, o którą się oparła, znów leżałaby na ziemi. Najchętniej zapadłaby się pod ziemię, albo przynajmniej poszłaby do domu i jak najszybciej zapomniała o wydarzeniach dzisiejszego dnia. Zdecydowanie zbyt wiele dziwnych rzeczy stało się na Rynku. Czuła się jednak w obowiązku podtrzymać rozmowę z nieznajomą, którą właśnie potrąciła.-Przepraszam, proszę mi wybaczyć! Chyba za bardzo zapatrzyłam się na występ...Podobał się pani? -spytała, cały czas chichocząc. Tym prostym pytaniem chciała upewnić się, że w tym, co przed chwilą zobaczyła, nie było nic niezwykłego. Że to ona jak zwykle wydziwia, a występująca przed chwilą artystka po prostu do swojego pokazu wykorzystała jakieś złudzenie optyczne. Tylko czy mogła ufać swojej rozmówczyni? Omiotła ją wzrokiem. Była ładna, nawet bardzo. Jane poczuła lekkie ukłucie zazdrości, do którego sama przed sobą nigdy by się nie przyznała. Było jednak w jej wyglądzie też coś niepokojącego, choć Jane nie była w stanie określić co.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vasey




Dołączył: 14 Paź 2015
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 23:04, 13 Mar 2016    Temat postu:

Uśmiech Carney'a zadziałał niczym najmocniejsza magia. Vasey na chwilę wstrzymała powietrze, czując, jak jej serce przyspiesza. Ucieszyła się z monet, od niechcenia rzuconych na chustę Flo.
Carney bezczelnie zamrugał do młodej szlachcianki, odwrócił się i wolno odszedł. W jego kroku było coś prowokacyjnego, coś co sprawiło, że Vasey postanowiła pójść w ślady Florence i zrobić sobie przerwę. Zeskoczyła z Sary, prawie wpadając na wysoką kobietę, nagradzającą ich występ dwiema złotymi monetami. Dziewczyna rozpoznała w niej Mavis, uczestniczkę wczorajszych wydarzeń w gospodzie. Podziękowała pośpiesznie uśmiechem, podniosła chustę, chwytając ją za wszystkie rogi, tworząc sakiewkę. Dogoniła Flo, już w trakcie rozmowy z kolejną osobą. Wcisnęła artystce chustkę z pieniędzmi.
- Wrócę... za jakiś czas - szepnęła, po czym bez dalszej zwłoki pobiegła za Carney'em, przeciskając się między ludźmi. Za nią potruchtała Sara, parsknięciami wyjawiając zdziwienie nagłą ucieczką z rynku. Gdy już wydostały się z największego tłumu, oczy Vas odnalazły plecy intrygującego mężczyzny. Dziewczyna zwolniła, jej kroki stały się ciche i dużo bardziej ostrożne. Na razie postanowiła trzymać się na bezpieczną odległość. Nagle ogarnęły ją wątpliwości - przecież ten typ mógł ją wyprowadzić gdziekolwiek. Nie powinna chodzić tak sama za nieznajomymi.
Nie była jednak sama ani bezbronna. Przy lewym boku miała szablę, przy prawym złotego konia. Potrafiła sobie poradzić w różnych sytuacjach, pojedynczy mężczyzna idący ulicami miasta w biały dzień nie stanowił dla niej zagrożenia. Nadmiernie ufając swoim umiejętnościom, pokonywała kolejne uliczki, ze wzrokiem utkwionym w sylwetkę Szkota.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Florence




Dołączył: 15 Gru 2015
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paryż

PostWysłany: Pon 21:02, 14 Mar 2016    Temat postu:

Flo nie pozostała dłużna kobiecie i również przyjrzała się jej uważnie, swoim zwyczajem opierając piąstki na biodrach. Nieznajoma z pewnością należała do osób, które trudno przeoczyć w tłumie.
Pokiwała nieznacznie głową, gdy ciemnowłosa ją poprawiła, odpowiadając na pytanie. Puma, pantera, wszystko jedno i tak nie potrafiłaby ich rozróżnić. Zdziwiło ją, gdy kobieta obruszyła się na sugestię, że pracuje w cyrku. Flo uniosła wysoko brwi.
- Nie miałam na myśli… To znaczy… Wyglądasz świetnie. Naprawdę. Bardzo… ekstrawagancko – rzekła z zapałem, lecz dość nieskładnie. Nie chciała wcale kobiety obrazić. Po chwili, orientując się co było właściwym powodem nieporozumienia, dodała – Osobiście nie sądzę, by występowanie w cyrku było czymś uwłaszczającym.
Uśmiechnęła się na widok kotka podgryzającego swoją panią. Słodkie, przemknęło jej przez myśl. Po słowach kobiety ucieszyła się, że jej przypuszczenia przynajmniej odnośnie Suku okazały się prawdziwe.
Niemniej była w kropce. Podeszła do kobiety pewna, że razem ze swoim podopiecznym będą zachęcać ludzi do pójścia do cyrku. Miała zapytać gdzie występują, jakie jeszcze atrakcje będzie można zobaczyć, jednak ta nowina zbiła ją nieco z tropu.
- Jak właściwie masz na… Vasey?
Jej nagłe wejście przerwało wypowiedź Flo. Chwyciła chustę, którą podała jej półelfka i popatrzyła na nią zdezorientowana. W słowach Vas wyczuła dziwną… ekscytację?
- Hej! Co się stało? – zawołała za odchodzącą kobietą – Pardon – rzuciła w stronę swojej rozmówczyni i nie czekając ani chwili, poleciała za brązowowłosą. Pewnie by ją od razu zgubiła w tym tłumie, gdyby nie złota klacz. Zastanowiła się, czy Vasey przypadkiem nie obraziła się na to, że tak po prostu opuściła występ. Na tę myśl przygryzła wargę i przyspieszyła kroku. Gdy tłum wyraźnie się rozluźnił, zauważyła, że Vas zatrzymała się na chwilę, wyraźnie szukając czegoś wzrokiem, a następnie ruszyła w obranym kierunku. Flo pewnym krokiem gnała za nią, lecz im bliżej się znajdowała, tym jej chód stawał się mniej pewny. W końcu zauważyła to, a raczej tego od którego Vasey nie odrywała wzroku.
Stanęła, obserwując to kobietę, to mężczyznę i nagle zaśmiała się cicho, chowając twarz w chuście. Głuptas ze mnie, pomyślała i odwróciła się na pięcie. Nie zamierzała im przecież przeszkadzać. Na jej twarzy pojawił się tajemniczy uśmiech.
Przeciskając się po raz kolejny przez tłum, rozglądała się uważnie, czy aby nie natknie się znów na kobietę z panterą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mavis




Dołączył: 14 Lis 2015
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:23, 15 Mar 2016    Temat postu:

Najpierw z Rynku zniknęła Flo, a zaraz po niej Vasey. Dla Mavis był to jasny znak. Przedstawienie skończone. Odwróciła się na pięcie i przeszła przez już rzadszy tłum. Nay stała dokładnie w miejscu, w którym zostawiła ją elfka. Dziewczyna z lekkim uśmiechem zacmokała zwracając uwagę klaczy, który czym prędzej znalazła się u jej boku. Postanowiła przejść się jeszcze po rynku, kupić trochę owoców, jakieś bułki. Może przy odrobinie szczęścia uda jej się nawet znaleźć miód! Poklepała Nay po szyi rozmyślając nad planem dzisiejszego dnia. Najlepiej byłoby znów udać się za miasto i poszukać jakiś ziół...
Jej rozmyślania przerwał widok samotnej tancerki rozglądającej się w tłumie. Wyglądała jakby szukała kogoś, ale wciąż się uśmiechała. Było w tej dziewczynie coś co od razu poprawiało Mavis humor. Pomachała ręką w stronę dziewczyny w nadziei, że zostanie zauważona. Pociągnęła Nay za uzdę by razem podeszły do artystki.
- Wasz występ był na prawdę wspaniały. - zagaiła z niewinnym uśmiechem. Przez myśl przeszło jej pytanie gdzie jest Vas? ale najwidoczniej dziewczyna miała swoje sprawy do załatwienia.


Ostatnio zmieniony przez Mavis dnia Sob 14:22, 19 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nerezza




Dołączył: 25 Lut 2016
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzym

PostWysłany: Wto 21:05, 15 Mar 2016    Temat postu:

Lekko uniosła brwi, gdy do jej rozmówczyni na chwilę podeszła inna kobieta, zapewne również artystka, i wręczyła jej chustę z monetami. Nerezza odruchowo szerzej otworzyła oczy, naszła ją chęć, żeby "zaopiekować się" prowizoryczną sakiewką i jej zawartością. Jednak w tym momencie dziewka w kolorowej sukni poszła za swoją znajomą. Mruknęła coś pod nosem w swoim ojczystym języku i powiodła za nimi wzrokiem. Nagle coś ją tknęło. Od chwili, w którym weszła - albo raczej wbiegła - na rynek, zaczęło jej towarzyszyć dziwne uczucie. Gdzieś w pobliżu jest wilkołak. Znaczy się był, bo wrażenie, że ktoś z jej rasy przebywał w okolicy, powoli mijało. Mogła wykluczyć te dwie kobiety, bo w momencie, w którym się do niej zbliżyły, wyczułaby możliwe wilkołactwo. Powoli zaczynała żałować, że jak zwykle nie zwracała uwagi na nic innego prócz pełnych sakiewek.
Z rozmyślań wyrwała ją Suku. Pantera stanęła na dwóch tylnych łapach za swoją właścicielką, opierając przednie o jej ramiona. W takiej pozycji przewyższała chyba wszystkich zebranych na rynku. Łeb położyła na głowie dziewczyny i ponownie ryknęła, tym razem głośniej niż poprzednio, ale mniej groźnie. Nerezza wiedziała, o co jej chodzi - Suku najzwyczajniej w świecie się nudziła.
- Nie tak głośno. - powiedziała z lekką irytacją w głosie. Pantera tylko zamerdała ogonem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alicja Alikwis




Dołączył: 21 Sty 2016
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nie wiadomo

PostWysłany: Czw 21:33, 17 Mar 2016    Temat postu:

Kobieta chyba nie dosłyszała jej pytania. Ale zaraz jak ją zobaczyła zaczeła zbierać zakupy i nerwowo chichotać. Niestety wstając zatoczyła się gwałtownie wpadając na nią. Z zaskoczenia nic nie zrobiła. Szatynka zachowywała się tak jakby to dla niej było normalne że się przewraca a potem wpada na zupełnie obcych ludzi. Nagle zapytała o występ.
- Był zaiście niezwykły- odpowiedziała chłodno. Dopiero teraz przyjrzała się bliżej kobiecie. Była przeciętnej urody, a proste ubranie wskazywało na mieszkanke tego miasta. Wzrok przyciągała piękna przypinka.
-Masz piękną broszkę- zaczęła ale w tym samym momencie Syriusz trącił ją pyskiem, a potem tupnął. Odwróciła się błyskawicznie do niego. Rozległ się kolejny ryk. Jej konik zastrzygł uszami jakby chciał powiedzieć "Ostrzegałem".
-Ciekawe co to za zwierzę- mruknęła ni to do siebie ni to do kobiety.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.maravillas.fora.pl Strona Główna -> Centrum miasta Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 2 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Style edur created by spleen & Programy.
Regulamin