Forum www.maravillas.fora.pl Strona Główna
 
 FAQFAQ   FAQSzukaj   FAQUżytkownicy   FAQGrupy  GalerieGalerie   FAQRejestracja   FAQProfil   FAQZaloguj 
FAQZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   
Rynek
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.maravillas.fora.pl Strona Główna -> Centrum miasta
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Administrator



Dołączył: 12 Paź 2015
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:00, 17 Paź 2015    Temat postu: Rynek

Duży, prostokątny plac, wybrukowany kostką. Otoczony jest kamienicami, zbudowanymi z szarego kamienia, a w jego centralnym miejscu stoi okazały budynek Ratusza.
Rzadko kiedy jest tu cicho. Prawie zawsze przestrzeń wypełnia gwar rozmów i brzęk monet, szczególnie podczas corocznego jarmarku, kiedy zjeżdżają się tu kupcy zarówno z pobliskich okolic, jak i odległych metropolii. Nocą rynek oświetlają liczne ogniska, dzięki czemu niemal nigdy nie panuje tutaj całkowita ciemność.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vasey




Dołączył: 14 Paź 2015
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 23:52, 17 Lut 2016    Temat postu:

Noc spędzona w stajni na miękkim sianie zrobiła swoje. Zarówno Vas jak i jej czworonożna towarzyszka były wyspane i wypoczęte. Słońce stało już wysoko na niebie, kiedy wygramoliły się ze słomy. Vasey wyczyściła złotą sierść Sary i założyła jej uzdę. Zrezygnowała z siodła, nic z sobą nie zabierała.
Jechała na oklep, wolno przybliżając się do najliczniej uczęszczanego miejsca w mieście - rynku. Gdy przedzieranie się przez tłum na olbrzymim koniu stało się mocno uciążliwe, Vas zatrzymała Sarę, rozglądając się wokoło. Przyjechała szybciej, niż było to konieczne, ale wkrótce powinna pojawić się Florence.
Dziewczyna szybko zrezygnowała z poszukiwań. Ciężko będzie przegapić barwnie odzianą artystkę. W zamian za to przerzuciła nogę nad szyją Sary, siadając na jej grzbiecie w poprzek. Powiodła wzrokiem po straganach, zawieszając go na co barwniejszych.
Vasey robiła się coraz bardziej niespokojna, w miarę jak zbliżała się godzina ich pierwszego występu. Zaczęła wiercić się na grzbiecie Sary, irytując tym klacz. Zwierzę stuliło uszy i tupnęło przednią nogą. Vasey poklepała konia, uspokajając jego i siebie dodatkowo, wmawiając sobie, że w gruncie rzeczy nie będzie musiała robić niczego nowego. Zeskoczyła z Sary i stanęła obok, opierając się o złoty brzuch, ufając, że Flo je wypatrzy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Florence




Dołączył: 15 Gru 2015
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paryż

PostWysłany: Pon 22:28, 22 Lut 2016    Temat postu:

Nie było trudno wypatrzeć wielkiego, złotego konia, nawet w takim tłumie.
- O, już jesteście! – zawołała Flo, podchodząc do Vasey i Sary, choć sama przyszła nieco spóźniona, jeżeli uznać, że umówiły się równo w południe. Ale wcale się tak nie umawiały.
- Idealna nam się pogoda trafiła – rzekła po chwili – Ani za gorąco, ani za zimno i nie zanosi się na deszcz. Chodźmy gdzieś dalej, tutaj jest mało miejsca… Słyszysz? – przystanęła nagle, nasłuchując. Ponad szmerami rozmów dało się wyłapać dźwięki instrumentów – Muzyka! Tego nam trzeba – ruszyła w tamtym kierunku - Mam nadzieję, że nie będą mieli nic przeciwko, jeżeli sobie z boku staniemy… A tak w ogóle jak tam wam noc minęła? Mam nadzieję, że znalazłyście jakiś wygodny nocleg?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vasey




Dołączył: 14 Paź 2015
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:06, 25 Lut 2016    Temat postu:

Dopiero, kiedy Flo podeszła naprawdę blisko, rozkojarzona Vasey dostrzegła kolorowe falbany sukni artystki. Jej obecność uspokoiła dziewczynę, chociaż nie na długo. Dla Florence występ był czymś naturalnym, widać było, że się nie stresowała. Vasey zaryzykowałaby stwierdzenie, iż czuła się jak ryba w wodzie. Optymizm Flo, chwalącej pogodę i wsłuchującej się w muzykę przypomniał młodej szlachciance, że przecież artystka wie co robi. Vas była zbyt spięta i skupiona, by powiedzieć choć słowo. Ufając Florence, podążyła za nią we wskazane miejsce.
Gdy artystka skończyła zadawać pytania, Vasey odezwała się pierwszy raz.
- Wystarczająco wygodny, aby się dobrze wyspać. - Vasey dyskretnie strzepnęła źdźbło suchej trawy z płaszcza. Myślała, że wytrzepała się wystarczająco dobrze z wszechobecnego siana. Spojrzała też na grzywę klaczy, szczęśliwie wyczesała ją na tyle dobrze, że lśniła niczym białe złoto.
Saraid potwierdziła jej słowa, chrząkając z zadowoleniem. Potarła pyskiem Florence, witając się z nią końskim zwyczajem. Zawyczaj podejrzliwa, tym razem wyjątkowo przyjazna, musiała pamiętać smakowite jabłko, którym została obdarowana.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Florence




Dołączył: 15 Gru 2015
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paryż

PostWysłany: Pią 13:13, 26 Lut 2016    Temat postu:

- To dobrze. Tak sądzę – odrzekła Flo. Kobieta widocznie nie chciała zdradzać jej za dużo. Uśmiechnęła się do Sary, głaszcząc ją po głowie. Musiała przyznać, że w świetle dnia klacz zdawała się jeszcze piękniejsza, jakby była zrobiona z prawdziwego złota. Spojrzała na Vasey i uderzyło ją nagle to, że kobieta wyglądała tak, hm… poważnie? Nie potrafiła tego dokładnie określić. Pomyślała, że zabawi ją rozmową i może przy okazji dowie się czegoś nowego.
- Dlaczego Maravillas? – zapytała, idąc tyłem i wykręcając co chwila głowę, by się upewnić, że nikogo za nią nie ma. Już wcześniej założyła, że półelfka nie pochodzi stąd, więc została przy tej wersji, najwyżej ta ją poprawi. I nie, żeby dziwiła się wyborowi miasta, tu było naprawdę cudownie, ale każdy dostrzegał to w inny sposób. Vas na pewno nie miała tu nikogo znajomego, inaczej nie szukałaby noclegu. Więc co ją tu przyciągnęło?
Flo nie mogła się powstrzymać i znów pogładziła konia. Stanęła obok niego, po przeciwnej stronie niż Vasey i zanurzyła dłoń w jego ciepłej i miękkiej grzywie na karku. To była prawdziwa przyjemność. Ciekawe jakby to było… Oczy jej nagle zabłysły. Schyliła się i popatrzyła na Vasey spod szyi konia.
- Mogłabym się przejechać? – zapytała z ledwo dającą się ukryć ekscytacją.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vasey




Dołączył: 14 Paź 2015
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:09, 26 Lut 2016    Temat postu:

Flo skutecznie odwróciła uwagę Vasey, pozwalając zapomnieć jej o obawach. Nadal czuła się trochę nieswojo, ale uśmiechnęła się na widok idącej w tył Florence. Artystka co chwilę zabawnie odwracała głowę, sunąc przez tłum z właściwą sobie lekkością i gracją.
- Na całym półwyspie kwitnie hodowla złotych koni najwyższej klasy. Słyszałam, że sama królowa Izabela z Kastylii czynnie wspiera tą działalność - wyjaśniła najprościej, jak potrafiła. Nie miała zamiaru rozwodzić się nad resztą powodów. - Myślę, że ta okolica będzie odpowiednim miejscem dla mnie i Sary a wkrótce jej źrebaków, mam nadzieję.
Zatrzymały się obok muzyków. Flo, nadal zauroczona Sarą, zaskoczyła Vasey swoją prośbą. Raz, że jazda konna nie była czymś nadzwyczajnym, dwa, dopiero co się poznały. No i występ. Co prawda Vas się do niego nie paliła, także postanowiła spełnić życzenie artystki.
- Nie widzę przeszkód - odpowiedziała krótko. - Sara - zwróciła się do klaczy cichym głosem. Położyła rękę na jej szyi. - Florence na ciebie wsiądzie. Bez wybryków, proszę. Wsiadaj - zachęciła Flo, bawiącą się jasną grzywą.
Po chwili zorientowała się, że być może drobna osóbka potrzebuje pomocy przy wdrapywaniu się na olbrzymi grzbiet. Uznała jednak, że jeśli artystka sobie nie poradzi, to nie zawaha się poprosić o pomoc. Stanęła nieco z boku, powierzając Sarę w ręce Florence.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Florence




Dołączył: 15 Gru 2015
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paryż

PostWysłany: Nie 22:49, 28 Lut 2016    Temat postu:

Flo pomyślała, że Vasey wygląda bardzo ładnie, gdy się uśmiecha. Z zaciekawieniem wysłuchała jej odpowiedzi. Nie wiedziała nawet, że królowa nazywała się Izabela, a tym bardziej, że miała coś wspólnego z końmi, jednak druga część wypowiedzi półelfki była jeszcze ciekawsza. Uśmiechnęła się na myśl o małych, złotych źrebakach.
- Hodowla koni, wspaniały pomysł! No i trzeba przyznać, że masz do tego dryg. Jeżeli uda ci się je wyszkolić tak jak Sarę, ludzie… ym… i inne rasy będą się do ciebie dobijać ze wszystkich stron, zobaczysz.
Może trochę przesadzała, ale nie wątpiła, że Vas zajdzie daleko.
- Musisz jej znaleźć jakiegoś porządnego rumaka – rzekła, gładząc Sarę i wyszczerzając ząbki w uśmiechu. Po chwili dodała w zamyśleniu - Trudno mi sobie wyobrazić, że ona kiedykolwiek była mała.
Ucieszyła się, gdy Vas zgodziła się bez żadnych problemów na jej prośbę. Zazwyczaj jedynie słyszała, że to nie dla niej i że się połamie. No to teraz zobaczymy.
Klacz była naprawdę wysoka, ale cóż to za problem dla akrobatki? Dla pewności Flo jednak cofnęła się parę kroków i z rozbiegu wskoczyła na złoty grzbiet, podciągając się na rękach i siadając po męsku. To było dość dziwne i fascynujące uczucie, mieć pod sobą ogromne, żywe zwierzę. Chwyciła wodze, nie ma przecież co stać w miejscu. Gdy była mała lubiła obserwować jeźdźców, więc wiedziała jak zmusić konia, by ruszył. Mniej więcej. Flo uniosła nogi, niemalże je prostując, a następnie uderzyła piętami w boki konia.
- Wio! – zawołała. Sara dość opieszale ruszyła do przodu, chyba bardziej pchnięta entuzjazmem dziewczyny niż jej umiejętnościami. Flo z bardzo skupionym wyrazem twarzy pociągnęła za lewą wodzę, zmuszając konia do skrętu i zrobiła niewielkie kółeczko. Zadowolona z siebie, chwyciła wodze w jedną rękę, drugą opierając na biodrze i popatrzyła na Vas z uśmiechem. Szybko jednak znudziła się stępem i postanowiła nieco popędzić konia. Klaczy chwilę zajęło zrozumienie, co dziewczyna chce osiągnąć przez chaotyczny ruch rąk i nóg oraz głośne nawoływania.
- Jejku! – zawołała Flo, odbijając się jak kukiełka i o mało nie zlatując z konia. Próbowała z całych sił trzymać się nogami, ale widocznie była za słaba. Dobiegł ją czyjś głośny, szyderczy śmiech. Zmarszczyła brwi i rozejrzała się, szukając osobnika wzrokiem. Na jego szczęście nie znalazła. Ciekawe czy nadal by się śmiał, gdyby mu ptak nasrał na ten pusty łeb? Mimo złości, zrobiło jej się przykro. Pociągnęła za wodze, by zatrzymać konia, po czym zsunęła się z grzbietu, niejako chowając się za zwierzęciem.
Pogładziła szyję Sary.
- Nie wiem czy bardziej poobijałam jej grzbiet, czy swój tyłek – zaśmiała się sama z siebie, zwracając się do Vas. Nie potrafiła smucić się zbyt długo – Nie będę ci już męczyć konia. Lepiej zacznijmy występ.
Flo odpięła torebkę i odwiązała chustę od boku, a następnie rozłożyła ją na ziemi.
Zagrajcie coś wesołego – zwróciła się do muzyków - Znacie może „Ponad szczytem”?
Postanowiła zaśpiewać, by móc jednocześnie obserwować poczynania Vasey.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carney




Dołączył: 09 Lis 2015
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: Pon 20:18, 29 Lut 2016    Temat postu:

Słońce było już wysoko na niebie, gdy Carney dotarł na rynek. Rozejrzał się po placu - nie odbiegał on zbytnio wyglądem od innych miast w których bywał. Wzrok przyciągał imponujący budynek ratusza z ozdobnym zegarem. Jego wskazówki wskazywały kilkanaście minut przed trzynastą.
Mężczyzna zwrócił uwagę na tłum w centrum. Obok jakichś artystów stał ogromny koń o lśniącej, złotej sierści. Szkot uniósł brew. Wszystkie te pokazy z użyciem wierzchowców zawsze były ciekawe, postanowił więc podejść bliżej. Założył, że tak zadbane zwierzę nie należy bowiem do żadnego gospodarza, tylko właśnie do któregoś z występujących. Wtem na jego grzbiet wspięła się jakaś kobieta w kolorowej sukni. To ubranie w połączeniu z delikatną budową i ciemnymi włosami kogoś Carney'owi przypomniało. Ta dziewka wyglądała zupełnie jak tamta z gospody, która przyszła później i pomogła Rudej. Zainteresowany, podszedł jeszcze bliżej. Przyjrzał jej się i stwierdził, że to z pewnością ona. Patrząc jak nieporadnie odbija się w kłusie, nie mógł powstrzymać się od śmiechu, może trochę zbyt szyderczego. Gdy kobieta rozejrzała się uważnie, schylił głowę i przeczesał dłonią włosy. Jeśli zobaczyłaby jak się z niej śmiał, z pewnością nie zdobyłby u niej dodatkowych punktów. A te zawsze się przydawały.
Przyszło mu do głowy, że skoro dziewka tak sobie radziła, koń musiał należeć do kogoś innego. Ignorując coraz bardziej dokuczliwe burczenie w brzuchu, mężczyzna postanowił poczekać na pokaz. Równie mocno chciał zobaczyć występ, co poznać właściciela rumaka.
--------------------------
May I?
[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Carney dnia Wto 7:25, 01 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vasey




Dołączył: 14 Paź 2015
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 0:10, 03 Mar 2016    Temat postu:

Hodowla koni to zdecydowanie dobry interes i Vasey doskonale o tym wiedziała. Wystarczyło być dobrym w tym co się robi, lepszym od innych oraz ciężko pracować. Ot i cała tajemnica. Tego nauczono ją w młodości i tej zasady się trzymała.
Uwaga Florence, mimo całego braku rozeznania artystki w tych sprawach, sprawiła młodej szlachciance przyjemność. Miło było wiedzieć, że ktoś wierzy w jej możliwości.
Vasey wstrzymała oddech, widząc Flo wskakującą z rozpędu na grzbiet Sary. Tak jak podejrzewała, klacz nie ruszyła się lecz wbiła w właścicielkę przestraszone spojrzenie. Zdezorientowane zwierzę desperacko szukało odpowiedzi na pytanie "Co się dzieje?". Vasey jedynie wypuściła powietrze i uśmiechnęła się zachęcająco. Saraid łypnęła wzrokiem na usadowioną na swoim grzbiecie obcą osobę, bo przecież każdy poza Vas był obcy.
Stuknięcie piętami było obrazą majestatu dla istoty pokroju Sary, lecz nie chcąc zawieźdź ani właścicielki, ani całkiem miłej, obcej osoby, zwierzę ruszyło na sztywnych nogach. Zignorowało też nieporadne obijanie się lekkiej kobiety w kłusie.
Nie mogąc się powsztrzymać, Vas przygryzła wargę. Nie powinna śmiać się z bezradności Flo, ale artystka wyglądała poprostu komicznie. Przestało jej być do śmiechu, gdy ktoś wybuchnął dużo głośniejszym, niż wypadało. Zniesmaczona odwróciła wzrok od tłumu, czekając, aż Florence zakończy przejażdżkę. Gdy ta zatrzymała konia, podeszła i przejęła wodze.
- Obawiam się, że trudno byłoby ci ją zmęczyć - rzuciła pół żartem. - Od czego zaczynamy?- zapytała, tym razem bardziej nerwowo, podejrzliwie obserwując Florence, uwijającą się obok ulicznych grajków.
Weszła na Sarę, chcąc być gotową na rozpoczęcie występu. Wolała, aby to Florence zaczęła, potem jakoś dołączy z Sarą. Siedziała tak niezdecydowana, aż jej wierzchowiec zrobił coś, co zupełnie ją zaskoczyło. Klacz uniosła złoty łeb i zarżała, głośno i przeciągle. Na rynku zrobiło się nieco ciszej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Florence




Dołączył: 15 Gru 2015
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paryż

PostWysłany: Pią 12:31, 04 Mar 2016    Temat postu:

- Zaśpiewam – Flo uśmiechnęła się i odwróciła w stronę Vasey, która wsiadła na Sarę i czekała… nie wiadomo na co? Dziewczyna poczuła się nieco skonsternowana. Czy Vas miała w ogóle coś przygotowane?
A ty… - zaczęła wolno i ostrożnie, patrząc to na półelfkę, to na Sarę - …zrobisz to, co robisz najlepiej, racja?
Wtem klacz zarżała tak nagle i głośno, że Flo aż przeszły ciarki.
- Spokojnie, już z ciebie zeszłam – zażartowała po chwili. Nie dostrzegła jednak w zachowaniu zwierzęcia nic nadzwyczaj dziwnego, więc zaraz zwróciła się do bardów – Grajcie!
Oparła piąstki na biodrach i zaczęła kołysać się w rytm muzyki.
Lubiła tę balladę i znała ją doskonale. Słowa wypływały z jej ust machinalnie, jedno po drugim, podczas gdy sama mogła błądzić myślami w opisywanej przez siebie krainie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nerezza




Dołączył: 25 Lut 2016
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzym

PostWysłany: Pią 23:54, 04 Mar 2016    Temat postu:

Szybko udało jej się uciec przez kilkoma śmiałkami, którzy postanowili ją złapać. Trudno było ją dogonić, do tego Suku pilnowała, żeby nikt się do niej za bardzo nie zbliżył. Pewnie teraz leżą z przegryzionymi gardłami, schowani w zaułkach... Jaka szkoda pomyślała ironicznie dziewczyna, dobiegając na rynek. Najpierw zwolniła do truchtu, by potem przejść do spokojnego kroku. Schowała ukradzione rzeczy do kieszeni i poprawiła długie włosy, które podczas biegu opadły jej na twarz. Nie chciała wyglądać bardziej podejrzanie, niż zazwyczaj.
Dopiero teraz rozejrzała się dokładniej po miejscu, do którego dobiegła. Była już tu wcześniej sporo razy, jednak nigdy nie zwracała uwagi na szczegóły. Po pewnym czasie zauważyła skupisko. Pewnie ktoś przygotowuje się do występu. Tym lepiej dla niej, większość osób obecnych na rynku będziesz oglądać widowisko. Wtedy niepostrzeżenie "pożyczy sobie" kilka sakiewek. Uśmiechnęła się pod nosem na tą myśl i odruchowo się rozejrzała, szukając wzrokiem pantery.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vasey




Dołączył: 14 Paź 2015
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 0:39, 05 Mar 2016    Temat postu:

Przez chwilę Flo wyglądała na równie niepewną, co młoda szlachcianka. Vasey nie mogła dopuścić do tego, aby i ją ogarnął niepokój. Przywołała na twarz poważną minę i wolno kiwnęła głową.
Pierwsze dźwięki wesołej melodii spowodowały, że w głowie Vasey pojawił się pomysł. Przyłożyła łydki do boków Sary, nakazując jej dreptać w miejscu w rytm muzyki. Chcąc przyciągnąć uwagę tłumu, kazała klaczy zatrzymać się i tupnąć kilka razy przednim kopytem. Sara z rozmachem wyciągnęła przed siebie prawą kończynę, uderzając nią o bruk, jakby rzucała obserwatorom wyzwanie. Zaraz potem z powrotem zaczęła podnosić nogi do rytmi, kręcąc się przy tym wokół własnej osi. Gdy Vasey wyczuła, że Florence zbliża się do końca piosenki, zdecydowała się na jeszcze jeden widowiskowy element, wykonywany przez najznamienitszych jeźdźców Hiszpanii. Chwyciła się jasnej grzywy i zaparła nogami o boki konia.
Sara stanęła dęba. Skupiona na swym zadaniu, z wysiłkiem balansowała na tylnych nogach. Kiedy stwierdziła, że ma już dosyć, płynnie wylądowała na przednich nogach, kończąc krótki pokaz eleganckim ukłonem. Rozległy się pojedyncze brawa.

//Yhym:
[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Vasey dnia Sob 0:46, 05 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alicja Alikwis




Dołączył: 21 Sty 2016
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nie wiadomo

PostWysłany: Sob 15:07, 05 Mar 2016    Temat postu:

Była na obrzeżach rynku. W piekarni na parterze kamienicy kupiła sobie śniadanie, które teraz jadąc stępa sobie podgryzała. Syriusz nie zadowolony z okruchów słodkiej bułki, na swojej grzywie, bryknął lekko.
-No co podskakujesz?- zapytała skonsternowana swego konia- Ja dałam Ci zjeść w spokoju śniadanie, więc nie przeszkadzaj w moim.-olbrzymek na to wstrząsnął grzywą strzepując okruszki i jak na złość znów bryknął.
-Hipokryta-dodała pod nosem.
Na rynku było tłoczno. Zsiadła i ruszyła przed siebie. Konik poszedł posłusznie za nią, z pyskiem przy jej ramieniu. Na lewo od niej grała myzyka, a dziwczyna w kolorowych szatach, możliwe że jakaś artystka lub aktorka, jeździła dość nie poradnie na pięknej złocistej klaczy. Ktoś wybuchnął na to śmiechem. Speszona amatorka przejażdżek szybko zeszła z konia.
-Żałosne- mruknęła do siebie, nie precyzując czy chodzi o umiejętności jeździeckie dziewczyny czy zachowanie jednego z jej obserwatorów. Pokręciła głową i zaczęła się przeciskać do straganu obok grajków na którym zobaczyła dorodne jabłka. Była już blisko gdy usłyszała rżenie prawdopodobnie złotej klaczy, którą widziała wcześniej. Jej Syriusz odrazu odpowiedział rżąc jeszcze głośniej. Tłum cichł powoli, oczekując występu. Bez wahania poprowadziła konia na bok i wskoczyła na grzbiet. Stanęła na jego zadzie by lepiej widzieć. Syriusz oburzony potrząsnął tylko łbem by jego pani nie spadła. Artystka zaczęła śpiewać i tańczyć. Robiło się interesująco. Występ nie opierał się tylko na pląsach dziewczyny ale też na sztuczkach złotej klacz i jej pani, która była znakomitym jeźdźcem,jak zauważyła. Efektowną figurą na koniec zapracowały (wraz z artystką) na jej brawa. Chyba jako ostatnia przestała klaskać. Postanowiła poczekać, może wykonają kolejną piosenkę?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mavis




Dołączył: 14 Lis 2015
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:38, 05 Mar 2016    Temat postu:

Nay szła wolnym stępem przez rynek, z dala od ludzi, żeby mieć swobodne przejście i by Mavis mogła zorientować się, co właściwie do zaoferowania mają na targu. Kupiła dwa jabłka, jedno dla siebie, jedno dl Nay i gdy klacz jadła swój owoc, obie usłyszały rżenie konia, a naraz o nim, następne. Trąciła Mavis białym łbem jakby chciała powiedzieć "chodź, zobaczymy co się tam dzieje." Elfka bez namysłu wskoczyła na nagi grzbiet konia i pozwoliłaby zwierze zaprowadziło ją w stronę zbiorowiska. Już z oddali rozpoznała Vasey i tajemniczą dziewczynę, która pomogła jej opatrywać Rudą. Szatynka śpiewała melodyjnie i lekko kołysała się na boki, miała bardzo przyjemny dla ucha głos. Natomiast Vas i jej złoty koń, wykonali wspaniały występ. Mavis z lekkim uśmiechem zaczęła klaskać z nadzieją na kolejną piosenkę. Nay najwyraźniej też się podobało, bo zarżała głośno i zaczęła stukać kopytem o bruk ulicy.

Ostatnio zmieniony przez Mavis dnia Sob 15:48, 05 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carney




Dołączył: 09 Lis 2015
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: Nie 21:46, 06 Mar 2016    Temat postu:

Złoty koń zarżał głośno, zwracając na siebie uwagę tłumu. Zaraz odpowiedział mu podobny odgłos z dalszej części rynku. Carney odwrócił się w tamtą stronę i zobaczył dużego karego wierzchowca. Wspinała się na niego kobieta o płomiennie rudych włosach. Gdy ta stanęła na zadzie zwierzęcia, mężczyzna ujrzał znajomą twarz. Serce zabiło mu szybciej, bynajmniej nie ze względu na jej urodę. Ta kobieta była jedną z niewielu, których nie chciałby spotkać ponownie. Całe szczęście, że wampirzyca go nie zauważyła. W pierwszym odruchu wilkołak chciał odejść, lecz w ten sposób mógłby zostać przez nią zauważony. Nie, lepiej było zostać na miejscu i zachowywać się normalnie. Odwrócił więc wzrok i skupił go na artystach.
Dziewka w kolorowej sukni ładnie tańczyła, a jej głos był melodyjny, przyjemny dla ucha. Coraz bardziej zaczynała mu się podobać. Tymczasem Szkot zwrócił uwagę na złotego konia i jego właścicielkę. Zaraz, zaraz. Ta twarz również była znajoma. MacLean ze zdumieniem stwierdził, że jeźdźcem jest nie kto inny niż Vasey. Dobrze radziła sobie na grzbiecie konia, widać było jej zgranie ze zwierzęciem i lata pracy. Gdy pokaz się zakończył zaklaskał kilka razy, co nie zdarzało mu się często.
Znowu rozległo się rżenie, z jeszcze innej części rynku. Carney odwrócił się w tamtą stronę i zauważył następną znajomą osobę. Cholera, kto jeszcze?, pomyślał. Na siwym wierzchowcu siedziała ta elfka, Mavis. Wilkołak wykrzywił twarz z dezaprobatą. Ona wiedziała o jego sekrecie, a to zdecydowanie mu się nie podobało. Miał nadzieję, że kobieta jakimś cudem go nie rozpozna lub przynajmniej nie zaczepi. Z resztą, po co miałaby to robić? Raczej nie przyszła na rynek z zamiarem spotkania go, to byłoby niedorzeczne.
Stracił zainteresowanie elfką i już miał spojrzeć znowu na artystki, gdy wyczuł ledwo wyraźny zapach, którego nigdy by z niczym nie pomylił. Gdzieś w pobliżu był wilkołak. I to płci żeńskiej. Instynkt kazał mu zaraz poszukać nieznajomej, lecz rozum mówił: stój. Nie mógł przecież dać się komukolwiek zdemaskować. Z niezadowoleniem pozostał więc na miejscu, wciskając ręce w kieszenie płaszcza.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.maravillas.fora.pl Strona Główna -> Centrum miasta Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 1 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Style edur created by spleen & Programy.
Regulamin